Rozdział 1
- Ja nie chcę! - fuknął ZSRR, krzyżując ręce na piersi. - Nie i już!
- o co ci chodzi, człowieku?! - warknął Rzesza. - Przecież to nawet nie boli! Nie poczujesz ukłucia!
- Nie pozwolę, by ktoś mi wkłuł autyzm! Albo jakieś metale ciężkie, czytałeś skład takich szczepionek? Rtęć, ołów...
- ...czyli ty z takich...- Niemcowi opadły ręce.
- z takich czyli z JAKICH?!
- Szurów!
- Nie jestem szurem! Nie noszę foliowej czapeczki i nie widzę wszędzie kosmitów!
- od ciebie aż słychać ,,szur, szur" jak chodzisz!
- Nieprawda! Szczepionki powodują autyzm, to fakt, a nie opinia!
- Jaki fakt? Zdzielę cię zaraz!
- Oho! Wystarczyło wspomnieć o szczepionce, a już jesteś agresywny! Widzisz? Ja nie chcę autystycznego chłopaka!
- Nie wytrzymam zaraz! Nikt nie będzie miał autyzmu, jasne?!
- Zobaczysz, że mam rację! Oglądałeś filmiki z żółtymi napisami?! Tam mówią samą prawdę! - ZSRR usiłował przekonać kolegę. - Puszczę ci!
- Chyba żółtego YouTube'a! - syknął Rzesza. - Nie kompromituj się!
- Ja się kompromituję? Ja? A wy wszyscy co idziecie niczym barany na rzeź...już was kontrolują! Szczypawka a potem niewiadomo co...każą wam co chwila nową dawkę stosować! Nie poprzestanie na dwóch! Zobaczysz! I będzie: a ZSRR mówił...nie dał się zaczipować! A ja byłem taki głupi!
- Jasne, jasne! - Przewrócił oczami Rzesza. - Yhm na pewno. To raczej ty zachorujesz na Covid, wylądujesz w szpitalu pod respiratorem i będziesz żałować, że się nie zaszczepiłeś.
- Covid nie istnieje! To tylko wymysł, by nas zamknąć w domach! I zaczipować! Wyłącz TV, włącz myślenie!
- nie wierzę...
- Plandemia!
- Gdybyś mógł, to byś dołączył do tych co kible w samolotach liżą...
- Robiłem to! - stuknął się w pierś Rosjanin, jakby to był powód do dumy. - I widzisz? Nie zachorowałem! Jestem żywym dowodem, że ta Plandemia została wymyślona przez możnych tego świata! Iluminati, Żydzi...oni wszyscy kierują nami jak kukiełkami! Trzeba się wyrwać!
- ...Idę coś wypić, bo ciebie na trzeźwo się nie da słuchać. - jęknął Rzesza, krzywiąc się. - I ja cię takiego brudnego całowałem. Ochyda. Teraz mi się chce żygać.
- Jakoś też się nie pochorowałeś!
- OCHYDA! Nie wytrzymam, idę umyć zęby! - wrzasnął Rzesza. - Już się nie dam pocałować! Przecież ty jesteś taka chodząca bakteria!
- Przecież to już dawno było! - zaśmiał się ZSRR. - po co chcesz teraz myć zęby? Poza tym jestem zdania, że częste mycie skraca życie!
- Teraz mamy myć ręce i dezynfekować je! Żeby się Covida nie nabawić! - Rzesza nadal twardo postanowił umyć całą jamę ustną, nie tylko zęby.
- Telewizja kłamie! Nikt z nas się nie zaraził!
- Naraziłeś mnie i siebie na poważną chorobę, tylko dlatego, że tak ci powiedziały żółte napisy?! Wiesz, że mogę w takim razie prosić o rozwód?! - odwrócił się do niego Niemiec z pianą z pasty w ustach.
- Niby dlaczego rozwód?! Że mam otwarty umysł?!
- Przecież ty chciałeś się zarazić tym świństwem i mnie zarazić! Mielibyśmy kolejny szczyt zachorowań! I wylądowali byśmy w szpitalu. Dziękuję bardzo, ty czyhasz na moje życie! Ty i te twoje żółte napisy!
- One mówią prawdę!
- Guano a nie prawdę!
- Jeszcze mi podziękujesz!
- Co ty wyrabiasz?! To się nie szczep! Ale mnie nie możesz rozkazywać! - odparł Rzesza, wycierając usta. - Już się zarejestrowałem. - powiedział spokojnie. - Pierwszą dawkę mam jutro.
- CO?! - ZSRR wybauszył oczy. - Nie rób tego! Nieeeeeee! - upadł na kolana i zaczął wrzeszczeć jakby mu kumpel umierał.
Wyglądał niczym z memu.
- To już zaklepane. Twoje krzyki nic nie zmienią. - odparł Niemiec wzruszając ramionami. Nie zaprzeczał, śmieszył go widok wijącego się i tarzającego po ziemi męża. Był taki...relaksujący.
- Jak mogłeś to sobie zrobić?! - jęknął Rosjanin jakby Rzesza przynajmniej sprzedał siebie na organy.
- Normalnie? Bo dbam o swoje zdrowie?
- Dbasz?! Dbasz? Idziesz za tłumem!
- Błagam, skończ z tym...
- Dość tego! Idziesz oglądać filmiki z żółtymi napisami! Może jeszcze da się ciebie uratować!
- Błagam nie...- jęknął Rzesza. - Ja stąd spadam! - krzyknął i wybiegł z pokoju.
- Wracaj tu, ty tchórzu! - wrzasnął za nim ZSRR. - Uratuję cię! Nie dam ci się zaczipować!
Rzesza zamknął się u siebie, aż ZSRR przestał walić pięściami w drzwi.
Oj, będzie ciężko.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro