Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

przyjaźń+spędzanie razem czasu

(Z.P)-znienawidzony przedmiot
(I.K)-imie kota

Jeff the killer

Ty i Jeff znaliście się już od paru tygodniu, czarnowłosy zazwyczaj przychodził do ciebie do domu o próżnych godzinach. Najczęściej oglądaliście filmy lub seriale, tak było też i teraz, wasz wybór padł na "sposób na morderstwo", musiałaś przyznać, że serial cię zaciekawił, zresztą tak jak chłopaka.
-ej głodny jestem...masz coś do żarcia?-spytał się czarnowłosy i spojrzał na ciebie
-chyba mam pizzę z wczoraj, poczekaj tu to przyniosę-zatrzymałaś odcinek i udałaś się do kuchni. Kiedy miałaś już udać się do pokoju niespodziewanie podeszła do ciebie twoja mama
-masz jakiegoś gościa...? Słyszałam, że z kimś rozmawiasz...-spytała przenikliwie cię obserwując
-nie! Oczywiście, że nie, tylko...rozmawiałam z kolegą przez telefon-uśmiechnełaś się niezręcznie. Miałaś nadzieję, że twoja rodzicielka uwierzy w twoje kłamstwo.
-no dobra...ale następnym razem bądź ciszej...-odpowiedziała i odeszła. Odetchnełaś z ulgą i popędziłaś z jedzeniem do jeffa.
-coś długo ci to zajęło...-powiedział Jeff jak tylko weszłaś do pokoju.
-mama mnie zatrzymała na chwilę...-usiadłaś obok chłopaka i położyłaś między wami talerz. Spojrzałaś na ekran laptopa i zauważyłaś, że serial jest zatrzymany w innym miejscu niż kiedy odchodziłaś
-obejrzałeś beze mnie?-spojrzałaś lekko wkurzona na czarnowłosego który aktualnie zajadał się kawałkiem pizzy.
-oczywiście, że nie! Za kogo ty mnie masz?-spytał oburzony chłopak
-jeff nie kłam, przecież widzę, że jest zatrzymany w innym momencie...
-dobra, może obejrzałem...-chłopak przewrócił oczami i dokończył kawałek pizzy
-foch...-odwróciłaś się tyłem do chłopaka 
-no ej (T.I)...nie fochaj...-milczałaś.
-a jak obejrzę z tobą ten fragment jeszcze raz?
-okej-odwróciłaś się spowrotem w stronę laptopa i cofnełaś odcinek o parę minut po czym razem z chłopakiem dalej oglądaliście.

Homicidal Liu

Ty i Liu często sie spotykaliście w bibliotece i rozmawialiście na różne tematy. Wasze spotkania nigdy nie trwały dłużej niż godzinę ale tyle wam wystarczyło aby lepiej się poznać. Dzisiaj akurat był jeden z dni w którym się spotkaliście.
-(T.I), może...chciała byś jutro pójść ze mną do tej nowej kawiarni?-zaproponował brązowowłosy spoglądając na książkę którą miał w dłoniach, trochę tak jakby się stresował, że się nie zgodzisz
-jasne, i tak chciałam tam pójść ale nie miałam jeszcze okazji-uśmiechnełaś się co chłopak odwzajemnił. Po paru minutach niestety musiał już iść więc się pożegnaliście a on udał się do wyjścia, a ty postanowiłaś zostać jeszcze trochę.

Następnego dnia czekałaś na Liu przed kawiarnią. Kiedy tylko go zobaczyłaś w oddali pomachałaś mu a on ci odmachał i szybko podszedł
-hej-przywitałaś się z chłopakiem i się uśmiechnełaś
-hej-chłopak również się uśmiechnął. Jak obydwoje weszliście do kawiarni poczuliście zapach kawy i wypieków. Postanowiliście usiąść przy stoliku który znajdował się w rogu pomieszczenia, z dwóch jego stron była kanapa, ty usiadłaś po jednej stronie, a chłopak po drugiej. Czas minął wam na przyjemnej rozmowie, nie zauważyliście nawet, że zaczęło się ściemniać
-może cię odprowadzić? Nie wybaczył bym sobie gdyby coś ci się stało jakbyś wracała sama...-zaproponował Liu, na co ty się zgodziłaś. Szliście w milczeniu w stronę twojego mieszkania. Nieświadomie złapałaś go za rękę na co on się lekko zarumienił i uśmiechnął.
-dziekuje za miło spędzony czas-powiedziałaś jak byłaś już przy wejściu do domu
-to ja powinienem dziękować, do zobaczenia (T.I)-odpowiedział ci z uśmiechem i odszedł
-do zobaczenia Liu-weszłaś do swojego domu dalej mając na twarzy uśmiech, wiedziałaś, że pewnie długo będziesz wspominać ten dzień.

Masky/Tim

Siedziałaś przy biurku odrabiając pracę domową, gdyby nie to, że była z (Z.P) pewnie dawno byś to skończyła. Usłyszałaś jak ktoś otwiera okno po czym zeskakuje ciężkimi butami na podłogę, doskonale wiedziałaś kto to był, Tim.
-hej...-przywitałaś go nie odrywając się od zeszytu, usłyszałaś jak brunet do ciebie podszedł
-co robisz?-Tim oparł się o biurko i zaczął czytać zadanie
-odrabiam lekcje...-westchnełaś i spojrzałaś na chłopaka
-po co przyszedłeś?-wiedziałaś, że twój ton głosu mógł zabrzmieć trochę niemiło, ale byłaś już zmęczona
-nudziło mi się...i stwierdziłem, że cię odwiedzę-odpowiedział spoglądając na ciebie-może ci pomóc?-poczatkowo się trochę zdziwiłaś, że on chce ci pomóc, ale po krótkim namyśle stwierdziłaś, że jego pomoc może ci się przydać
-prosze tak, w ogóle tego nie rozumiem
-to słuchaj...-brunet zaczął ci tłumaczyć zadanie, z jego pomocą poszło ci z tym bardzo szybko, byłaś mu wdzięczna.
-dzieki Tim-uśmiechnełaś się do chłopaka
-nie masz za co dziękować...zwykła przyjacielska przysługa...-Tim podszedł do nadal otwartego okna i zaczął palić, nie lubiłaś jak to robi, szczególnie w twoim pokoju. Podeszłaś do niego i wyrwałaś mu papierosa z ręki po czym go zgasiłaś.
-nie pal w moim pokoju...
-czemu?-wydawał się być wyraźnie zdziwiony twoim oburzeniem
-bo później śmierdzi i moi rodzice myślą, że pale...-skrzyżowałaś ręce na piersi
-no dobra...może obejrzymy jakiś film?
-okej-wziełaś z biurka laptop i usiadlaś z chłopakiem na łóżku po czym zaczęliście oglądać film.

Hoodie/Brian

Wracałaś ze szkoły. Byłaś strasznie zmęczona, miałaś dzisiaj jeden sprawdzian i dwie kartkówki, a na dodatek twoja polonistka się na ciebie uwzięła bo z jakiegoś powodu od trzech lekcji pyta praktycznie tylko ciebie, jedyne o czym teraz myślałaś to łóżko i może jakiś serial. Jak weszłaś do domu pierwsze co zrobiłaś to położenie się na łóżku, nie zauważyłaś nawet kiedy zasnęłaś.
Obudziłaś się dopiero po jakiejś godzinie, a obok ciebie siedział pewien osobnik w żółtej bluzie
-brian? Co ty tu robisz...?-spytałaś podnosząc się do siadu i przecierając oczy
-w-widziałem jak wracałaś do d-domu, ale jak pisałem nie odpowiadałaś, w-wiec przyszedłem sprawdzić czy n-nic ci się nie stało-lekko się uśmiechnął ale nie zauważyłaś tego przez kominiarkę
-a jak długo tu siedzisz?
-kilka minut-słyszałaś w jego głosie zawahanie, ale postanowiłaś je zignorować.
-chcesz coś robić?-spytałaś wstając z łóżka
-jest ł-ładna pogoda, może pójdziemy do lasu?-zaproponował. Nie wiedziałaś dlaczego chłopak aż tak lubił tam chodzić, ale zawsze się zgadzałaś
-okej, poczekaj na mnie przed wejściem, muszę się przebrać
-dobrze-brian wyszedł z twojego pokoju a ty się szybko przebrałaś aby nie kazać mu długo czekać.
Po paru minutach byliście już w lesie i rozmawialiście na różne tematy, bardzo miło ci się spędzało czas w jego towarzystwie, sama nie wiedziałaś dlaczego, po prostu sama jego osoba sprawiała, że od razu byłaś spokojniejsza i się uśmiechałaś. Nagle do Briana przyszła jakaś wiadomość
-m-muszę już iść...wrócisz sama do domu?-spytał spogladajac na ciebie.
-o co chodzi?-byłaś ciekawa kto do niego napisał
-mój brat...chce abym mu pomógł w czymś...
-no...okej, w takim razie nie będę cię zatrzymywać-odpowiedziałaś lekko smutno i obydwoje ruszyliscie w przeciwległe strony.

Ticci Toby

-(T.I)...nudzi mi się...-powiedział przeciągle chłopak opadając bezwładnie na kanapę
-no i co ja ci na to poradzę?
-nie wiem...zróbmy coś!-brunet podniósł się na rękach i spojrzał na ciebie
-a co chcesz zrobić...?-spytałaś go nie odrywając wzroku od ekrany telefonu
-gofry! Gofry są dobre na wszystko, prawda panie kocie?-powiedział Toby przytulajac przy okazji twojego pupila
-toby to nie jest pan kot tylko (I.K)-poprawiłaś chłopaka, mimo że doskonale wiedziałaś, że dla niego twój kociak już zawsze pozostanie panem kotem
-pan kot brzmi lepiej-powiedział i puścił zwierzaka wolno po czym wstał
-chodźmy (T.I) idziemy robić gofry!-uśmiechnął się brązowowłosy a Ty jęknełaś niezadowolona i wstałaś. Z jednej strony lubiłaś tobyego ale czasami miałaś ochotę go zabić. Jak już byliście w kuchni zaczęłaś wyciągać składniki
-masz przepis?-spytałaś brązowookiego wyciągając z szafki mąkę
-tak! Pamiętam go na pamięć!
-dobra, wierzę ci-zaczeliście próbować robić gofry. Jak się mogłaś spodziewać, mimo, że Toby znał przepis, niezbyt potrafi go wykorzystać, w dodatku nawet nie wiesz kiedy zaczeliście się obrzucać najpierw mąką, później jajkami, a na samym końców wszystkimi składnikami jakie tylko mieliście. Aktualnie to wszystko sprzątacie
-nigdy więcej nie robię z tobą gofrów...-powiedziałaś ścierając jajko ze ściany
-przepraszam...-powiedział chłopak że skruchą zamiatając podłogę z mąki.
Po obydwoje się umyliście (oczywiście nie razem) i stwierdziliście, że lepiej będzie pójść do budki z goframi.

Eyeless jack

Szlaś nocą przez park szukając pewnego chłopaka z którym byłaś tu umówiona, nie czułaś się zbytnio bezpiecznie dlatego miałaś nadzieję, że ów chłopak szybko się zjawi abyś mogła czuć się chociaż trochę bezpieczniej. Nagle poczułaś, że ktoś łapie cię za ramię. Szybko się odwróciłaś i chciałaś tego kogoś uderzyć, ale wystarczająco szybko się zorientowałaś, że był to Jack, czyli osoba z którą byłaś tutaj umówiona
-jack! Nie strasz mnie tak...-upomniałaś go zła a ten się tylko zaśmiał
-dobrze, przepraszam-uśmiechnął się i poszliście usiąść na ławce
-dlaczego zawsze chcesz się spotykać tak późno...?-spytałaś go spoglądając na niebo
-aby cię straszyć-momentalnie spojrzałaś na niego gniewnie
-wiesz przecież, że tylko żartuje...-zaśmiał sie-tylko wtedy możemy się spotykać...-brunet skierował swoją twarz w stronę nieba
-czemu?-spytałaś spowrotem patrząc w gwiazdy
-ponieważ wtedy jest mało ludzi...
-i nie korci cię aby kraść im nerki
-a żebyś wiedziała-uśmiechnał się do ciebie. Milczeliście chwilę patrząc w niebo aż w końcu nie postanowiłaś się spowrotem odezwać
-czemu w ogóle zabierasz od ludzi nerki?-odwróciłaś się w stronę chłopaka przyglądając się jemu twarzy która teraz nie była schowana pod maską
-bo lubię...są smaczne-odpowiedział nawet na ciebie nie patrząc
-dlatego chciałeś zabrać je też mi?
-właściwie tobie chciałem zabrać tylko jedną i dać żyć dalej-spojrzał na ciebie i lekko się do ciebie przysunął. Przez kolejne kilka minut patrzyliście na siebie aż w końcu tym razem Jack nie przerwał ciszy
-robi się zimno, odprowadze cię do domu...-wstał z ławki i pociągnął cię za rękę do siebie nie przyjmując żadnych sprzeciwów. Grzecznie szłaś z nim za rękę do swojego domu. Zatrzymaliście się pod drzwiami
-odprowadzić cię też do pokoju?-spytał pół-żartem, pół-serio
-lepiej nie ryzykować aby moi rodzice cię zobaczyli...
-okej...w takim razie do zobaczenia
-do zobaczenia Jack-weszłaś do domu a Jack odszedł spod twoich drzwi.

Ben drowned

Byłaś sama w domu dlatego stwierdziłaś, że to odpowiedni moment na "zagranie" w pewną grę, dlatego szybko wyciagnełaś konsole w której już była karta z grą i ją włączyłaś. Jak na zawołanie przed tobą pojawił się Ben
-no cześć!-uśmiechnął się wesoło skrzat
-w co dzisiaj chcesz grać?-spytał nie dając ci się przywitać
-co powiesz na mortal combat?-zaproponowałaś i zaczęłaś włączać grę
-brzmi spoko, zakład, że wygram?
-w twoich snach podróbko linka-zaśmieliście się i zaczęliście grać.
Po jakiś dwóch godzinach skończyliście, wynik? Ty oczywiście wygrałaś
-oszukiwałaś!-krzyknał obrażony elf krzyżując ręce na piersi
-pogódź się z porażką-uśmiechnełaś się i wyciągnełaś z szafki słodycze które mu rzuciłaś
-masz, na osłodę przegranej-usmiechnełaś się widząc jak skrzat zaczyna zajadać się słodyczami
-jeżeli po każdej przegranej będę dostawał słodycze go mogę przegrywać codziennie-uśmiechnał się i dalej jadł. Ty również zaczęłaś jeść ale na pewno o wiele mniej zachłannie od blondyna.

Bloody painter

Ty i Helen siedzieliście w twoim pokoju i rysowaliście, właściwie to bardziej Helen cię uczył rysować. Od kiedy zaczęłaś brać u niego "lekcje" poprawiłaś się z rysowaniem co cię bardzo cieszyło a chłopaka cieszyło, (mimo, że nie okazywał tego tak jak ty) że nie marnuje czasu ucząc cię.
-ide po coś do jedzenia, też chcesz?-wstałaś z krzesła na którym siedziałaś i spojrzałaś na czarnowłosego który siedział na twoim łóżku
-tak-helen wział kartkę na której aktualnie rysowałaś jego aby sprawdzić jak ci idzie a ty w tym czasie poszłasz do kuchni po coś do jedzenia. Stwierdziłaś, że najlepszą opcją będzie zrobienie zwykłych tostów francuskich, tak więc zaczęłaś je robić. Po parunastu minutach wróciłaś do pokoju z dwoma talerzami gofrów, zauważyłaś, że niebieskooki praktycznie nie zmienił swojej pozycji i dalej rysował, nawet na ciebie nie spojrzał jak weszłaś. Podałaś mu talerz i usiadłaś obok niego
-mam nadzieję, że będzie ci smakować-zaczełaś jeść i wzięłaś swoją kartkę z rysunkiem
-musisz poćwiczyć rysowanie ust i proporcje...-powiedział chłopak i zaczął jeść.
-dobrze-odłożyłaś spowrotem rysunek na biurko i w spokoju się zajadałaś.
Po skończonym posiłku obserwowałaś jak Helen rysuje, lekko się zarumieniłaś co chłopak zauważył
-dobrze się czujesz? Jesteś czerwona...-spojrzał na ciebie kantem oka po czym wrócił do kartki
-czuje się dobrze...ładnie ci wyszło-uśmiechnełaś się do czarnowłosego
-wiem...-odpowiedział ci oschle. Po jakiejś minucie zrobił coś co się zdziwiło, a mianowicie dał ci rysunek
-weź go skoro ci się podoba-dalej się rumieniąc wzięłaś od niego kartkę mówiąc ciche "dziękuję", po czym on wstał i zaczął kierować się do wyjścia
-musze już iść, pa...-wyszedł z twojego pokoju a ty zaczęłaś się patrzeć z uśmiechem na swój portret.

Mam nadzieję, że podoba wam się trzeci rozdział tej książki (który ma 2060 słów bez tej dopiski), jeżeli macie jakieś pomysły na następne rozdziały lub propozycje postaci napiszę w komentarzu

~Melloy 🖤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro