Przy tobie
Wstałam i poszłam do kuchni. Zobaczyłam kartke od Kubusia.
13 w parku. Miałam półtorej godziny. Super... Kubaaa uprzedzaj.
Zostawiłam kartkę zakochańcą. Sama się ogarnęłam i wyszłam 20 minut przed czasem.
Byłam w parku O 12:57 czas idealny. Nagle czuję jak ktoś daje mi bukiet róż do rąk i zasłania oczy.
-Zgadnij kto to. -szepnął do ucha Kuba.
-Hmm... Czyżby to Kuba Grabowski?
-Ale ty mądra skąd wiedziałaś? -zaśmiał się i pocałował mi dłoń.
-Chciałbym Ci powiedzieć coś ważnego.
Motyle w brzuchu.
Uklękł przede mną.
-Paulina wiem że nie jestem może idealny, mam wiele wad, ale mimo to bardzo mi się podobasz. Chciałbym się zapytać czy chciałabyś zostać moją dziewczyną?
Spłynęła łezka po poliku. Pierwszy raz słyszałam tak szczery głos z ust chłopaka.
-Kubuś wstań, to nie zaręczyny i ludzie sie na nas dziwnie patrzą.
Kuba wstał i wytarł moją łze, wiem że czekał na moją odpowiedź ale ja sama nie wiedziałam co mówić, z jednej strony chciałam z nim być a z drugiej nie, jakie to pojebane!
-Tak Kuba zostanę twoją dziewczyną
Chłopak wziął mnie na ręce i się strasznie cieszył. Nie wiedziałam jeszcze jak to wszystko będzie wyglądać ale cieszyłam sie chwilą, gdy Kuba sie troszkę uspokoił zaczął całować mnie po całej twarzy omijając usta, zdenerwowało mnie to wiec wzięłam twarz Kuby z dłonie i go delikatnie pocałowałam
-tak sie cieszę- chłopak odpowiedział i odwzajemnił pocałunek, nasze języki toczyły walkę którą oczywiście wygrał Kuba.
Kuba:
Poraz pierwszy jestem tak szczęśliwy, mam ochote drzeć się na całe gardło!
-Skarbie?
-Tak?
-Chodź do domku.
-Byle gdzie byle z tobą.
Poszliśmy do domu. Mina Krzysia i Wiki była bezbłędna jak zobaczyli ze trzymamy się za ręce.
-No co tam wesoła ekipko?!-Krzyknąłem.
-Kuba ty jesteś...?-spytała Wika.
-Tak jesteśmy razem. -odpowiedziała Paulina.
-Kuba, zrób to dla twojego Hypemana.
-QUEBAHOMBRE AJAJAJAJAJAJ QUEBAHOMBRE!!!
-Wrócił stary Kuba? JEST TEN WESOŁY KUBA!?
-TO WESOŁA EKIPA.
Cieszę się że Paulina zgodziła się ze mną być, strasznie mi na niej zależy postaram sie tego nie zjebać.
Paulina:
Mój głupek. Wiktoria wzięła mnie za rękę i zaciągnęła do kuchni.
-Spójrz na niego.
Spojrzałam, wygłupiał się z Krzysiem.
-Widzę i co?
-Uważaj na niego i go pilnuj.
-Będę go pilnować czuję że on mnie naprawę kocha więc zrobię dla niego wszystko. Czemu mam na niego uważać?
-Znam go dość długo on świetnie udaje, pewnie wykorzysta Cię jak każdą inną.
-Żadnej nie wykorzystałem!-Kuba mocno sie wkurzył i do mnie przytulił
-nie słuchaj jej malutka ona kłamie
Nie wiedziałam co mam o tym sądzić jedak wierzyłam Kubie on nie pasuje do takich raperów co kobiety wykorzystują ale też nie wiedziałam dlaczego Wiki może kłamać. Wiktoria patrzyła na nas z wielką zazdrością nie rozumiałam tego, przecież ona ma Krzysia.
-Z takim ćpunem nie warto się zadawać.
Wiedziałam jak jego szczęśliwe oczy zaszły łzami chciałam zacząć się kłócić z Wiktorią ale wiedziałam że to nie ma sensu więc przytulam chłopaka, wiedziałam że on powoli z tego wychodzi, może dzięki mnie, a może odwykowi. Po chwili przytulania sie do Kuby zadzwonił telefon, dzwonił ojciec
-Co ty chcesz?
-Gdzie jesteś?
-Martwisz się o mnie?
-Nie powiedziałem tego... Pytam gdzie jesteś?
-W bezpiecznym miejscu. Pa.
Wyrzuciłam telefon przez okno, a po chwili do mnie dotarło co zrobiłam.
-O mój boże! Mój telefon.
-Kupię Ci nowy -powiedział Kuba.
-Krzysiek idziemy do siebie?
-Jak chcesz, mi to obojętne.
-To cześć, zakochańce -powiedziała ironicznie Wiki.
-Pa, To cześć Krzysiu! -powiedziałam z radością.
-Widzimy się na scenie!
-Oczywiście.
Wyszli.
-Kuba? Wszystko w porządku?
-T..Tak, tak. Jest okej. Muszę wyjść...
-Gdzie? Do kogo? Po co?
-Bede wieczorem. -wyszedł.
-Kuba!!
Kuba:
Nie wiem dokąd idę, ale idę. Gdzieś gdzie nie ma ludzi... Ręce mi się trzęsą, potrzebuje xanaxu.
Idę po tabletki. W aucie chyba mam jeszcze.
Oczywiście że są. 7 tabletek. Wezmę 3. Pierwszy raz trzy pod rząd. Idę do parku, albo gdziekolwiek. Nie wiem, pomyślę w trakcie. Narkotyki zaczynają działać. Taco ma koncert nie daleko. Wbije na przypale.
-Ej ej ej, Que?
-Daj mi mikrofon, włączony!
-Trzymaj.
-Włącz beat.
-Do czego?
-Tokyo 2020.
Zdziwienie Taco było bardzo duże. Rozstawił ręce na boki. Ale potem brnął w to.
-Jadę z Kyoto...
Wbiegłem na Scene i zacząłem śpiewać swój refren.
Zaśpiewałem z nim całą piosenkę i wrzuciłem beat do nowej piosenki dla Pauliny, może nawet usłyszy.
-Te piosenkę napisałem dla mojej dziewczyny Pauliny, Taco tekst oczywiście zna, zróbcie dla niej WIELKI HAŁAS!!!
Taco wyłączył mikrofon i powiedział do mnie:
-Znowu Ćpałeś, widać.
Po koncercie i rozdaniu autografów Taco zabrał mnie na tył sceny.
-Co ty odpierdalasz?
-O co Ci chodzi? O koncert?
-Nie. O to co masz w głowie. - stuknął mnie w czoło. -chłopie ona się martwi o ciebie, ja się martwię, Iga, Krzychu, Wika...
-Wika mnie nazwała ćpunek!!
-To przestań w końcu ćpać! Kuba nie będziesz wiecznie młody i żywy
-Myślisz że nie wiem?!
-Wracaj do domu, przytul Paulinę i pójdź z nią spać. Dobrze? Zrób to dla przyjaciela i wspólnika.
-Okej, ale dla kogo bardziej co? Przyjaciela czy wspólnika? -nie chciałem tego powiedzieć. Taco widać się zasmucił.
-Daleko tak nie uciągniesz...
Taco wsiadł do auta i pojechał.
Ja wróciłem do domu, Paulina spała. Ubrana z laptopem na kolanach, pewnie się martwiła.
Zaniosłem ją do sypialni i położyłem się spać z nią.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro