Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

02. Pedofilski związek zakończony zgonami

- Przyjechać po ciebie? - spytała mama gdy zaparkowała pod domem Zayna.

- Nie, wrócę autobusem. Pa mamo - cmoknąłem ją w policzek i wysiadłem zabierając plecak. Mama pomachała mi zanim odjechała. Podszedłem do drzwi zapukałem. Otworzyły się od razu. Zobaczyłem kobietę.

- Zayn, ktoś do ciebie! Muszę już iść! - krzyknęła we wnętrze domu mijając mnie i idąc do auta zaparkowanego na podjeździe. Zamrugałem kilka razy zdezorientowany.

- Wchodź - powiedział Zayn pojawiając się przede mną. Zacisnąłem usta i wszedłem do środka.

Nie byłem w stanie się powstrzymać i rozglądałem się po wnętrzu domu Zayna.

- To była twoja mama? - spytałem zanim zdążyłem ugryźć się w język.

- Siostra - mruknął - Chodź - ruszył do schodów a ja za nim.

- Co wiesz o Romeo i Julii? - spytałem. Weszliśmy do pokoju a ja przystanąłem oglądając ściany jego pokoju. Każdy skrawek był pokryty rysunkami, czasami było to graffiti, czasami zwykłą farbą czy nawet kredkami - Whow - wyszeptałem. Na jednej ze ścian, nad łóżkem którym był zwykły materac położony na podłodze. Podszedłem do ściany i dotknąłem opuszkami palców rysunku dziewczyny.

- Możemy przejść do rzeczy? - warknął a ja odskoczyłem od ściany.

- J-jasne - wymamrotałem i sięgnąłem do plecaka wyjmując z niego dwa egzemplarze Romea i Julii. Podałem jeden Zaynowi a on od razu odłożył go na bok - Więc..

- To jest bez sensu - powiedział przerywając mi. Położył się na plecach na materacu i wbił wzrok w sufit - Mamy zająć się tak idotyczną książką?

- To historia miłosna - wymamrotałem wciąż stojąc w miejscu nie wiedząc gdzie i czy w ogóle mogę usiąść.

Oprócz ubrań porozrzucanych na podłodze, stała tu komoda na której były puszki, najpewniej spray'e. Było też zarzucone bibelotami biurko i fotel z którego Zayn zrobił garderobe.

- Serio? - uniósł się na łokciach patrząc na mnie - Historia miłosna? Raczej pedofilski związek który doprowadził do tylu zgonów.

Zmarszczyłem brwi i zassałem dolną wargę nie wiedząc co mógłbym mu powiedzieć.

- To była prawdziwa miłość. Byli w stanie zginąć za siebie - wyszeptałem.

- Widzieli się pięć sekund? Góra pół minuty i już się w sobie zakochali? Nie mów mi że wierzysz w to gówno - powiedział prychając. Położył się znowu wpatrując w sufit.

- Uh, wierzę w miłość - odparłem - Ty nie?

- Nie.

Spuściłem wzrok na swoje buty.

- Pomyślałem.. - zacząłem niepewnie - Pomyślałem że moglibyśmy..

- Wyjaśnić, postarać się wyjaśnić - powiedział znowu wcinając mi się. Powstrzymałem westchnienie - Tą niby miłość. Czemu się pokochali. I czemu tak mocno.

- To.. dobry pomysł - wymamrotałem i uśmiechnąłem się do niego słabo.

- O co ci chodzi? - warknął wywracając oczami gdy spojrzal na mnie

- O nic - powiedziałem szybko - Ja.. pójdę już - wyszeptałem a gdy szedłem do drzwi obok materaca na którym leżał, złapał mnie za nadgarstek. Spojrzałem na niego zdziwiony.

- Nie każę ci przecież iść - odparł ciągnąc mnie za rękę. Rozejrzałem się po pokoju.

- To ty to wszystko narysowałeś? - spytałem.

- Tak - puścił moją dłoń.

- Masz talent - uśmiechnąłem się lekko - Nie myślałeś o, no nie wiem, akademii? Myślę, że dostałbyś się bezproblemu.

- Myślałem - powiedział zagryzając dolną wargę. I, cholera, wyglądał wtedy tak uroczo - W Nowym Yorku jest akademia na którą chciałbym się dostać po liceum. Ale nie mam szans.

- Czemu? - zmarszczyłem brwi.

- Wątpię by przyjęli kogoś kto jest rok nauki w plecy, ma tatuaże i cholerne nie wyparzony język - posłał mi uśmiech. Nie rozumiałem czemu jest miły, ale zdecydowanie wolałem go w tej wersji.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro