8."Ja też."
- Przy mnie będziesz bezpieczna. - powtarzał chłopak gładząc ręką jej plecy. Dzięki jego bliskości dziewczyna uspokajała się. Czuła że mogła mu zaufać, chodź niewiele o sobie wiedzieli.
Gdy Calum ją zobaczył nie mógł powstrzymać uśmiechu. Miał w swoich ramionach osobę o której myślał przez ostatnie tygodnie. Jak zobaczył jej łzy nie mógł powstrzymać własnych. Obwiniał się za to, że zachęcał ją do przyjścia na tą imprezę. A gdy wypowiedziała jego imię jego serce zaczęło mocniej bić tak jak i jej.
Ta dwójka potrzebowała kogoś bliskiego. On nigdy nie miał dziewczyny, która by pokochała go prawdziwą i szczerą miłością. Ona nigdy nie miała nikogo bliskiego, rodzice nigdy nie mieli dla niej czasu. Chcieli szczęścia, ale jeszcze nie wiedzieli, że on był jej szczęściem, a ona jego.
Dziewczyna oderwała się od szatyna i spojrzała w jego oczy. Chłopak delikatnie otarł jej mokre policzki, a ona starła spływającą łze która pojawiła się przez szczęście. Swoją dłonią gładził jej lekko zaczerwieniony policzek.
- Cieszę się, że tu jesteś. - powiedział patrząc na nią. Na jej twarzy zawitał uśmiech, uśmiech wywołany jego osobą.
- Ja też. - powiedziała badając wzrokiem jego twarz. Zatrzymała się na jego błyszczących, brązowych oczach. Chciała go spotkać chodź wiedziała, że to za szybko, ale cieszyła się, że ma go teraz przed sobą.
- Chodź. - wyszeptał łapiąc ją za dłoń. Dziewczyna nie zastanawiając się poszła za nim.
- Gdzie chcesz mnie wziąć? - zapytała brunetka, a on jedynie się uśmiechnął. Po dziesięciu minutach stali przed dużym beżowym domem. - Czemu mnie zabrałeś do siebie? A twoi przyjaciele?
- Spokojnie. - przyłożył delikatnie dłoń do jej policzka. - Oni mieli gdzieś wyjść. - uśmiechnął się delikatnie. Ruszyli oboje w stronę drzwi. Gdy weszli do środka usłyszeli muzykę z salonu. Chłopak spuścić głowę, ale po chwili popatrzył na brunetke. - Przepraszam cię. Myślałem, że ich nie będzie.
Dziewczyna popatrzyła na niego z uśmiechem.
- Nic nie szkodzi. - przytuliła chłopaka, a on ponownie poczuł to ciepło w środku. Pierwszy raz od kilku miesięcy był prawdziwie szczęśliwy.
- Calum? Już wróciłeś? - szatyn usłyszał głos jednego ze swoich przyjaciół.
- Ta...
- Wiesz przepraszamy cię. - chłopak dobrze wiedział, że to Michael, bo on zawsze odczuwał największe poczucie winy i pomagał w najgorszych problemach, lecz jak on je miał nie chciał nikogo w nie mieszać ponieważ bał się o przyjaciół. - Nie chcieliśmy cię urazić, bo w końcu nie każdy ma szczęście do poznania osoby z którą się jedynie wymienia wiadomości. - wyznał fioletowowłosy. Calum jedynie uśmiechnął się do dziewczyny i łapiąc jej dłoń udał się do salonu.
- Chłopaki, to jest Sally.
Przepraszam że dopiero dziś i teraz. Byłby wcześniej ale chora jestem, czyli trochę słabsza i zapałam. Przepraszam was.
-IDIOT-♥
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro