Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

7

Wbiłam twarz w poduszkę i analizowałam wszystko. Uwielbiałam to robić. Dzięki temu nie popadłam w pierdoloną paranoje. Uspokajało mnie to, że panuje nad tym co się dzieje. Mogę o tym myśleć i analizować. Myśleć co mogłam zrobić lepiej. Analizowanie wszystkiego było czymś, dzięki czemu mogłam pozbierać myśli i pozbywać się smutku i żalu, który został po czerwonej sali. Nawet nie zauważyłam kiedy odpłynęłam.

***

Obudziły mnie głośne, kobiece jęki. Wyszłam na korytarz, żeby zobaczyć u kogo to. Dźwięki dochodziły z pokoju mojej matki. Zażenowana, schowałam twarz w dłoniach.

-Ciszej!- Krzyknęłam i zeszłam do kuchni. Zaparzyłam sobie kawę i zjadłam jogurt. Po posiłku, wróciłam do pokoju i ubrałam legginsy i stanik sportowy, po czym poszłam na siłownie. Przebiegłam trochę kilometrów na bieżni i podeszłam do worka. Bez zastanowienia naparzałam pięściami. Skóra powoli zdzierała mi się z nadgarstków. Moje uderzenia stawały się coraz bardziej precyzyjne, ale też szybsze. Nie poczułam nawet, kiedy zaczęła lecieć mi krew.

Ktoś złapał mnie za nadgarstek, a ja się ocknęłam. Spojrzałam na rudowłosą wiedźmę, która patrzyła na mnie ze zmartwieniem. Złapała moją drugą dłoń i dokładnie obejrzała.

-Trzeba to opatrzyć.- Powiedziała i zaczęła ciągnąć mnie do wyjścia. Bez protestowania poszłam z nią. Weszłyśmy schodami na piętro wyżej i poszłyśmy do jej pokoju. Zielonooka posadziła mnie na kanapie i poszła do łazienki. Po chwili wróciła do pokoju z wacikami i bandażem. Usiadła obok mnie i zabrała moją lewą rękę.

-Może boleć.- Ostrzegła i zaczęła wycierać krew. Dokładnie obserwowałam jej twarz. To z jakim skupieniem i delikatnością to robiła, było hipnotyzujące. Odwróciłam wzrok i wbiłam go w okno, z którego widać było panoramę miasta.

-Druga.- Powiedziała i wyrwała mnie z transu. Nawet przez sekundę nie spojrzała mi w oczy.

-Boisz się?- Zapytałam, dalej patrząc w okno.

-Co?- Zapytała. Lekko się spięła, co oznaczało, że się speszyła lub przestraszyła.

-Boisz się mnie?- Powtórzyłam. Dziewczyna szybkim wzrokiem, przeleciała moją twarz i wróciła do oczyszczania ręki.

-Nie.- Mruknęła cicho. Zeskanowałam ją wzrokiem i znów spojrzałam w okno. W pewnym momencie wiedźma wyrzuciła waciki i chwyciła za bandaże. Owinęła nimi moje dłonie.

-Dzięki.- Powiedziałam. Ostatni raz na nią spojrzałam i wyszłam z pokoju. Poszłam do siebie i przebrałam się w jakieś wygodniejsze ubrania. Usiadłam na oknie, otworzyłam paczkę czerwonych marlboro i odpaliłam jednego. Zaciągnęłam się dymem i obserwowałam jak rozpływał się w powietrzu. Wyrzuciłam niedopałek za okno i poszłam do salonu. Dosiadłam się do Wandy, Nat, Kate, Yel, Steve'a, Clinta i Thora. Dziewczyny zawzięcie o czymś gadały oprócz, oczywiście Yeleny i o dziwo Wandy. Próbowałam wyłapać o czym gadały, ale było bardzo ciężko, aż się poddałam i podeszłam do barku. Nalałam sobie trochę whiskey i dodałam dwie kostki lodu. Wzięłam drinka i wróciłam do pokoju. Popijałam go sobie i czytałam książkę. W taki sposób minęła mi reszta dnia. 

Obudziłam się o siódmej. Nie miałam ochoty dzisiaj ćwiczyć, więc ubrałam legginsy i bluzę, po czym poszłam na dach. Zaskoczył mnie fakt, że ktoś już tam siedział, a była to Wanda. Powolnym krokiem ruszyłam w jej stronę. Dziewczyna uśmiechnęła się słabo, co uznałam za pozwolenie by się dosiąść. Usiadłam na krawędzi, tuż koło dziewczyny. Zeskanowałam ją wzrokiem, a następnie wbiłam wzrok w widok przed nami. Wyciągnęłam paczkę papierosów i zapalniczkę. 

-Chcesz?- Zapytałam, wysuwając paczkę do dziewczyny. Rudowłosa pokiwała głową na boki. Wyciągnęłam sobie papierosa i włożyłam go między wargi. Odpaliłam i zaciągnęłam się dymem. Błogie uczucie. Zaciągnęłam się dymem i odchyliłam głowę. Powoli wypuszczałam powietrze i zauważyłam, że dziewczyna obok skanowała mnie wzrokiem. 

-Często palisz?- Zapytała, dalej obserwując moją twarz.

-Raz, może dwa dziennie.- Odpowiedziałam. Spojrzałam na nią, a nasze spojrzenia się spotkały. Policzki Wandy lekko się zarumieniły, a ta odwróciła wzrok.

-Zbieram się.- Powiedziała, a ja nie zdążyłam zakodować, kiedy poszła. Dopaliłam papierosa i wróciłam do środka. 

-Hej, Larysa!- Usłyszałam za plecami. Odwróciłam się i ujrzałam Kate.- Idziemy dzisiaj na pizzę. Ja, Lena, Natasha i Wanda. Idziesz też?- Przez chwilę się wahałam. Czy mnie tam ciągnie?

-Nie sądzę, że to dobry pomysł.- Powiedziałam. Uśmiech Kate zniknął tak szybko, jak się pojawił. Ciemnowłosa przewróciła oczami i założyła ręce na piersi.

-O czternastej w salonie.- Mruknęła i poszła. Super. Wróciłam do pokoju i położyłam się na łóżku. Włączyłam sobie jakiś serial, wyczekując na godzinę czternastą...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro