Dobrze wie że potrzebuję lek na parę ran
Krzyś:
Dzisiaj miałem spotkać się z dziewczyną którą poznałem w parku, miałem przyjść do jej domu. Wiktorię strasznie kocham ale wiem że nie ma sensu próbować naprawić ten związek, Wika zraniła mnie strasznie no ale co cie nie zabije to cie wzmocni. Ubrałem sie schludnie, jeansy i kolorowa koszula pożyczona od Kuby, tak ubrany stałem przed drzwiami dziewczyny z kwiatami w ręce czekając aż otworzy mi drzwi.
Dziewczyna była ubrana też w jeansy i dużą bluzę nike która zakrywała jej piękne kształty. Patrząc się na sztynkę niechcący przygryzłem warge na co dziewczyna zareagowała delikatnym uśmiechem. Tusia wypuściła mnie do środka mieszkania. Jej mieszkanie nie było za duże, spory salon łączący się z małą kuchnią potem były jeszcze dwie pary drzwi czyli pewnie sypialnia i toaleta.
- czuj się jak u siebie
Usiadłem na kanapie i dalej się rozglądałem.
- czegoś do picia lub jedzenia?- dziewczyna znowu odezwała się swoim słodkim głosem
- herbaty poproszę jeśli to nie problem
-no pewnie że nie!- dziewczyna sie lekko zaśmiała
Dziewczyna przyniosła nam herbatę i usiadła obok mnie
- Krzyś jak się czujesz, lepiej?- w jej głosie było słychać troskę, coś czego nie słyszałem w głosie Wiktorii
-Kuba mi sporo pomaga, jego dziewczyna i ty też więc jest okej
Na ręce Tusi zauważyłem taki sam tatuaż jaki miała Paulina tylko ten był mniej widoczny przez inne tatuaże wokół niego.
-może wpadniesz kiedyś do mnie Zrobimy mini imprezę w moim domu, ja, ty, Kuba, Paulina?
- nie chcę wam sie narzucać, Kuba i jego dziewczyna pewnie mnie nie polubią
-nie żartuj sobie mała oni cie pokochają!- zaśmiałem się i po chwili do mnie dołączyła Tusia
-jedyne co może być małe to to co masz w gaciach, ja wcale nie jestem mała!- dziewczyna zrobiła wkurzoną mine i udawała że się obraziła.
Wiedziałem co robić w takich momentach, usiadłem na Tusi i zacząłem łaskotać.
-przeeestań!- dziewczyna śmiała się na całe mieszkanie
-a nadal bedziesz fochać?
-nie, nie tylko przestań-dziewczyna płakała ze śmiechu a ja ją puściłem.
Sam nie wiem czemu taki jestem, powinienem opłakiwać byłą a siedzę, śmieje sie i wygłupiam z inną
-śliczny jesteś
-wcale nie ale dziękuję, ty też jesteś śliczna.
Dziewczyna sie zarumieniła.
-masz kogoś
-nikogo, ani znajomych ani faceta, mam tylko ciebie
-w Warszawie mieszkam jakiś czas dopiero i nie ogarniam za wiele, ostatnio pracę znalazłam i jakoś żyje- dziewczyna dodała.
Było mi jej szkoda, być samej w dużym mieście nie znając nikogo.
-Może oprowadze cie po Warszawie?
-nie chce się narzucać, pewnie masz inne rzeczy to roboty
-nie marudź tylko chodź- wziąłem dziewczynę na ręce i wyszedłem z nią z mieszkania. Po kilku godzinach oprowadzania Tusi po mieście usiadłem z nią przy wiśle, kupiłem kilka puszek piwa i wróciłem do dziewczyny która stała w rzece.
-chooodź!- dziewczyna wołała mnie błagalnym tonem więc wbiegłem do wody. Tusia przewróciła mnie przez co byłem cały mokry
-zabiiije!
-niee!- dziewczyna chciała uciec ale złapałem ją za noge i też się wywaliła
Wróciliśmy na brzeg i sie trochę wysuszyliśmy wypijając piwa, rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, było cudownie, dużo się śmialiśmy. Tusia odprowadziła mnie pod mieszkanie Grabowskiego. Złapałem ją w talii i chciałem pocałować w czoło ale dziewczyna złożyła mi delikatny pocałunek na ustach.
-przepraszam- dziewczyna uciekła zostawiając mnie samego z mnóstwem myśli
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro