Rozdział piąty
Stałam już przy bramie wioski. Oddział ANBU spoglądał na mnie i czekał aż opuszczę Konohę.
Westchnęłam...
Poprawiłam okulary, po czym spojrzałam na Kakashie'go, który nie wyglądał na osobę zachwyconą tym chorym dla mnie pomysłem.
Zamyśleń wyrwał mnie męski głos:
- Wyjdziesz z tej wioski sama, czy ci w tym pomóc?! - spytał członek oddziału.
- Nie trzeba, dzięki. - powiedziałam i spojrzałam na mężczyznę, przy tym strasząc go wzrokiem.
Mężczyzna od razu odwrócił się i od sunął ode mnie z "pod skulonym ogonkiem".
Uśmiechnęłam się i porzegnałam, po czym dumnie opuściłam malowniczą Wioskę Ukrytego Liścia.
Po 20 min. wędrówki po lesie, postanowiłam zrobić sobie 5 min. przerwę.
Usiadłam opierając się o drzewo. Nie miałam siły na wspinanie się na gałęzie.
Dlaczego ten Kopiujący Ninja się tak ze mną porzegnał? Przecież już nigdy się nie zobaczymy! No, chyba, że na wojnie w której będę u boku ojca.
Zamknęłam oczy, które tak i tak musiałam otworzyć. Usłyszałam znane dla mnie głosy.
Ukryłam czakrę i lekko wychyliłam głowę i wtedy moim oczom ukazali się ci ninja od mojego ojca. Szybko wskoczyłam na drzewo, tak aby mnie nie zauwarzyli. Przybliżyłam się i zaczęłam podsłuchiwać rozmonę.
- Ah, kiedy on wreszcie przyjdzie? Długo jeszcze?!
- Zamknij się, bo ktoś nas usłyszy.
- Kisame, jesteście gotowi? - nagle moim oczom ukazał się Orochimaru.
- Otou- san!? - krzyknęłam w duszy.
- Co tak długo?
- Musiałem poczekać aż Itachi wróci z zwiadów. - powiedział uśmiechnięty, a obok niego stanął długo włosy chłopak.
- Uchiha Itachi! - znowu krzyknęłam i wycofałam się.
Ciąg dalszy nastąpi...
--------------------------------
Przepraszam, ale ten rozdział pisałam na szybko 🙏
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro