Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 2

WYJAZD, SMUTEK,  OBÓZ HEROSÓW, JACKSONOWIE, POŻEGNANIE Z TATĄ NICO 

Taa... Mówiłam wam, że wcale nie chcę być heroską? Miałam rację w tym przekonaniu. Po zamianie swojego ciała z boskiego na w pół boskie czułam jak odchodzi mi większa część mojej mocy. Czułam się po prostu słabsza. Wcale mi się to nie podobało. Myślicie jednak czy moich rodziców to obchodziło? Nie. Tata Will z tatą Nico uważali, że to idealna szansa nauczenia mnie odpowiedzialności gdyż wchodziłam w wiek już niemal dorosły a matka gadała tylko o tym, że mam możliwość się zakochać. Prychnęłam. Tak bo ja mam ochotę robić do kogokolwiek maślanych oczu w każdej chwili. Prawda była taka, że ani bycie heroską ani odszukanie połówki mojego serca jak to mówiła moja ma mama mi nie odpowiadało. Jednak cóż... Rodziców trzeba słuchać. W szczególności takich, których jest troje upartych bogów Podziemia. Naprawdę kocham swoich rodziców, ale no błagam to się zdaje być okrutne naprawdę. Rad nie rad po śniadaniu natychmiast ruszyłam do swojej komnaty po torbę z potrzebnymi i rzeczami i zeszłam na dół czekając aż tato Nico też zejdzie i zabierze mnie na przejażdżkę z której nie wrócę przez długi czas. W końcu zszedł i poszliśmy do garażu do auta  ukochanego ferrari moich rodziców.

- Tato... Ja nie chcę tam jechać- Powiedziałam kwestię, którą powtarzałam od rana gdy zrobili ze mnie heroskę. 

- Posłuchaj, Ana... Chcemy dla ciebie jak najlepiej i wiesz o tym- Powiedział spokojnym głosem tato odpalając silnik a jakąś chwilę potem jechaliśmy po ulicach. Ana to zdrobnienie od Anastazjii imieniem, którym nazywał mnie tato Nico. 

- Wiem tato, ale...

- Posłuchaj ptaszyno. Na obozie nie będzie ci źle. Kiedy ja tam byłem też na początku nie umiałem się wpasować, ale poznałem tam twoją mamę, tatę, ciocię Anabeth i wujka Percy'ego. Więc ten obóz wyszedł mi na dobre. Tobie też moja malutka wyjdzie na dobre- Pocieszał mnie swoim łagodnym głosem i nachylił się do mnie na chwilę by ucałować mnie w czubek głowy- Spróbuj dać szansę herosom. Będziesz miała treningi, chwilę zabawy i czasem pewnie znajdzie się chwila byś ubiła jakiegoś potwora. Nie będzie źle Ano.

Westchnęłam. Dobra wiedziałam, że go nie przekonam. Jednak próbowałam. W porządku spróbuję serio zaufać decyzji moich rodziców. Spróbuję nie oceniać wszystkiego zbyt pochopnie.

Dalszą część drogi odbyliśmy w milczeniu by po półtora godziny zatrzymać się na polu truskawkowym. Tak oznaczało to, że prawie byliśmy na miejscu. Wyjęłam z bagażnika moją torbę i z ostatnim tęsknym spojrzeniem pożegnałam się z ferrari,a potem ruszyła za tatą coraz bardziej się denerwując tym co mnie czeka. Przeszliśmy w końcu przez bramę i podziwiałam te niesamowite miejsce. Wszędzie byli półbogowie, którzy w zbrojach lub w normalnym ubiorze kręcili się dookoła rozmawiając między sobą. Widziałam stoły śniadaniowe ułożone według należnych domów, ściany wspinaczkowe, manekiny do czwiczeń i wiele całkiem fajnych rzeczy. Tata szedł radosnym krokiem w stronę polany, która z pewnością była tą na której często młodzi herosi uczyli się się walki. Wiele par prowadziło teraz taki trening, a w śród nich ujrzałam wujka Percy'ego i ciocię Anabeth. Nie daleko nich przygladał się chłopak, który z pewnością był Lucianem. Tak dawno go nie widziałam ale nie mogłabym go nie rozpoznać gdyż był całkowitą kopią z wyglądu do swojego ojca gdy był jeszcze młody. Co nie oznaczało, że wyglądał jakoś super staro. Nie. Wujek Percy zdawał się, nie wyglądać na swoje czterdzieści lat po prostu. Był po prostu jednak starszy ale te lata zdawał się jednak tego nie ukazywać przy wymianie ciosów z ciocią Anabeth. Oboje świetnie radzili sobie z mieczem jednak w końcu wujek zakończył walkę wytrącając swoim mieczem miecz cioci.

- Wygrałem- Powiedział z triumfem. 

- Miałeś po prostu szczęście glonomóżku- Odparła pokonana

- Wmawiaj sobie Mądralińska wmawiaj- Odparł wujek z wyraźną czułością w głosie.

No i w tym momencie mój tato musiał głośno odkrząknąć by zaakcentować nasze przybycie. Ciocia i wujek zauważając, że przybyli goście do obozu natychmiast odłożyli miecze w trawę i ruszyli się z nami przywitać.

- No witajcie moi drodzy- Powiedział tato- Przyprowadziłem wam nową rekrutkę- Powiedział z uśmiechem. 

Prychnęłam. Rekrutkę akurat. Ja doskonale umiałam walczyć i to nie tylko bronią ale również i pięsciami.

- Zastanawialiśmy się kiedy tu przyjedziecie. Cami, słoneczko jak ty wyrosłaś- Powiedziała z uśmiechem ciocia całując mnie w policzek. Sama też ucałowałam ją w policzek i uścisnęłam wujka.

- Cami?- Spytał zaskoczony Lucian który również przyszedł nas powitać- to naprawdę ty?

- Nie, ty morski idioto. To jakaś inna Cami będącą córką tego tu- Zakpiłam żartobliwie wskazując na mojego ojca.

Prawda była taka, że ja i Lucian ostatni raz widzieliśmy się bardzo, bardzo dawno temu. W tedy byłam typem krótkowłosej chłopczycy.

- Cała ty- Stwierdził Lucian i mnie przytulił.

Kilka godzin potem jak zjdeliśmy obiad i wygłupialiśmy się na ścianie spinaczkowej i innych atrakcjach obozu herosów tata stwierdził, że czas by już odjechał.

- Bądź grzeczna Ano. Nie narób mi wstydu kochana Mała Duszyczko- Powiedział swoim żargonem przy bramie.

- Tato...- Jęknęłam nie zadowolona bo przy nas byli wujek z ciotką oraz Lucian.

Ojciec uśmiechnął się tylko i ucałował mnie w czubek głowy by po chwili zniknąć w gęstwinie drzew. 

- Gdzie chcesz nocować Cam?- Spytał Lucian - U dziadka Zeusa, Apolla czy może w domku Hadesa?

Zastanowiłam się. Z całą pewnością nie chciałam być w domku dziadka Apollina i to nie dlatego, że go nie kochałam ale dlatego, że miał wiele dzieci z którymi musiałabym dzielić przestrzeń osobistą a ja tak jak i tato Nico ceniłam sobie jednak spokój ile tylko mogłam. Został więc domek Hadesa bądź domek Zeusa. Dom Hadesa to w sumie jak powrót do domu ale jednak wolałam trochę zacieśnić więzi z dziadkiem Zeusem.

- Domek dziadka Zeusa- Stwierdziłam w końcu.

- Jesteś pewna? Nie chcesz może pomieszkać trochę z innymi?- Spytała Anabeth zdziwiona.

- Nie. Wolę odrobiny spokoju jeśli mam gdzieś spać i spędzać wolne chwilę. Lubię ciszę i spokój.

- Zabawne. Ty naprawdę nosisz w sobie podobieństwo do całej trójki rodziców- Uśmiechnął się wujek Percy - Włosy po Will'u, oczy po Nyks ale charakterek z pewnością Nico.

Wzruszyłam ramionami. Lucian odprowadził mnie do domku Zeusa i pożegnał się ze mną uściskiem gdy tylko mu powiedziałam że jestem zmęczona i że spotkamy się jutro.

- W takim razie, miłego odpoczynku Cami- Powiedział patrząc mi w oczy nieco chyba zawiedziony, że nie spędzę z nim już czasu dzisiaj. W jego oczach jednak zobaczyłam jakiś mały dziwny nie odgadniony błysk gdy dodał- Do jutra.

Westchnęłam wchodząc do domku. Sama już nie byłam pewna czy jestem zła, że tu jestem czy też nie. Nie byłam też pewna co myśleć o Lucianie i jego lekko dziwnym zachowaniu. Ciągle mi się przyglądał jakby pierwszy raz na oczy mnie widział i w ogóle mnie nie znał, a jego uśmiech był  jakiś dla mnie tajemniczy tak jak i jego spojrzenie. Postanowiłam jednak się położyć. Chrzanić dzisiejszą kolację ten dzień i tak był trochę pomylony i pełny wrażeń. Położyłam się więc do łóżka do którego prowadziły schody idące prawie na sam sufit.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro