Rozdział 1 - "Witaj w Rezydencji Creepypast".
Bianca POV.
Obudziłam się w jakimś dziwnym miejscu, zupełnie nie przypominającym mojego domu.
Powędrowałam wzrokiem po pomieszczeniu i na pierwszy rzut oka było zadbane.
Usiadłam na łóżku, podpierając się łokciami i jeszcze raz się rozejrzałam.
Czułam się niekomfortowo. W końcu znalazłam się w całkiem obcym miejscu i nawet nie wiem kto mnie tu sprowadził.
Moje spojrzenie zatrzymało się na dłużej przy małym drewnianym stoliczku nocnym.
Leżały tam gumki z liści, których używałam do związywania moich nieusłuchanych włosów.
Teraz opadały mi niedbale na twarz i mimo ciągłego poprawiania ich to tak czy siak wracały do dawnej pozycji.
Westchnęłam zrezygnowana.
- Kto rozpuścił mi włosy? - powiedziałam sama do siebie.
Chciałam się podnieść i stąd pójść.
Moje bose stopy zetknęły się z zimnymi panelami.
Już miałam wstać, ale straciłam czucie w nogach i poleciałam na ziemię.
Nie miałam z nią jednak bliższego kontaktu niż dziesięć centymetrów, ponieważ poczułam, że ktoś złapał mnie za ramiona i usadowił spowrotem na łóżku.
Nade mną stał wyższy ode mnie szatyn.
Był ubrany w brązowo-żółtą bluzę z kapturem, który był założony na jego głowę. Jej rękawy były koloru turkusowego (dop.aut. chyba...sorki, jeśli, źle opisałam, jestem daltonistką xD). Na oczach widniały gogle, a czarna chusta zasłaniała połowę jego twarzy.
Patrzył na mnie z zaciekawieniem po czym uśmiechnął się lekko.
Byłam zbita z tropu.
- Kim ty jesteś ? - zaczęłam powoli.
- Nazywam się Toby Erin Rogers. Wszyscy mówią na mnie Ticci Toby lub poprostu Toby, a ty ?
- Jestem Bianca...
Chłopak oczekiwał, że podam mu nazwisko.
Tak szczerze po tym wszystkim mało co pamiętam.
- Gdzie ja jestem ? - rozglądałam się po pokoju zdezorientowana.
- Witaj w Rezydencji Creepypast. - ukłonił się teatralnie na co mimowolnie się zaśmiałam - Chodź przedstawię Cię innym - złapał mnie za nadgarstek i pociągnął za sobą (dop.aut. miota nią jak szatan xD).
Ciągnął mnie tak przed długi korytarz, aż do momentu, gdy otworzył wielkie drewniane drzwi i znaleźliśmy się w kolejnym pomieszczeniu.
Wytrzeszczyłam oczy na ten widok.
Było tam bardzo nastrojowo.
Czarno - czerwone ściany dodawały nieco mroczną atmosferę, co wcale mi nie przeszkadzało.
Po środku dostrzegłam czerwoną sofę i telewizor stojący na przeciwko.
Z moich obserwacji dało się stwierdzić, że to salon.
Nie był jednak pusty.
Na kanapie siedziało kilka osób.
Wyglądały...dość specyficznie.
Ponownie związałam włosy, ponieważ mi przeszkadzały oraz za namową Toby'ego przekroczyłam próg pokoju.
W tym momencie wszystkie oczy były skierowane w moją stronę.
Nie dziwię się wcale.
Jakiś nieproszony gość wchodzi do ich rezydencji.
W takim świetle musieli mnie teraz widzieć.
Zatrzymałam się na środku pokoju i odwróciłam w ich stronę.
Wstydziłam się odezwać, więc Toby wszystko załatwił (dop.aut. Ona się wstydziła ? xD).
- To jest Bianca. Ta dziewczyna, którą wraz z Masky'm i Hoodie'm znaleźliśmy w lesie - domownicy zaczęli wymieniać się zdaniami.
Sama nie wiedziałam co mam myśleć w tej sytuacji. Najlepszym według mnie rozwiązaniem było stąd uciec.
Ta niezręczna cisza trwała jakby w nieskończoność.
- A więc to ty - odezwał się szatyn w masce, podnosząc się z sofy.
Nosił na sobie żółtą kurtkę, ale najbardziej moja uwagę przykuła biała maska, która widniała na jego twarzy - Jestem Masky. Miło mi - podał mi rękę. - To jest mój brat Hoodie. Jest trochę nieśmiały, ale przyzwyczai się.
- C-cześć - pomachał niepewnie chłopak.
Jego także żółta bluza zakrywała mu całą twarz.
- Pewnie chciałabyś wrócić do domu co ? - wtrącił się Toby.
- Nigdy ! Wszędzie tylko nie tam -
Widać było, że wszyscy się zdziwili ja tylko westchnęłam i zaczęłam mówić - J-ja zab-biłam swoją m-mamę - wydukałam - Błagam nie dzwońcie na policje.
Chłopacy patrzyli na mnie z głupawymi minami, ale po chwili wybuchli śmiechem.
- Co w tym śmiesznego ?
- Spoko, my wszyscy tutaj zabijamy - Toby oparł się o telewizor, aby nie upaść - W takim razie chodź, zaprowadze Cię do jakiegoś pokoju.
Skinęłam głową i poszłam za nim.
- Mam nadzieje, że nie będzie Ci przeszkadzać współlokatorka.
Pokręciłam przecząco głową.
Wkurzyć mnie jest raczej trudno.
Zawsze starałam się patrzeć na świat przez różowe okulary, co nie zawsze mi się udawało.
- To tutaj - otworzył drzwi i pożegnał się ze mną.
Zajrzałam do środka.
Na jednym z łóżek siedziała jakaś dziewczyna, oglądająca zdjęcia.
Czarnowłosa z wyjątkowo bladą cerą, przez jej włosy przechodziło różowe pasemko.
Wszystko to było związane w kucyka.
Przyjrzałam się jej twarzy i dostrzegłam rozcięty uśmiech.
Tak samo jak ten chłopak w białej bluzie z salonu.
Wzięłam głęboki wdech tym samym wchodząc do środka.
Odchrząknęłam na co dziewczyna wzdrygnęła się i popatrzyła na mnie.
- Cześć, jestem Bianca. Miałam mieć tu pokój. Jak się nazywasz ?
- Jestem Nina. Nina The Killer - dwa ostatnie słowa powiedziała z wielkim entuzjazmem. Wywołało to u mnie lekkie wytrącenie z równowagi - Tam jest twoje łóżko - wskazała na nierozłożoną kanapę stojącą w rogu pokoju.
Uśmiechnęłam się w ramach podziękowania i dosłownie padłam twarzą na łóżko.
- Zmęczona ? - podniosła wzrok z pod albumu.
- Tak, okropnie mnie głowa boli - przyłożyłam palce do skroni, lekko je masując.
- Ja już wiem jak Ci pomóc - zamknęła segregator zdjęć i razem z nim niczym tarzan wskoczyła na moje wyro - Chcesz popatrzeć ?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie masz wyjścia - zachichotała.
Przez kolejne trzy godziny byłam zmuszona oglądać zdjęcia kolesia pod pseudonimem "Jeff The Killer".
Jak był mały, jak jadł, jak spał, jak oglądał telewizję, nawet jak się kąpał.
Widać, że ona to ma obsesję.
Gadała wręcz o każdym jego oddechu.
Opowiedziała mi nawet o jego zatwardzeniu, co bardzo mnie zniesmaczyło.
Mój pierwszy dzień w Willi Slenderman'a był nienajlepszy.
Czeka mnie jeszcze podobno dzisiaj spotkanie z samym wielkim gospodarzem.
Jak się później okazało, dosłownie wielkim.
Ten mężczyzna miał z dobre kilka metrów.
Najdziwniejsze było to, że nie wykryłam u niego twarzy.
Podczas jego nudnego monologu (dop.aut Monologu, bo go nie słuchała xD) próbowałam rozkminić jakim cudem on się swobodnie przemieszcza po rezydencji.
Na całe szczęście na pomoc mi przybyli jego proxies, którzy mieli wyruszyć do lasu na wieczorny patrol.
Człowiek wydawał się miły, ale okropnie sztywny i zanudzał.
Po powrocie do pokoju byłam tak padnięta, że już nawet nie miałam ochoty zwiedzać.
_______________________________________
Oto pierwszy rozdział nowego opka.
Jesteście gotowi, aby poznać Bloody Lucy ?
To czekajcie na kolejny rozdział ;*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro