Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

|| Kolejny durny pomysł ||

{ Ogólnie to kocham was mocno za taką aktywność i zachęcam do zajrzenia do mojego nowego opowiadania!

It Had To Be You! || xiuchen/chanbaek (dodajcie sobie jeszcze kailu, banglo, yoonmin i wiele wiele innych paringów)

Ogólnie to taki fajny crack i tona miłości pomiędzy bohaterami. }

Psst! System edukacyjny w tym opku: Rok szkolny zaczyna się w marcu, zaś do liceum chodzi się od 17 roku życia :D W Korei jest trochę inaczej, ponieważ od 15, ale tutaj musiałam troszkę pozmieniać.

Mam nadzieję, że nie będziecie mi mieli tego za złe.

○ ○ ○ ○ ○ ○

Zasłoniłem usta dłonią i oparłem się plecami o ceglaną ścianę za sobą. Spojrzałem w lewo, prosto w mrok. Zniszczona lampa rozbłysła, a ja ujrzałem czyjeś ciało i wysokiego faceta z bronią w dłoni.

To nie był sen, to był koszmar.

Moje ręce drżały, a nogi trzęsły się niemiłosiernie. Chciałem krzyczeć, ale nawet najcichszy pisk nie był w stanie wydostać się z mojego zaciśniętego gardła. Mężczyzna stał kilkanaście metrów za stalowym płotem, nadal obserwując zwłoki tym swoim obskurnym wzrokiem.

Ani drgnął, za to rechotał w przerażający sposób. Poszczególne przebłyski lampy pojawiały się co kilka sekund, dzięki czemu mogłem dokładniej przyjrzeć się mordercy.

Był dosyć wysoki i przy tym chudy. Na głowie formował się wicher ciemnych włosów, układający się w artystyczny nieład. Może to przez wrodzoną ciekawość albo i głupotę, lecz chciałem podejść bliżej. Współgrając z ciałem, wstałem, i powolnym krokiem skierowałem się w stronę kontenera. Wciąż zerkałem na mężczyznę, w razie gdyby nagle spostrzegł, iż go obserwuję. Nie chcę zostać durszlakiem!

Dlatego kiedy schował broń do kieszeni wewnątrz skórzanej kurtki, odetchnąłem z ulgą i przyśpieszyłem kroku. Serce biło mi jak szalone i odnosiłem wrażenie, że zaraz wyskoczy mi ono z klatki piersiowej, lądując prosto na asfalcie. Gdy byłem już wystarczająco blisko, aby ukryć się za koszem na śmieci, do moich uszu dobiegł odgłos przewracających się butelek.

LUHAN, TY FAJTŁAPO!

W myślach przybiłem sobie piątkę z czołem. W rzeczywistości jednak stałem niczym słup soli, podziwiając wciąż pogłębiającą się kałużę krwi. Bardzo, kurwa, kreatywnie, Luhan.

- Zabawa w detektywa nie jest dla ciebie - zaśmiał się, zmierzwił swoje kruczoczarne włosy i kolejno ruszył, najprawdopodobniej, w moją stronę.

Szedł powoli, uśmiechając się chytrze pod nosem. Zamiast spierdzielać niczym Struś Pędziwiatr, stałem jak ten kołek i przyglądałem się mężczyźnie. Większą część jego twarzy zasłaniała czarna maska z napisem "Wolf", dosyć oryginalnie, nie powiem. Jego soczyście miętowe oczy, zapewne soczewki, wypalały dziury w moim ciele. Czułem to doskonale. Jego ciało, w tym przypadku nogi, okalały czarne rurki z cięciami na kolanach, zaś tors biała, aczkolwiek lekko ubrudzona od krwi koszulka, z dość dużym dekoltem. Dodatkowo nosił przydużą, ciemnobrązową, skórzaną kurtkę, do której uprzednio schował broń.

Luhan, zabije cię przystojny facet. Zawsze o tym marzyłeś, prawda?

Byłem przerażony? Sparaliżowany? Głupi? Wszystkie pytania były poprawne. Nie byłem w stanie się ruszyć, moje ciało jak na złość włączyło sobie tryb "zbrukanej sarenki" i wrosło w ziemię. Po prostu imitowało jebaną, zastygłą roślinkę.

Chłopak patrzył się na mnie, przekręcając głowę raz na prawo, raz na lewo, wraz z tym charakterystycznym zmarszczonym czołem oraz spuszczonymi brwiami. Jakby chciał coś we mnie wyszukać.

Tak kurwa, proszę, przeszukaj mi kieszenie. Zniszcz telefon, pobij albo zabij mnie, już wszystko jedno.

- Luhaaaannie?! - Usłyszałem przesłodzony głos Baekhyuna.

Mimo że muzykę było słychać kilka metrów od budynku, to Baek miał tak mocne struny głosowe, że potrafił przekrzyczeć nawet babcie na przecenie w sieciówce. Potrząsnąłem głową i spojrzałem na faceta, który nie był zbytnio zadowolony. Warknął i odwrócił się, a ja spanikowałem. Co jeśli wyjmie broń i zastrzeli bekoniastego?!

- Coo?! - Krzyknąłem dość głośno i wyminąłem chłopaka, aby podejść do drzwi. Czułem się taki odważny!

- Razem z Channim cię szuka- otwórz te drzwi baranie albo je wyważę! - Nie wiedziałem co robić. Odwróciłem się do faceta, który zasłaniał usta, a raczej maskę ręką i krztusił się ze śmiechu. Co go tak bawi, na litość boską?! Ja tu próbuję ocalić przyjaciela, samemu pisząc się na niechybną śmierć, a ten rechocze jak jakiś pojeb! Zabrał coś z ziemi, pewien świstek papieru i zachichotał po raz kolejny.

Ludzie, czy nawet psychopata nie może być normalny?

- Do następnego razu, Xiao Luhanie. - Pomachał w moją stronę i odszedł. TAK PO PROSTU ODSZEDŁ!

- Luhannie, ktoś tam jest?! Wpuść mnie, a nie się pieprzysz! - Wściekła diva, to zła diva, więc po chwili odsunąłem się od drzwi, by potem je otworzyć. Chłopak rzucił się na mnie, w dosłownym tego słowa znaczeniu, i kiedy leżeliśmy już na zimnym, cholernie mokrym asfalcie, zaczął szarpać mnie za ramiona.

- Co cię ugryzło, Baekkie?! - wysapałem.

- Komar. - Prychnął, puszczając moje ramiona, przez co uderzyłem głową o ziemię.

Świetnie, będzie drugi siniak. Jak zajebiście. Po chwili zaczął mi się przypatrywać, z lekkim uśmiechem na ustach. Zignorowałem to, a przynajmniej się starałem.

Nagle przypomniałem sobie strzały, krew lejącą się z ciała i dziwne oczy tego mężczyzny. Przeszedł mnie nieprzyjemny dreszcz, a z kącików oczu pociekły mi łzy. Szybko wtuliłem się w ciało przyjaciela, byłem przerażony. W końcu heej, nie codziennie idzie się do gejowskiego klubu i jest się świadkiem morderstwa. Ten psychopatyczny śmiech będzie mi się śnił po nocach, tak samo jak te wstrętne, kolorowe oczy.

- Luhan, co się dzieje? Ty płaczesz?! - Spytał dosyć głośno, podnosząc moją zapłakaną facjatę na równi z jego. Przygryzłem wargę i rozpłakałem się jeszcze mocniej, chociaż nawet nie wiedziałem czy było to w ogóle możliwe.

- Lulu, proszę, powiedz co się dzieje! Ktoś zrobił ci krzywdę? Albo... O mój boże, dowiedziałeś się, że Lee Jong Suk ma jakąś dziewczynę?! - Gdybym nie był w rozsypce, to pewnie teraz uderzyłbym się w głowę czymś bardzo ciężkim.

- Baekhyun... Powinniśmy zadzwonić na policję. - Odpowiedziałem, odklejając się od niego i przy okazji przecierając twarz rękawem.

- Czyli to je... - Przyłożyłem palec do jego ust.

- Nikt mnie nie zgwałcił (jeszcze), nie skrzywdził (jeszcze) i nie zabił (też jeszcze). Proszę cię więc, wysłuchaj mnie do końca. - Byun tylko pokiwał głową i spojrzał na mnie wzrokiem "mów albo zginiesz". Hehe, chyba wolałbym jednak zginąć.

- Spójrz - wskazałem palcem na miejsce zbrodni, nawet tam nie zerkając. Jeszcze bym zwymiotował, a moje bluzy ostatnio dość mocno się nacierpiały.

- Zabiłeś kogoś?! - Pisnął spanikowany, a ja dałem sobie mentalnie w twarz.

- Nie ja, kretynie. Byłem tylko pieprzonym świadkiem, a teraz gościu, który to zrobił zna moje dane personalne i muszę cię poinformować, że nie będę świadkiem na twoim i Chanyeola ślubie. - Położyłem mu dłoń na ramieniu, mówiąc to śmiertelnie poważnym tonem.

- CZEKAJ CHWILĘ, ŁĄCZĘ WĄTKI! Jakie dane, jaki ślub, jaki Chanyeol?!

- Jesteś nieźle wstawiony, skoro nie umiesz ogarnąć tak prostych informacji.

- Ślub mój i Channiego?! - Zapowietrzył się.

- A czyj? Mój i tego trupa?!

- Nie wiem, może twój i tego morde- dobra, dość. To zaszło za daleko. - Wypuścił ze świstem powietrze, a następnie wstał, otrzepując się z niewidzialnego kurzu. Następnie wyjął z kieszeni spodni telefon i odblokował ekran telefonu.

♥♥♥

Prawie cały początek dnia spędziłem z Chanyeolem i Baekhyunem na komisariacie. Pojawili się także ich rodzice, a u mnie tylko rodzicielka, która tylko wchodząc do pomieszczenia, zaczęła przeszywać mnie wzrokiem. Channiego zabrali jego rodziciele, tuż po złożeniu przez niego zeznań. W końcu nie miał z czego zeznawać, zbytnio w tym nie uczestniczył. Zaprowadził mnie tam, a potem został z Baekkim i Kaiem. To ja się rozdzieliłem.

Osobą, która wysłuchiwała moich zeznań był średniego wzrostu mężczyzna, z obwarzankiem zamiast brzucha. Jego łysina tak świeciła, że żałowałem, iż nie zabrałem ze sobą przyciemnianych okularów. Oślepnę, jestem pewien.

- Będziemy w kontakcie, panie Xiao. - Skinąłem głową i opuściłem pomieszczenie z rodzicielką u boku, która dość mocno ściskała moje wątłe ramię. Baekhyun czekał na mnie przed wyjściem z placówki, z kubkiem kawy w dłoni. Kiedy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się w stronę mojej matki i podszedł bliżej.

- Mamo, możesz poczekać w samochodzie? Obiecuję, że nigdzie nie ucieknę, a ty dasz mi szlaban do końca życia na oddychanie - zwróciłem się do niej, mówiąc to z poważną miną, mimo że bardziej przypominałem sikającego pawiana.

- Luhan, nie zamierzam dawać ci żadnego szlabanu - spiąłem się. - Po prostu wszczepię ci gps'a w tyłek i kamerkę w czoło, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. - Uśmiechnęła się przyjaźnie i zniknęła za automatycznie rozsuwającymi się drzwiami.

- Lulu? Czyżbyś skamieniał? - Byun pomachał mi otwartą dłonią przed twarzą, a ja tak jakby zupełnie przez przypadek walnąłem go w brzuch. Delikatnie, na więcej mnie nie stać. Jestem kluską, nie przebiję ściany.

- Wybacz. W każdym razie, coś mi tutaj nie pasuje. - Palnąłem i przyjąłem pozę myśliciela.

- Nie wysilaj się, twoje komórki już dawno się nie stykają - prychnął, upijając łyk kawy.

- Baekhyun, ja przynajmniej je posiadam. - Sam już nie wiem czy to ja jestem geniuszem, czy ludzie wokół mnie to debile.

- Co pan tu jeszcze robi, panie Xiao? - Odwróciłem się, a moim oczom ukazał się ten sam podstarzały mężczyzna z przesłuchania. Tym razem miał na sobie jakąś czapkę z daszkiem, więc nie oślepi mnie blaskiem swojej łepetyny. Plus dla niego.

- Stoję, więc przepraszam, bo już wychodzę. - Wzruszyłem ramionami i odwracając się do przyjaciela, pociągnąłem go za rękaw w stronę wyjścia. Spojrzałem delikatnie przez ramię i odetchnąłem z ulgą, kiedy byliśmy już na zewnątrz. Mężczyzna był czerwony jak pomidor.

- On jest zły? - Spytałem Byuna, który także zerknął w tym samym kierunku.

- Nie wiem, jak ktoś nie ma brwi, to ciężko stwierdzić. - Parsknął nieco kpiąco, po czym wspólnie ruszyliśmy do samochodu mojej matki, która miała nas odwieźć do domu.

♥♥♥

- Rozumiem, mamo, że się o mnie troszczysz. Ja też się boję, ale słyszałaś słowa tego policjanta. Zresztą, to nie znaczy, że na każdym kroku ktoś będzie chciał mnie zabić!

- Luhan, to nie są żarty! - Krzyknęła moja rodzicielka, uderzając dłonią o blat w kuchennego stołu. Wzdrygnąłem się.

- Daj mi spokój... - Burknąłem pod nosem, kierując się w stronę swojego pokoju.

Zignorowałem jej wołanie, abym wrócił i dokończył to, co miałem na myśli, ale po prostu nie miałem na to siły. Zatrzasnąłem za sobą drzwi, przeczesałem dłonią włosy i rzuciłem się na mięciutkie łóżko.

Luhan, jesteś skończonym idiotą.

Był już wieczór, a ja leżałem na łóżku i jak zawsze opychałem się keczupowymi Cheetoskami, oglądając najnowszy odcinek dramy. "W - Two Worlds" oficjalnie podbiło moje serce. I to nie ze względu na Lee Jong Suka, który jest jednym z koreańskich bogów, ale i na pewną sytuację, która w jakimś stopniu przypominała moje życie. A gdyby tak jakoś znaleźć tego pieprzonego mordercę?

Po chwili do moich uszu dobiegł dźwięk nowej wiadomości na KakaoTalk. Zatrzymałem akcję dziejącą się na ekranie laptopa i złapałem za Samsunga, który wiernie leżał obok mnie.
To Baekhyun, całe szczęście.

Od: Bekon ♦

Jak tam :) Bolało jak wbijała ci to ustrojstwo?

Uśmiechnąłem się pod nosem i zabrałem się za odpisywanie tej głupiej divie.

Do: Bekon ♦

A no wiesz, nie za bardzo. Byłem rozciągnięty, więc sprawiło mi to tylko przyjemność! :D

Uderzyłem się w twarz otwartą dłonią, zdając sobie sprawę z tego, co napisałem.

Do: Bekon ♦

Zapomnij o tym. Co z tobą i Yodą? :**

Od: Bekon ♦

Hahahah ;') Jongin byłby z ciebie dumny, stary!

Jeśli chodzi o Channiego, to martwię się o niego. Dobrze wiesz jacy są jego rodzice.

See you Channie, 25 later! :D

Do: Bekon ♦

Nie kalecz w angielski, jeśli nie umiesz w angielski, zią

Od: Bekon ♦

:x

Do: Bekon ♦

Nie może być tak źle, zobaczymy się z nim jutro w szkole :D
Twój kochaś będzie przy tobie, spokojnie

Od: Bekon ♦

Pominę to. Luhaś wiesz jak cię kocham c'nie? :3

Skrzywiłem usta w grymasie. Już ja wiem, czego się spodziewać! On czegoś chce, a skoro nie ma przy nim Uszatka, to dręczy mnie!

Do: Bekon ♦

Nie będę ci pozował, latał po Bubble Tea, Tampony i inne bzdety.

Od: Bekon ♦

Nie o to chodzi, rusz tą makówką, jeleniu! ><

Do: Bekon ♦

Jesteś postrzelony, a każdy twój pomysł kończy się źle, więc radzę ci pisać czego pragniesz, dopóki mam jeszcze ochotę z tobą konwersować :x

Od: Bekon ♦

Jestem uroczy i zajebisty.
Whatever.
Chodź ze mną do Kai'a, błagam!!!1
Kupię ci wszystko, czego zapragniesz!

Do: Bekon ♦

Po 1. Nie ma mowy, abym poszedł z tobą do tego szurniętego zboka
Po 2. On jest szurniętym zbokiem

Od: Bekon ♦

LUHAN, PROSZĘ CIĘ
BO PRZYJDĘ POD TWÓJ DOM I BĘDĘ RZUCAŁ KAMIENIAMI W OKNO, CYTUJĄC ROMEA I JULIĘ! ><

Do: Bekon ♦

Za 5 minut, pod moim domem...

Momentalnie zerwałem się z łóżka, i zabierając telefon, zacząłem przeszukiwać kieszenie. Nie mogłem znaleźć ani biletu miesięcznego, ani kluczy do domu, ani też kilku drobniaków. Moje serce przeżyło mini zawał, kiedy zdałem sobie sprawę, iż gdy zamknąłem drzwi Baekowi przed nosem, ten morderca podniósł jakiś papier i zwrócił się do mnie po imieniu oraz nazwisku.

Chyba w większe gówno wdepnąć już nie mogę. A jutro zaczyna się szkoła. Jestem trupem.



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro