Rozdział 2
Rano ZSRR nadal próbował wszystkiego, by tylko Rzesza nie poszedł się zaszczepić.
- Mówię ci...dostaniesz autyzmu! Te szczepionki nie są w ogóle przebadane! Covid to ściema! Nie ma żadnej pandemii! - wywrzaskiwał mu do ucha hasła szurostwa. - zobaczysz...chcą ograniczyć populację, dlatego to robią! Umrzesz tydzień po podaniu drugiej dawki! Nie rób sobie tego, nie idź jak bezmyślny baran na rzeź!
- Wiesz ile jest chemii w takiej szczepionce? - zapytał go, gdy ten jadł śniadanie.
Rzesza przegryzł kanapkę na pół. - Jeszcze jedno pytanie z gatunku głupich a cię rozszarpię!
- Jakie z gatunku głupich? Muszę cię ratować przecież! Nie moja wina, że jesteś głuchy na argumenty! - ZSRR uderzył pięścią w stół aż wszystko się zatrzęsło.
- No wiesz co?! Jestem dorosły i chyba potrafię zdecydować sam, czy się zaszczepię! A teraz daj mi zjeść w spokoju! - ugryzł ostentacyjnie kawałek kanapki, który jeszcze miał w rękach.
- Nie! Nie pozwolę! - zawołał łapiąc za swoje fraki i rozrywając ubranie na piersiach, jakby pod spodem miał mieć swój kostium superbohatera.
- Bo jam jest Kapitan Szur? - jęknął Rzesza, robiąc facepalma. Przed chwilą prawie się zakrztusił, gdy ten zaczął świecić gołą klatą. - Stawiam wyżej medycynę ludową niż badanie lekarzy?!
- No oczywiście! Nasze babuszki wiedziały co robiły!
- Trzymajcie mnie...
- Widzisz? Twoje ciało też nie chce iść! Tylko ty, głupi, ah jakże głupi, pragnie uszkodzić siebie.
- ZSRR...bo cię naprawdę wygonię z MOJEGO domu! - krzyknął.
- Nie możesz! Mój spłonął! Nie mam gdzie spać, pamiętasz? - Rosjanin ułożył usta w dziubek.
- To się zachowuj normalnie...
- Ale ja się zachowuję normalnie...
- Właśnie widzę! Stoisz mi na stole w pozie Kapitana Świra.
- Ej! - zszedł od razu. - Tylko nie Kapitana Świra!
- A jakbyś siebie okreslił, co?! Kapitan żółty YouTube?
- Chciabyś! Kapitan Wyzwoliciel! - znowu zrobił pozycję bohaterską, ale przynajmniej na ziemi.
- Taaaa...jasne...wyzwoliciel od myślenia?
- wyzwoliciel od BRAKU myślenia!
- Ty tak twierdzisz!
- Wszyscy tak twierdzą!
- Jacy wszyscy?
- No...ci z mojego bloga. Założyłem blog na temat ratowania innych.
- SZUROWSKI BLOG ZROBIŁEŚ?!
- Nie SZUROWSKI! Wszyscy mi kibicują, żebym ciebie nie wysłał na szczepienie. Bo boją się że umrzesz. Widzisz? To są prawdziwi przyjaciele! Nie znają cię, ale boją się o ciebie! Przeproś ich!
- Kogo mam przepraszać?! Jakiś randomów z neta, tylko dlatego że sami są szurami? Zaszczepię się, bo nie chcę mieć powikłań po Covidzie, ani nie mam zamiaru go ciężko przejść, jasne?! I nikt, również ty, mnie z tego postanowienie nie ,,wyleczy"! - zrobił palcami cudzysłów.
- Oh nie! Odmawiasz współpracy! Muszę podzielić się tym na blogu! - od razu usiadł przy ławie, wyciągając niewiadomo skąd komputer i otwierając go.
- Skąd...ty to masz? - spytał słabo Rzesza.
- Tajemnica!
Niemiec odsunął się od niego prawie natychmiast. - Toooo...ty sobie siedź i pisz tego bloga a ja idę wypić kawę. - od razu zniknął z oczu chłopaka.
- Jasne...jasne...- zbył go machnięciem ręki.
Właśnie kończył pisać posta na blogu:
Czemu Rzesza nie wie, że chcę dla niego dobrze? Cały czas się opiera! Powiedziałem mu po dobroci co się stanie, jak się zaszprycuje, nie posłuchał. Co powinienem zrobić?
- Nagle odsunął się od pulpitu. - Hmm...chyba najpierw powinienem unieruchomić Rzeszę, a dopiero potem pis
ać...
Rozejrzał się.
Rzesza zwiał!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro