11."Już spokojnie."
NIE SPRAWDZONY
CALUM
Ja: Sally, gdzie jesteś?
Ja: Nie mogę cię znaleźć.
Sally❤: Calum prosze pomóż.
Ja: Sally! Gdzie jesteś?!
Gdy przez dłuższy czas nie dostawałem odpowiedzi, schowałem telefon do kieszeni i poszedłem w stronę szatni. Gdy wszedłem usłyszałem śmiech i krzyki. Skierowałem się tam gdzie słyszałem głosy. Zobaczyłem tłum ludzi. Nagle dostałem SmS-a, szybko wyciągnąłem telefon.
Sally❤: Jestem w szatni.
Uderzyłem z całej siły w szafki i tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich. Niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem a inni ze strachem. Wszyscy się odsuneli, a ja zobaczyłem Matt'a i Eve, jak widać dalej nie zdali. Sally stała w kącie i miała policzki zalane łzami. Popatrzyłem na tą dwójkę. Eve zawsze się mnie bała, a z Matt'em zawsze sobie radziłem.
- Kogo moje piękne oczy widzą? - uśmiechnął się blondyn.
- Ta... bo dziewczyny zawsze lubiły patrzeć w te twoje gówniane oczy i to dosłownie. - powiedziałem z uśmiechem. Eve od razu się wycofała.
- Czego tu chcesz? -warknął.
- Uspokój się bo ci kaganiec założę. - podszedłem do niego i popatrzyłem na jego szpetną morde. Chwilę tak stałem, ale w końcu złapałem go za bluzkę i uniosłem lekko do góry. - Nie będę się z tobą cackał jak dawniej tylko powiem w prost, jak jeszcze raz choćby na nią spojrzysz to tak cię załatwię, że cię własna matka nie pozna. - wysyczałem przez zęby i go puściłem, a on szybko zwiał. - A wy co?! Rozejść się! - krzyknąłem i każdy poszedł w swoim kierunku. Odwróciłem się i szybko podbiegłem do zapłakanej brunetki. Ona od razu się do mnie przytuliła i zaczęła płakać. - Już spokojnie jestem przy tobie. Nic ci już nie grozi. - uspokajałem ją, pocierając dłonią jej plecy.
- Dziękuję, że jesteś Calum. - wyszeprała i wtuliła się we mnie bardziej.
- Zawsze będę, słońce. - pocałowałem ją w czubek głowy. - Może zabiorę cie do domu.
- Nie chce tam wracać. - po jej policzkach spłonęło jeszcze więcej łez.
- Już spokojnie. - otarłem jej policzki z łez. - Pójdziemy do mnie. - złapałem jej małą dłoń i poszliśmy w stronę wyjścia.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro