dla wielu to szok i ból
Po tym jak ojciec kolejny raz mnie uderzył postanowiłam uciec, nie miałam ze sobą nic tylko telefon, słuchawki i kilka złoty, wiedziałam że moja przyjaciółka mi mówiła że zawsze mogę do niej przyjechać ale trochę sie bałam mieszka ona sama z chłopakiem nie chciałam jej sie zwalać na głowę ale nie chciałam już nigdy więcej widzieć ojca.
Wybiegłam z domu cała zalana łzami a na dworze przywitała mnie burza, byłam wystraszona, wkurwiona a do tego cała pobita nie wiedziałam co robić więc zadzwoniłam do Wiktori mojej przyjaciółki
-Cześć Wiki- cichym tonem przywitałam się z przyjaciółką
-Boże kochana co sie stało- usłyszałam wystraszony głos Wiktorii.. martwiła się
Nie chciałam jej sie tłumaczyć więc powiedziałam jej tylko jedno słowo
-o..ojciec- ledwo wypowiedziałam to słowo a Wiki odpowiedziała mi że mam przyjechać i się rozłączyła, chwile później dostałam tylko sms gdzie mam przyjechać
20 minut później
Wsiadłam to pociągu i słuchałam Joji gdy już byłam prawie w Warszawie, padł mi telefon, myślałam że sie jeszcze bardziej rozpłacze byłam w obcym mieście i nie wiedziałam gdzie mam iść... super.
Godzinę później
Wysiadłam z pociągu a na dworze padało, nie miałam żaden bluzy ani kurtki, nic. Usiadłam na murku i czekałam sama nie wiem na co.
Kuba:
Wracałem od Krzycha mojego przyjaciela i zobaczyłem dziewczynę piękną lecz smutną, siedziała sama na peronie, widać było że jest wystraszona, nie chciałem podchodzić ale jej tatuaż przykuł moją uwagę, miała duży napis "Cotidie morimur" musiała to byś właśnie ta przyjaciółka od Wiki. Wikusia strasznie się bała o tą dziewczynę bo nie odbierała telefonu.
- Cześć!- zawołałem do wystraszonej dziewczyny, nie był to dobry pomysł.
Czekaj chcę ci pomóc znam Wiki- dziewczyna się zatrzymała i odwróciła w moją stronę, dopiero teraz zobaczyłem jej całą twarz. Dziewczyna była piękna ale miała łzy w oczach, wiedziałem że to będzie głupi pomysł zabieranie jej do Wiktorii gdy ta śliczna dziewczyna była w takim stanie.
Podszedłem powoli do dziewczyny, gdy byłem mniej więcej 3 metry od niej odsunęła się w stronę torów.
-Ej, ej spokojnie, Jestem Kuba...
Patrzyła na mnie z przerażeniem odsuwając się do krawędzi.
-Nie zrobię Ci krzywdy, chce Ci pomóc, zaufaj mi... Dobrze?
Była już piętami za krawędzią do torów, usłyszałem stukot kół od następnego pociągu, a następnie długą smugę światła.
-Podejdź bliżej! Zachaczy cię!
Pociąg był coraz bliżej. Dziewczyna się zachwiała, a ja ją w ostatniej chwili złapałem za rękę i przyciągnąłem do siebie.
Leżeliśmy w kałuży, a ona wtulona w moją klatkę piersiową, wtedy nadjechał pociąg i zniknęliśmy w tłumie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro