Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 3


ZSRR wydobył z siebie ryk jaskiniowca, który dopiero wyszedł z jaskini i słońce go oślepiło. 

- Rzeszaaaaaa! - wybiegł z pokoju, niczym zygzak McQueen. Szybkość to moje drugie imię! A nawet i trzecie. I need for speed normalnie.

Rzesza tymczasem na palcach wszedł do łazienki i właśnie mył zęby. - o szlag...jednak zauważył...a myślałem że więcej czasu spędzi z tymi swoimi szurami...- jęknął w duchu. 

Ostrożnie zamknął drzwi. Usłyszał lekkie szczeknięcie mechanizmu.

Jednak

Czuły

Słuch 

Jaskiniowca Sebixa usłyszał!

- Tuuuu cię mam, zdrajcooo! - wrzasnął wpadając na drzwi. - nie wyjdziesz stąd...- zaczął smyrać rękami po szybce na górze, niczym w horrorze.

Brakowało tylko krwawych śladów. 

- AAAAAAAAA! - Rzesza aż popuścił. - ZWARIOWAŁEŚ GŁUPOLU?! Chcesz bym na zawał zszedł? - zdecydował że dalsze ukrywanie i tak nie pomoże. MUSIAŁ się zaszczepić. A co mu w tym pomoże? Okienko w łazience! Oj tak...było! Może nie tuż koło deski sedesowej...byłoby to bardzo niepokojące, ale tak, by można było tylko zobaczyć umywalkę, jak człowiek grzecznie myje ręce po skorzystaniu z toalety. Rzesza zawsze to robił i zawsze można go było widzieć z okna. A teraz to okno jest jego przepustką do wolności! I szczepionki! Szkoda, że ZSRR nie może zmusić do tego...byłoby łatwiej. Ale niech sobie sam żyje w swojej bańce szuryzmu. Aż dziwne że nie poleciał lizać desek klozetowych w publicznych toaletach jak niektórzy jego pokroju. 

Westchnął tylko. Ubrał się tak jak mógł, bez wychodzenia z pomieszczenia do swojego pokoju i wymruczywszy ponure: sayonara, zaczął wychodzić przez okno. 

Cały czas błogosławił w myślach swoją gibkość i wagę, bo łatwo mu to przyszło. Taki Rosjanin ze swoim bębenem wódkowym, miałby problem. Ale nie żeby gapił mu się na bebeh! Ale był gigantyczny! 

Niczym szczupak uciekający przez oczka w sieci, Rzesza uciekł z własnego domu. 

Z własnej łazienki. 

I to w ostatniej chwili.

Bowiem właśnie wtedy puściły drzwi do łazienki.

Wkroczył do niej ZSRR z siekierą. 

- HERE'S JOHNNY! - zawołał z miną szaleńca.

- Będziesz mi odkupywał drzwi! - wrzasnął Niemiec. - a ja zainstaluję antywłamaniowe! - dopiero po wykrzyczeniu tych słów, pożałował, że zdradził swoją pozycję.

Rosjanin poruszył swoimi pijackimi oczami, które już widziały rentę pijacką w garści, w stronę głosu. - Tu jesteś synu marnotrawny!

- Jeśli jestem synem, to praktykujemy kazirodztwo! - pisnął Rzesza, uciekając po trawie.

- CO W RODZINIE, TO NIE GINIE! - wrzasnął za nim Rosjanin. 

Jednak uratował Rzeszę fakt

Że miał rację.

ZSRR rzeczywiście nie zmieścił się w oknie. Przeszła głowa (i tak w niej nic nie było) oraz ramiona. Ale drugą część, łącznie z d00pką została w łazience. Może to i lepiej.


- Papaaaa! Wrócę niedługo! - krzyknął do niego rozbawiony

 Rzesza.

I już go nie było. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro