Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

11."Już spokojnie."

NIE SPRAWDZONY

CALUM

Ja: Sally, gdzie jesteś?

Ja: Nie mogę cię znaleźć.

Sally❤: Calum prosze pomóż.

Ja: Sally! Gdzie jesteś?!

Gdy przez dłuższy czas nie dostawałem odpowiedzi, schowałem telefon do kieszeni i poszedłem w stronę szatni. Gdy wszedłem usłyszałem śmiech i krzyki. Skierowałem się tam gdzie słyszałem głosy. Zobaczyłem tłum ludzi. Nagle dostałem SmS-a, szybko wyciągnąłem telefon.

Sally❤: Jestem w szatni.

Uderzyłem z całej siły w szafki i tym samym zwracając na siebie uwagę wszystkich. Niektórzy patrzyli na mnie ze zdziwieniem a inni ze strachem. Wszyscy się odsuneli, a ja zobaczyłem Matt'a i Eve, jak widać dalej nie zdali. Sally stała w kącie i miała policzki zalane łzami. Popatrzyłem na tą dwójkę. Eve zawsze się mnie bała, a z Matt'em zawsze sobie radziłem. 
- Kogo moje piękne oczy widzą? - uśmiechnął się blondyn.

- Ta... bo dziewczyny zawsze lubiły patrzeć w te twoje gówniane oczy i to dosłownie. - powiedziałem z uśmiechem. Eve od razu się wycofała.

- Czego tu chcesz? -warknął.

- Uspokój się bo ci kaganiec założę. - podszedłem do niego i popatrzyłem na jego szpetną morde. Chwilę tak stałem, ale w końcu złapałem go za bluzkę i uniosłem lekko do góry. - Nie będę się z tobą cackał jak dawniej tylko powiem w prost, jak jeszcze raz choćby na nią spojrzysz to tak cię załatwię, że cię własna matka nie pozna. - wysyczałem przez zęby i go puściłem, a on szybko zwiał. - A wy co?! Rozejść się! - krzyknąłem i każdy poszedł w swoim kierunku. Odwróciłem się i szybko podbiegłem do zapłakanej brunetki. Ona od razu się do mnie przytuliła i zaczęła płakać. - Już spokojnie jestem przy tobie. Nic ci już nie grozi. - uspokajałem ją, pocierając dłonią jej plecy.

- Dziękuję, że jesteś Calum. - wyszeprała i wtuliła się we mnie bardziej.

- Zawsze będę, słońce. - pocałowałem ją w czubek głowy. - Może zabiorę cie do domu.

- Nie chce tam wracać. - po jej policzkach spłonęło jeszcze więcej łez.

- Już spokojnie. - otarłem jej policzki z łez. - Pójdziemy do mnie. - złapałem jej małą dłoń i poszliśmy w stronę wyjścia.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro