Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 24

~Your P.O.V~

Spojrzałam zaskoczona na list od mamy. Jaki znowu sposób?

Podeszłam do sekretarzyka, otworzyłam jedną z szuflad i zaczęłam przeglądać poszczególne koperty. Powoli przerzucałam kolejne daty. Kiedy ja dostałam ten naszyjnik od mamy? To było... Pod koniec sierpnia, a teraz mamy początek marca.

Zbliżają się moje urodziny...

Ale teraz. Wzięłam odpowiednią kopertę i ją otworzyłam. W środku był złożony list, który wyciągnęłam. Rzeczywiście, na dnie był mały, srebrny kluczyk. Przez podekscytowanie listem i naszyjnikiem musiałam go pominąć. Wyciągnęłam go i zdjęłam naszyjnik. Zawiesiłam na łańcuszku kluczyk i, zadowolona, ponownie zawiesiłam ozdobę dookoła szyi.

- Minou. - Odwróciłam się do taty i dygnęłam. - Przyszedł nowy list od mamy?

- Tak. I w końcu znalazłam ten kluczyk do naszyjnika. - Uniosłam trochę łańcuszek, by zaraz go puścić. Schowałam wszystkie koperty, łącznie z tą dzisiejszą.

- To dobrze. Będziesz mogła go otworzyć.

- Wiesz co jest w środku, tato? - spytałam powoli, zbierając swoje rzeczy.

- Tak – odpowiedział po chwili ciszy. - Po twoich i (b/n) narodzinach miałem okazję zobaczyć. - Podszedł do mnie, klęknął i wziął wisior w dłoń. - Należał do twojej babci, trafił do mamy dopiero, gdy ta spodziewała się dziecka – wyjaśnił.

- Czyli jednak dobrze myślałam. - Pokiwałam głową. - Babci Andromedy, prawda? - Tym razem to tata skinął. - Lilie i „L" jak Lilith.

- Pierwotne imię królowej, później jej tytuł – tata westchnął cicho. - Musisz kiedyś poprosić dziadków, by ci opowiedzieli tę historię. Poznać jak powstawała monarchia w Piekle z pierwszej ręki. Nie każdy ma okazję do tego. - Tata ucałował moje czoło.

- Dziś jedziemy do tego zamku, prawda? - spytałam.

- Tak. Znasz już szczegóły?

- Tak, chociaż Ci--, znaczy hrabia, nadal mi nie powiedział po co ja tam jadę. - Wywróciłam oczami. Przez ostatnie dwa miesiące zdarzało nam się z nastolatkiem spotykać po nocach i po prostu rozmawiać. Przy okazji w końcu mi powiedział powód wezwania taty i... Naprawdę mi głupio za pytanie i naszą kłótnię z dnia mojego przyjazdu.

- To akurat był mój pomysł. Uznałem, że jeśli to naprawdę jakieś duchy, to będzie dobry czas na trochę nauki.

- Nie wystarczą mi lekcje szermierki, historii, literatury, języków i „specjalnych umiejętności"? - Odkąd tu przyjechałam i lekcji albo nie miałam, albo były nieregularnie trochę się odzwyczaiłam od nauki. A teraz z taką ilością przedmiotów mi trochę ciężko. W sumie ostatnio nawet nie miałam czasu, by spotkać się i porozmawiać z Cielem w jego gabinecie, stąd noce.

- Jesteś następczynią tronu. Jest jeszcze wiele rzeczy, które musisz wiedzieć, by, gdy przyjdzie czas, być w pełni gotowa do bycia królową.

- Też przez to przechodziliście z mamą... - mruknęłam, odwracając wzrok od taty. To był mój obowiązek, być odpowiednio przygotowaną, by zająć się państwem.

- Nie do końca. Ja byłem szykowany do roli Najwyższego Lorda. Rillianne, tak jak ty, była uczona do przejęcia tronu. - Tata wstał z klęczek i pogładził mnie po włosach. - Ale porozmawiamy o tym kiedy indziej. Teraz musimy już ruszać.

- Dobrze, tato. - Pokiwałam głową.

Czasami miałam dosyć tych rozmów o mojej, i tak ustalonej z góry, przyszłości. Ale z drugiej strony, jak wiele demonów urodzonych w szlacheckich rodzinach, to było moje codzienne życie. Życie, któremu musiałam sprostać i to zrobię. Będę taką królową, z której rodzice będą dumni. Nie przyniosę wstydu mojej rodzinie.

~Time skip!~

- Co za bezużyteczna osoba – stwierdził Ciel. - Chce przerwać prace budowlane, gdyż boi się duchów. Jak mogą istnieć duchy na tym świecie? - spytał i spojrzał na mnie i tatę.

- Mam ci na to odpowiedzieć? - Spojrzałam na niego ze śmiechem. - Pomyśl o tym tak, że chociaż wyrwaliśmy się na trochę z posiadłości i z dala od służących. - Szłam obok niego, patrząc na rusztowania i ogółem całą konstrukcję zamku.

- Sebastian, pośpiesz się i otwórz. - Podeszliśmy do drzwi bocznych, przeznaczonych dla służby. - Wchodzimy.

- Jak sobie życzysz. - Już po chwili weszliśmy do środka. Przyznam szczerze, teraz miałam szansę trochę pozwiedzać i zobaczyć inny zamek niż ten, w którym spędziłam pięćdziesiąt sześć lat swojego życia. Rozglądaliśmy się po ścianach, aż zatrzymaliśmy się przy jednej z nich.

- Już gdzieś widziałem ten obraz. Replika? - Przedstawiał dwóch chłopców, w sumie nastolatka i chłopca, w czarnych strojach. Obaj mieli złote, dłuższe włosy i blade twarze, co było jeszcze bardziej widać przez kolor ubrań.

Nagle drzwi się za nami zamknęły. Odwróciliśmy się w ich stronę zaskoczeni dźwiękiem. Czyli jednak coś tu jest. Nie podoba mi się to. Nie lubię być straszona, co wykorzystuje mój brat. Jak bardzo go uwielbiam, tak bardzo go nie cierpię, gdy próbuje mnie przestraszyć. Dobrze, że jeszcze nie odblokował wszystkich swoich umiejętności. Że prawie w ogóle ich jeszcze nie odblokował., chyba tylko to mnie ratowało. Oraz to, że był dość niezdarny.

W pokoju po naszej lewej zaczęły się zapalać świece. Weszliśmy do środka. To chyba był jakiś rodzaj kaplicy lub jadalni. Stał w niej pusty stół z dwoma krzesłami. I wtedy rozległ się głos.

- Kto dał wam przyzwolenie na wejście?

- Sebastian, dlaczego mieszkają tu wędrowni aktorzy? - Nie wydaje mi się, żeby to byli aktorzy...

- Co za grubiaństwo – odpowiedział mu głos. Chwyciłam płaszcz taty i podeszłam trochę bliżej niego. Pojawił się przed nami młody chłopak. Nie wyglądał na starszego od Ciela. Miał blond włosy do ramion, a ubrany był w zielony strój z białym, koronkowym kołnierzem i jasnozielonym pasem. Gdy się pojawił, pokój stał się od razu jaśniejszy. - Jestem królem Anglii, Edward V. - Przekrzywiłam głowę. Nie znam się na historii tego kraju, nie mam najmniejszego pojęcia o co teraz chodzi.

- Co to ma być? - Spojrzałam na hrabiego i wzruszyłam ramionami.

- Mnie nie pytaj – odszepnęłam mu. - Nie znam waszej historii.

- Wygląda na prawdziwego – odpowiedział nam tata. - Czterysta lat od teraz, Edward V został poddany pod protektorat, a jego młodszy brat Richard, został uwięziony w Tower. Zostali zamordowani przez innych pretendentów na tron. - Na Szatana. To już u nas jest znacznie mniej skomplikowanie ze sprawami sukcesji. I jako następczyni tronu wiem co mówię. Mnie przynajmniej nikt nie chce zepchnąć z tej pozycji. Dziadek Lucyfer utwierdził pozycję naszej rodziny tysiąclecia temu. - Bracia żyli w tym zamku, gdy byli młodzi. Być może ich dusze powróciły.

- Chociaż był na tronie tylko kilka miesięcy, wciąż był królem. Nic się na to nie da zaradzić. - Skinął tacie. Puściłam jego płaszcz i podeszłam bliżej nastolatka. Założyłam dłonie przed sobą i pochyliłam trochę głowę, pamiętając nauki etykiety. Jeśli to rzeczywiście był król, nawet nieżywy, nadal jako księżniczka miałam niższą pozycję.

- Rozumiem.

- O czym rozmawiacie? - spytał nas. Tata wyszedł trochę do przodu i się ukłonił. Razem z Cielem pochyliliśmy nisko głowy. - Wasza wysokość, to hrabia Ciel Phantomhive oraz panienka (f/n) (pełne imię) Michaelis – tata nas przedstawił. Razem z nastolatkiem podeszliśmy do ducha i klęknęliśmy przed nim. Ciekawe co by powiedział dziadek, gdyby mnie tak zobaczył. W sumie, gdyby ktokolwiek z rodziny mnie teraz zobaczył. To... Byłby armagedon. Wstaliśmy po chwili. Trzymałam się trochę bardziej z tyłu, a głowę miałam cały czas pochyloną.

- Proszę wybaczyć mi moje niegrzeczne zachowanie. - Dałam mu mówić. Ja byłam kobietą, nie miałam prawa głosu. - Nie wiedzieliśmy, że Wasza Wysokość tu jest.

- Wybaczam – odpowiedział. Łaskawca. - Rzadko miewam gości takich jak ty. - Spojrzał na chwilę na mnie. - Oraz jak pani.

- To dla mnie zaszczyt – powiedziałam cicho. Rozchyliłam suknię i płaszcz, i dygnęłam głęboko.

- Chociaż Wasza Królewska Mość, - hrabia ponownie zabrał głos. - w chwili obecnej, ten zamek należy do mojej firmy.

- To znaczy, że jesteś nowym zarządcą?

- Nie, Wasza Wysokość. Mówiąc otwarcie, proszę, oddaj zamek. - Coś czuję, że to nie podziała.

- Chcesz nas przenieść? - Nas? Chwila, to jest tu jeszcze jakiś duch? - Chcesz pozbyć się króla i jego brata, którzy żyli tu czterysta lat? - To wiele wyjaśnia.

- Oczywiście, w zamian się zrekompensujemy. - Co ty kombinujesz? - Postaramy się o nowe zakwaterowanie. Porozmawiajmy o zawarciu umowy.

Otworzyłam szerzej oczy i lekko się wyprostowałam, by lepiej widzieć. Albo mi się wydaje, albo temperatura w pokoju spadła o parę stopni. Może to nie była zmiana wyczuwalna dla człowieka, ale ja całe życie spędziłam w Piekle, gdzie średnie roczne temperatury są znacznie wyższe.

Spojrzałam katem oka na tatę. Też to zauważył. Oznaczało to tylko jedno, pojawił się ten drugi duch. Zacisnęłam dłonie, skupiając się, by jakoś go wyczuć. W teorii wiem jak to się robi, a w praktyce... Nawet nie wiem jak można odczuć aurę ducha. To i tak dobrze, że zauważyłam ochłodzenie.

Wtedy to zza drzwi na lewo wychylił się niski chłopiec. Także blondyn o niebieskich oczach, jak ten starszy duch. Trzymał przed sobą... Czaszkę. A ja myślałam, że to dzieci w Piekle potrafią być dziwne.

- Och, wygląda na to, że mój brat, Richard, polubił twojego sługę.

- To mój lokaj, Sebastian Michaelis. - Zjawa spojrzała na mnie.

- Jesteś córką służącego? - Ugryź się w język, ugryź się w język.

- Tak, mój panie. - Pochyliłam nisko głowę. A co innego niby miałam robić? Przecież nie powiem mu, kto tak naprawdę przed nim stoi.

- Posiadanie lokaja musi być świetną zabawą. - Usłyszeliśmy dziecięcy głos. To musi być ten Richard.

- Ach, nie wygląda na zwyczajnego lokaja. - Bo nie jest. - To musi być interesujące.

Nie minęła chwila, a byliśmy już w innym pokoju, gdzie Ciel miał grać z duchem król w szachy. Co się wydarzyło? Czuję się jakby wypadł mi kawałek z życia. Ale to może dlatego, że na moment przestałam się skupiać co mówią, a się zastanawiałam, czemu przy duchach spada temperatura. Oraz czemu nie założyłam sukni z długim rękawem.

W czasie, gdy ja pocierałam ramiona, obaj gracze siedzieli przy stole przed rozłożoną szachownicą.

- Oddasz mi tego lokaja, jeśli wygram. Jeśli jednak ty wygrasz, zamek będzie twój. - Spojrzał na mnie i zmierzył mnie wzrokiem. Po moim kręgosłupie przeszedł zimny dreszcz. - Dodatkowo, jeśli wygram panienka zostanie naszą dwórką.

- P-przepraszam? - spytałam niepewnie. Musiałam się przesłyszeć.

- Zostanie panienka dwórką. Mam nadzieję, że wie panienka jakie z tym płyną obowiązki.

- Oczywiście, że wiem. - Znam cztery damy dworu, które kiedyś będą służyć także mnie. - Tylko nie wiem, czy się nadaję. Jak sam Wasza Wysokość raczył zauważyć, jestem tylko córką służącego, nie szlachcianką. Dodatkowo, nie widziałam tutaj królowej, do której świty miałabym należeć.

- Racja... W takim razie będzie się panienka zajmowała moim bratem. - CO?! To ja już wolę być dwórką.

- Z... Z przyjemnością i zaszczytem przyjmę rolę waszej damy dworu, mój panie... - powiedziałam z moim najbardziej uległym i przekonywującym głosem. Nienawidzę duchów. Z całego serca.

- Skoro tu się zgadzamy. - Przeniósł swoją pełną uwagę na Ciela.

- Tylko później nie żałuj – odpowiedział mu. To się nie ma prawa dobrze skończyć. Chociaż, jak się zdążyłam przekonać, hrabia był naprawdę dobrym szachistom. To miało jakąś szansę.

- Gra musi być rozegrana sprawiedliwie, inaczej zostanie unieważniona. - Edward zaczął.

- Myślę tak samo.

W tym momencie przestałam słuchać, ponieważ co innego mnie zajęło. A raczej ktoś. Młodszy książę zszedł ze swojego krzesła i podszedł do mnie. Spojrzałam na niego, a potem na pozostałych. Zajęci grą, nawet nie zwracali na nas uwagi.

- Tak, Wasza Wysokość? - spytałam cicho, by nie przeszkadzać. - Coś się stało?

- Nie. - Pokręcił głową. - Wydajesz się milsza niż moje poprzednie niańki.

- Wiesz, paniczu... Mam młodszego brata, jest taki sam jak ty. - Uśmiechnęłam się na myśl o (b/n). - Wiecznie roześmiany i szukający miejsca oraz sposobności do zabawy. - Zaśmiałam się. Chłopiec przez moment patrzył to na mnie, to na stół. - Nie widzisz dobrze, prawda? - Robię to tylko dla... Pozoru. - Chodź, usiądź mi na kolanach. Będziesz lepiej widział. - Uśmiechnął się szeroko i pokiwał głową.

To był zły pomysł. To był bardzo zły pomysł. Zacisnęłam zęby, czując przejmujący chłód. Na przyszłość, niech ktoś mnie trzepnie nim zaproponuję duchowi coś takiego. W ogóle niech ktoś mnie trzepnie, jak będę chciała zadawać się z duchami. Teraz tylko przetrwać ten cały pojedynek szachowy. O mój Szatanie, jak zimno.

~Time skip!~

Szach-mat...

To słowo obijało mi się w głowie. Niemożliwe. Jak to. Przecież...

Patrzyłam na wszystkich, starając się zrozumieć. I widząc minę Ciela, sam nie wiedział, co się dzieje. Niezbyt słuchałam o czym mówią lub co się dzieje dookoła. Co się teraz z nami stanie? Richard zeskoczył z moich kolan. Dopiero wtedy się otrząsnęłam i usłyszałam tatę.

- Wasza Wysokość, mówiąc szczerze... - Spojrzeliśmy na tatę. Przełknęłam niepewnie.

- Pozwalam ci się odezwać.

- Mój pan musiał zapomnieć o swoich przekonaniach.

- Co? - Lekko kopnęłam nastolatka pod stołem, by milczał.

- Został uziemiony przez powierzchowne zasady i przegrał, gdyż nie korzystał z maksymalnej możliwości swoich figur. Jest głupcem. Taki jest mój pan. - Nie powiem, prawidłowy opis. Nie ma co się nie zgadzać.

- A więc to tak? W takim razie nie ma problemu. Chodź, Richardzie. - Chłopiec podbiegł do taty i chwycił za jego rękaw. Przepraszam, ale tylko ja mam do tego prawo.

- To rozkaz. Zajmij się tą dwójką całym swoim sercem, dopóki ich nie usatysfakcjonujesz. - To duchy, to może trochę zająć. Dłużej niż ty żyjesz.

- Czy to w porządku? - Zauważyłam jak tata szybko na mnie spojrzał. Wzruszyłam ramionami i założyłam dłonie na podołku.

- Nie ma na to rady. Przegrałem grę. - Czyli to znaczy, że... Mam teraz być ich damą dworu.

- Tak, mój panie.

- Świetnie, więc zdecydowane. Ten lokaj nie wygląda na takiego, który umiera zbyt łatwo. - Miałam przemożną ochotę wywrócić oczami. - Może nam służyć wieki. - No chyba nie. Jeśli to potrwa dłużej niż miesiąc, zabieram tatę siłą do Piekła. I mnie nic nie obchodzi. Żadne konsekwencję.

- Postaram się jak mogę.

- Phantomhive, jeszcze nie mam dość na dzisiaj. Zagramy jeszcze raz.

- To zaszczyt. - Jednak odpowiedzi się nie doczekał, bo już wychodzili z pokoju z tatą.

- Skoro służysz mi, najpierw zdejmij ten staromodny, kruczy płaszcz z jaskółczym ogonem.

- Coś czuję, że nie prędko doczekasz się odpowiedzi – stwierdziłam, na co na mnie spojrzał.

- Mogłaś darować sobie ten komentarz.

- Nie mogłam. To nie na twoich kolanach siedział duch. - Co z tego, że sama to zaproponowałam. Liczy się sam fakt. Wstałam z krzesła i oparłam dłonie na biodrach. - Na Szatana, Ciel. Oboje jesteśmy teraz w przekichanej sytuacji. Mnie właśnie odciągnęli ojca, tobie lokaja. Czy wspomniałam, że teraz mam zostać ich damą dworu?

- Nie musisz mi wspominać, w co się wpakowałem. - Także wstał. Nadal byłam wyższa, co mnie cieszyło. - Masz jakieś pomysły?

- Na chwilę obecną, chyba jedyne co nam zostaje to przeczekać i wybadać sytuację. - Założyłam ramiona pod biustem. - Oboje nie dużo zrobimy. Nawet nie wiemy, na czym stoimy.

- Dziś wieczorem? - spytał tylko. Zastanowiłam się chwilę, po czym powoli pokręciłam głową. - Dlaczego?

- Wydaje mi się, że oboje jesteśmy dość zmęczeni tą sytuacją – westchnęłam. - Jednak nie mamy tu dużo czasu, a coś czuję, że później przyda się nam energia do działania. - Zaśmiałam się. - A teraz przepraszam. Może jest tu gdzieś suknia bardziej pasująca do mojej nowej pozycji. - Dygnęłam i wyszłam z pomieszczenia.

~Time skip!~

Jakimś cudem znalazłam pusty pokój, w którym mogłabym się zatrzymać. Wystrój był raczej prosty. Duże łóżko z kotarami, szafa, toaletka z miską i dzbankiem na wodę, ciężkie zasłony w oknach. Zdecydowanie mniej strojny niż w domu, ale da się przeżyć. Grunt, że jest gdzie spać i, po przejrzeniu zawartości szafy, w czym. Co też zaraz zrobiłam, naprawdę byłam wykończona. Za to od samego rana musiałam się przyszykować.

Podeszłam do szafy i zaczęłam przeglądać rzeczy w środku. Miałam szczęście, bo ewidentnie zajmowała ten pokój kobieta. Były tu suknie i koszule nocne. W tych sukniach i tak nie muszę mieć gorsetu na sobie, więc nie powinno być problemu z bielizną.

Westchnęłam ciężko i zaczęłam zdejmować z siebie piżamę. Odłożyłam ją na łóżko, by później ją posprzątać. Zaczęłam się przebierać. Wybrałam złotą suknię z długim rękawem oraz ciemnoczerwoną suknię wierzchnią z rozkloszowanymi rękawami i złotym obszyciem. W talii zawiązałam szarfę, tym razem w srebrze, do tego płaskie buty. Rozczesałam włosy i zaplotłam je w warkocz. Zatrzymałam się w połowie splotu, gdy usłyszałam otwieranie drzwi.

- Nieźle nas wpakowali, prawda? - spytałam cicho taty. Wróciłam do zaplatania włosów, a gdy skończyłam, przerzuciłam je na plecy. Tata podszedł do mnie i położył dłonie na moich ramionach.

- Wychodziliśmy z gorszych sytuacji – westchnął i wziął z toaletki sznur pereł. Wplótł mi go w warkocz i delikatnie go zabezpieczył. - Damy sobie radę, Minou.

- Wiem, tato. - Odetchnęłam głęboko, odwróciłam się i spojrzałam na niego. - Nadal uważam, że lepiej wyglądałeś w domu. - Zaśmiałam się cicho, by rozładować napięcie.

- I lepiej się tam czuję – odpowiedział. Usiedliśmy na moim łóżku. Zwinęłam koszulę nocną i wcisnęłam ją pod poduszkę. - Przy okazji, chciałem ci pogratulować. Dziewczyny byłyby wyjątkowo zadowolone, gdyby usłyszały jak mówisz o ich stanowisku.

- Czegoś się musiałam nauczyć przez spędzanie czasu z nimi. - Uśmiechnęłam się. - Naprawdę będę musiała im podziękować, że zajmowały się mną przez tyle lat.

- ______, jeszcze trochę i przyjdzie taki czas, że będziesz musiała wrócić do domu. - Spojrzałam na tatę. Dawno nie słyszałam tak poważnego tonu. Nie, kiedy mówił do mnie. - Będę chciał, byś wtedy przyłożyła się do swoich lekcji.

- Przykładam się – powiedziałam szybko.

- W to nie wątpię. Twoja matka na bieżąco mnie informowała o twoich osiągnięciach w tej dziedzinie. Jednak nie zapominaj, jesteś moją następczynią. Kiedy przyjdzie czas, zostaniesz królową i nie daruję sobie, jeśli nie będziesz do tego odpowiednio przygotowana.

- Chcę być godną królową dla Piekła. - Pochyliłam głowę. - Zależy mi, byście z mamą wiedzieli, że królestwo jest w dobrych rękach, gdy przyjdzie na to czas.

- I na pewno tak będzie, Minou. - Tata mnie przytulił do siebie. Zamknęłam oczy i odetchnęłam głęboko. Postaram się, zrobię wszystko co w mojej mocy, by rodzice byli ze mnie dumni. - Nawet nie wiesz, jak bardzo cię z mamą kochamy.

- A ja kocham was – szepnęłam.

~Time skip!~

Miałam dosyć. Serdecznie dosyć.

Cały dzień spędziłam na zabawianiu Richarda i niezbyt dawał mi czas na odpoczynek. Byłam wyjątkowo zmęczona, a jeszcze nie było kolacji. A ja myślałam, że (b/n) potrafił mnie utrzymać na nogach i w ciągłej zabawie przez godziny. Najwidoczniej demon, syn Szatana, łatwiej daje się wymęczyć niż duch.

Gdy tata zawołał na posiłek, przeszłam do jadalni. Stanęłam za jednym z krzeseł i oparłam czoło o chłodne drewno. Teraz tego potrzebowałam. Chociaż zimna było mi wystarczająco przez obie zjawy. Jednak w momencie, gdy Ciel i pozostała dwójka weszła, wyprostowałam się i lekko uśmiechnęłam, przybierając jak najbardziej szczęśliwy wyraz twarzy. Przez to wszystko naprawdę się zastanawiam, czy też byłam takim kłopotem dla dam dworu.

Po głębszym zastanowieniu, stwierdzam, że nie.

- Zapomnijmy o nudnych formalnościach. - Spojrzałam na króla, który już siedział. Tata przysunął krzesło Richardowi. Skinęłam delikatnie głową i sama usiadłam.

- Dziękuję. - Uśmiechnęłam się do Ciela. Tak, tata mi mówił, że będzie chciał trochę powkurzać hrabiego. Nie mogę mu tego zabronić.

- Pieczone mięso królicze, w towarzystwie z zimnym mięsem krabim. Oraz szalotka.

- Będę jeść królika. - Nie no, nie potrafię się gniewać na młodszego z duchów. Jest zupełnie jak (b/n).

Patrzyłam na swój talerz. Niezbyt miałam jak słuchać czyiś rozmów, a tym bardziej sama je prowadzić. Domyślałam się, że zostałabym skarcona, bo kobieta nie powinna się odzywać. Oraz siedziałam pośrodku stołu, bliżej mi było do duchów niż nastolatka. A szkoda.

- Jak? - Spojrzałam na niego zaskoczona, gdy prawie krzyczał. - Jak ma mnie bawić perspektywa konwersacji, z kimś siedzącym tak daleko?

- O co gość robi taki hałas? - Może o to, że siedzi przy drugim końcu stołu?

- Pytałem się, czy mój lokaj zrobił coś nieuprzejmego.

- Sebastian jest naszym lokajem – stwierdził cicho Richard. To powinno odpowiadać na to. Tata rozlał nam do kieliszków czerwone wino. Cóż, prawie wszystkich kieliszków.

- Więc, wznieśmy toast za naszą nową przyjaźń, nowego lokaja i nową damę dworu. - Uniosłam swój.

- Na zdrowie!

- Coś nie tak, Phantomhive? - Spróbowałam się nie zaśmiać. Upiłam łyk wina, by zakryć mój chichot.

- Nic – odpowiedział, mrużąc oko. Spojrzał na mnie. Dawno nie widziałam u niego takiego zdegustowania na moje zachowanie. Jakoś z tym przeżyję.

~Time skip!~

Usiadłam na swoim łóżku i przetarłam oczy. Przyjemna drzemka, ale teraz czas działać zgodnie z planem. Zeszłam z materaca. Wypadałoby się przebrać, ale... Nie, nie chce mi się. Założyłam buty, w których tu przyjechałam, oraz (f/c) podomkę. Według planu, Ciel miał iść poszukać jakiegoś rozwiązania i mieliśmy się spotkać w holu. Głównie dlatego, żebym, cytując, „nie plątała mu się pod nogami". Nie będę się kłócić, może być i tak.

Dlatego właśnie przeszłam tam, gdzie usiadłam na krześle. Założyłam nogę na nogę i skrzyżowałam ramiona przed sobą. Może jednak było mi się przebrać. Poza tym, że wyglądam obscenicznie, to jeszcze jest mi zimno. To dopiero marzec, do tego nie w Piekle. Potarłam trochę ramiona, by się rozgrzać.

Nie minęło dużo czasu, jak tata przyszedł z dużą szachownicą, na której stały czaszki. Nawet nie chcę wiedzieć. Tata wyszedł, a wszedł Ciel i Edward. Wstałam i podeszłam do nastolatka. Cicho mi wytłumaczył, co się wydarzyło i zajął moje krzesło. To zemsta za to śmianie się. Jestem tego pewna. Oparłam się o oparcie jednym ramieniem, a drugą dłoń położyłam na biodrze.

- Przestań. - Usłyszeliśmy Richarda, gdy tata wszedł z nim. - Puść mnie, Sebastianie. - Rzucał się w uścisku taty. Gdyby nie to, że tata jest taki silny, pewnie by go puścił.

- Proszę o wybaczenie, paniczu Richard. - tata zmienił chwyt i teraz trzymał młodego za kołnierz.

- Co to? Antycypowałem walkę między demonem a duchem. Jak nudno – stwierdził Ciel. Spojrzałam na niego znudzonym wzrokiem.

- A tu taka niespodzianka. - Wywróciłam oczami. - To jeszcze dziecko, nie oczekuj siły od młodego ducha.

- Puść mnie, Sebastianie. - Ponownie przeniosłam wzrok na chłopca. - Bracie. Bracie.

- Richard. - Odwrócił się do nas. - Nie możecie być delikatniejsi?

- To dla mnie nie do pomyślenia, taki problem jak ten, mógł być rozwiązany już dwieście lat temu.

- Ale nie chcę by mój młodszy brat płakał. - Tata zaczął zabierać mu tą jego czaszkę, ale to spowodowało tylko więcej zamieszania i krzyku. Głównie krzyku.

- Nie!

- Richard.

- Spójrz, mamy co chcieliśmy. - Tata w końcu zabrał mu tą kościaną głowę.

- Nie, powiedziałem nie. - Próbował ją złapać. - Bracie... Bracie...

- Puść Richarda. To rozkaz od króla. - Już widzę, jak to się spełnia.

- Bracie. - Starszy duch spróbował zaatakować tatę. Słowo klucz, spróbował, bo tylko na niego ruszył, już leżał na ziemi.

- Wybacz. Co za bezsilny król. - Tata wie co mówi.

- Nie! - chłopiec ponownie zapłakał.

- Richard. - Wyglądał jakby chciał się ponownie rzucić na tatę, ale się nagle zatrzymał. W tym czasie z Cielem podeszliśmy po czaszkę. - Przestań. - Wstał z podłogi. - Powiedziałem przestań, Phantomhive.

- Czyż twoim życzeniem nie było otrzymanie czaszki, bez względu na poświęcenie? Jeśli odwołasz teraz swoje słowa, to będzie tak samo jak kłamstwo, którego tak nienawidzisz.

- Sebastian, słuchaj moich rozkazów. Jesteś moim sługą.

- Jaka szkoda. Wedle mojego kontraktu, służę hrabi Phantomhive. Służyłem ci tylko ze względu na moją pracę. Byłem lojalnie posłuszny mojemu prawdziwemu panu. - Aż mnie mdli od tego. Jak dobrze, że przez moją pozycję i pochodzenie nie będę musiała podpisywać kontraktu, nigdy. Nie będę miała na to czasu, a nie zamierzam się przed nikim płaszczyć. To nie jest warte jednej duszy.

- Nawet ty... Nawet ty mnie zdradziłeś? - To mi na zdradę nie wygląda.

- To nie zdrada. - Dziękuję, tato. - Od samego początku należę do mojego pana.

- A ty? - Spojrzał na mnie. Uniosłam pytająco brwi. - Też zamierzasz nas zdradzić?

- Zacznijmy od tego, że jak miałabym was zdradzić, gdy nigdy wam nie służyłam – stwierdziłam nonszalancko. - Byście się zdziwili do kogo obecnie mówicie – stwierdziłam tylko i podeszłam do szachownicy. Na spojrzenie Ciela pokręciłam głową, by nie drążył tematu. I tak mi się oberwie od taty.

- Wygląda na to, że będę musiał przygotować obrządek pogrzebowy, by wysłać waszą dwójkę do nieba.

- Nie. Bracie. Bracie. - (b/n) tak dużo nie krzyczy. Naprawdę, jest dużo spokojniejszym dzieckiem.

- Richard, w porządku. Zawszę będę przy tobie. Gdy to zrobimy, wszystko się skończy.

- Nie ma już żadnego sprzeciwu, więc... - Hrabia postawił na ostatnim pustym miejscu czaszkę i... Nic się nie wydarzyło.

- Dlaczego? Dlaczego nic się nie dzieje? - Podszedł do planszy i się o nią oparł. Tata w tym czasie postawił młodszego z nich.

- Dlatego, że panicz Richard nie chce powiedzieć Waszej Wysokości... - zaczął tata.

- Brat będzie smutny. - Podszedł do niego i go przytulił. - Bracie, przepraszam, że cię okłamałem.

- Kłamałeś? Richard...

- Bracie. To... To czaszka jakiegoś nędzarza. To nie moja czy twoja czaszka.

- Jak to możliwe?

- Brat zapomniał? Nasze kości... zaginęły tamtego dnia.

- Tak, Richard – zaczął cichym głosem. - Tamtego dnia. Miły i łagodny odźwierny powiedział do nas dobranoc jak zwykle. Ale to właśnie on dopuścił się morderstwa. Nawet mówił o bezpieczeństwie, gdyż był tu, by nas ochraniać. Dlatego nienawidzę kłamstw. Pierwszy byłem ja, później mój brat. Nie mogłem się poruszyć i widziałem to zabójstwo. Wybacz, Richard. To było dla ciebie okropne.

- Ale bracie. Najokropniejsze było to, że nie mogłem cię zobaczyć. Rozczłonkowali nasze ciała i wrzucili do rzeki. Zjadły nas ryby i zatonęliśmy w mule. Nasze ciała i kości zniknęły.

- To prawda, Richardzie. Jak mogłem zapomnieć? Zapomnieć nocy, której zawiodłem i cię nie ochroniłem.

- Bracie, nie płacz.

- Phantomhive. - Spojrzeli na Ciela. Nie wiedziałam, co mogłabym powiedzieć. - Masz rację. Nienawiść i smutek pozostały w moim sercu.

- Z czasem cierpienie łagodnieje. Ale ja nie chcę czasu, by je wyleczyć. Nawet jeśli chcemy uciec od bólu i zapomnieć o wszystkim, czekają na nas przeszkody, które nas zwolnią w dążeniu naprzód.

- Ach, rozumiem. - Edward przytulał do siebie Richarda. - Tak bardzo nienawidzę kłamstw, jeszcze sam się okłamywałem. - Wtedy z ich klatek piersiowych zaczął się wydobywać blask. Otworzyłam szerzej oczy zaciekawiona tym.

- Bracie, lśnimy.

- To jest...

- Obrządek pogrzebowy, jest tylko narzędziem – wyjaśnił tata. - Moc, by odesłać zagubione dusze, nie wymaga kości i ceremonii pogrzebowej.

~Time skip!~

Pożegnanie z duchami nie trwało długo. Nawet zbytnio nie słuchałam, o co chodzi. Poprawiłam trochę swoją suknię, tym razem ta normalną, i spojrzałam na księżyc. Była wyjątkowo piękna, choć zimna, noc. Jak to w marcu.

Gdy zabrał ich przewoźnik na drugą stronę, odetchnęłam głęboko. Chociaż mój spokój nie był długi.

- Jesteś w poważnych tarapatach, moja panno. - Spojrzałam zaskoczona na tatę, przez moment nie rozumiejąc. Dopiero po chwili załapałam, że tata mówił w lingua daemoniorum.

- P-papa?! - Sama przeszłam na nasz pierwotny język. Był już praktycznie zapomniany, musiałam się go nauczyć raczej ze względu na tradycje i pozycję, nie użyteczność.

- Co mówiłem na temat mówienia o naszej pozycji? Wiesz jakie to było ryzykowne stwierdzenie?

- Przepraszam, tato... - Pochyliłam głowę. Zauważyłam kątem oka, jak Ciel się nam przygląda. Domyślałam się, że w ogóle nie rozumie co się dzieje. - To było nierozsądne z mojej strony. - Ukłoniłam się głęboko.

- I co my z mamą mamy z tobą? - Tata pokręcił głową i zmierzwił mi włosy. - Stań normalnie. Nie jesteśmy w pałacu, byś musiała się kłaniać. - Wyprostowałam się. - Co nie zmienia faktu, że i tak masz szlaban. Razem z mamą ustalimy twoją karę i jej okres.

- Dobrze, tato... - westchnęłam.

- Bez wzdychania. Zdajesz sobie sprawę, że twoje słowa mogły nam zagrozić?

- Zdaję. Po prostu już nie wytrzymałam z tym duchem – wyjaśniłam.

- W każdym razie, o reszcie porozmawiamy po powrocie. - tata znowu przeszedł na uniwersalny. - A teraz już rzeczywiście wracajmy.

Zakład, że kara będzie dla mnie bolesna? Więcej szermierki? Możliwe. Do tego tysiące pytań od Ciela. Chociażby o czym mówiliśmy. Ech... To będzie takie złe.  

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro