Rozdział szósty
[W trakcie biegu.]
Biegłam w stronę Wioski z której zostałam "eksmitowana".
Droga powrotna zajęła mi o wiele krócej niż wcześniej.
Wbiegłam do wioski. Usłyszałam jak jacyś ninja krzyczą bym się zatrzymała, ale ja nie mogłam przestać biec. Musiałam o tym powiedzieć Kakashiemu. Biegłam przed siebie i nagle dobiłam do czarnowłosego chłopaka. Upadłam i automatycznie podniosłam głowę, by zobaczyć twarz osoby. Był to ten sam chłopak, któtego spotkałam wtedy gdy ratowałam im dupy.
- Uważ~...
- Przepraszam, ale to ważne. Muszę skontaktować się z Kakashim! - krzyknęłam nie dając dokończyć chłopakowi.
Na twarzy czarnowłosego pojawiło się zdziwienie, które z niknęło od razu gdy zamknął oczy i z uśmiechem podał mi rękę.
- Zaprowadzę cię tam. - powiedział miło pomagając mi wstać.
- To chodzimy! - powiedziałam, po czym szybko zerwaliśmy się do ponownego biegu.
Minęły 2 min. Stanęłam na środku polany. Stali tam już jacyś shinobi.
- Sasuke-kun! - krzyknęła różowowłosa.
- Czy to... - wystraszył się blondyn widząc moją osobę.
Westchnęłam...
Pewnie już wszyscy wiedzą.
- Nie ma czasu! Gdzie jest Hatake? - spytałam.
- Czego chcesz od sensei'a? - postawił się blondyn.
- Chce nam pomóc... - odezwał się Sasuke.
Spojrzałam na chłopaka, a on złapał moje ramię. Poczułam to... zaufał mi.
Różowowłosa uśmiechnęła się i podeszła do nas łapiąc czarnowłosego.
- Jeśli Sasuke-kun ci zaufał, to ja też.
Na mojej twarzy pojawił się uśmiech, który odkrył moje kły.
Całą gróbką po patrzyliśmy na blondyna, a on podrapał się po głowie i powiedział podchodząc:
- No, w końcu jesteśmy drużyną.
Cała drużyna 7 przytuliła mnie i w ten sposób okazali mi swoje największe zaufanie. Odwzajemniłam uścisk, lecz po chwili puściłam grupkę, bo przed sobą zauwarzyłam tego Junnina.
- Spóźniony! - krzyknął blondyn.
- Przepraszam, ale na mojej drodze~...
- Kłamiesz!! - krzyknęli.
Kakashi stanął prosto i po chwili jego wzrok spoczął na mnie.
Trwała cisza, którą musiałam przerwać...
- Hatake, wioska ma kłopoty. Orochimaru chce zaatakować Konohe, prawdopodobnie będzie tu już niedługo.. jeśli będzie się śpieszył.
Kakashi spojrzał w górę, a po chwili ktoś się odezwał:
- Czyli Kakashi miał rację. Ty nie chcesz nam zagrozić, chcesz po prostu pomóc. - otworzyłam szeroko oczy, bo moim oczą ukazał się Hokage.
- Hokage-sama?! - zdziwiła się drużyna.
- Nie słusznie cię osądziliśmy. Co mam zrobić, byś wybaczyła? - spytał staruch prawie, że klękając.
- N-Nie obrażaj mnie w ten sposób! - krzyknęłam zawstydzona.- Wolałabym, żebyć mnie wysłuchał.
- Dobrze... Zamieniam się w słuch.
- Więc... - zaczęłam.
Zajęło mi to pare dobrych minut, ale mimo mojej długiej opowieści, Hokage od razu przystanął do działania. Oddział ANBU został wezawy i przygotowany
Dostałam większe zaufanie, nawet od strony Hokage. Szczęście moje było mało widoczne, ale mimo to czułam je.
- Hokage? - spytałam, starzec obrócił się w moją stronę.
- Tak?
- Czy mogę strorzyć swoją drużynę?
Hokage zamarł... Nie wiedział co powiedzieć, zauważyłam to.
- Rozumię, nie jestem osobą~...
- Twoja drużyna ma się składać z 6 osób. - przerwał mi znikając.
Ulżyło mi... Hokage nie zostawił mnie z tym i pozwolił mi wziąść pięć osób, a ja nawet wiedziałam już kogo wezmę.
- Hatake, od teraz będę nazywać Cię sensei'em. - zaczęłam stanowczo.- Naruto, Sasuke, chcę zobaczyć Was w akcji. - powiedziałam tym samym tonem, tylko z uśmiechem.- Sakura... Chyba czas na drużynę z dominującymi laskami. - oznajmiłam normalnie i przybiłam z każdym piątkę, ale po chwili wszyscy usłyszeliśmy głos sensei'a:
- Drużyna miała się składać z 6 osób, a nas jest pięć.
- To kto jest szósty? - spytała Sakura.
- Dobrze, że pytasz. - zaczęłam kpiąco.- Osoba szósta w naszej drużynie to...
Ciąg dalszy nastąpi...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro