Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3

-Przepraszam.- Szepnęłam i pocałowałam rudowłosą w czoło. Moje oczy zeszkliły się, a ja po cichu wyszłam z jej sypialni i poszłam do swojej.

***

Pov. Larysa

Obudziłam się koło trzeciej w nocy. Za wszelką cenę próbowałam zasnąć, lecz nie wyszło. Po godzinnej próbie uśnięcia, znudziłam się więc przebrałam się w strój do baletu i zgarnęłam z szafy baletki. Poprosiłam Jarvisa, żeby pokazał mi siłownie. Weszłam do środka, a moim oczom ukazało się duże pomieszczenie. Na lewo wisiał worek, po środku był ring, na prawo sztangi, ciężarki, bieżnie i maty do ćwiczeń, a na wprost, zaraz za ringiem było dużo wolnego miejsca, a na ścianie znajdowały się lustra.

Perfecto

Pobiegłam w tamtą stronę. Usiadłam na ławeczce i założyłam baletki. Zrobiłam rozgrzewkę, a po niej zaczęłam tańczyć układ, który piłowano nam w czerwonej sali. Delikatnie i zgrabnie stawiałam każdy krok. Ręce poruszały się wyćwiczonym ruchem. Kilka podskoków i piruetów, a na koniec padłam na kolana i zaczęłam cicho szlochać.

Dlaczego musiałam przejść to piekło?

Czemu nie mogłam umrzeć, podczas próby samobójczej?

Pov. Natasha

Szłam na siłownie. Poranny trening i te sprawy. Tuż przy wejściu minęłam się z Larysą. Jej oczy były lekko przekrwione, a ona sama pociągała co chwile nosem. Na sobie miała czarny strój baletowy i rozpinaną bluzę. Jej włosy spięte były w niedbałego dobieranego.

-Wszystko w porządku?- Zapytałam, skanując stojącą do mnie tyłem dziewczynę.

-Czemu miało by nie być?- Odpowiedziała. Odwróciła się w moją stronę, ze sztucznym uśmiechem na twarzy.

Myślisz, że to kupię?

-Tańczyłaś?- Zapytałam, ponownie skanując jej strój.

-A wyglądam?-Odpowiedziała i już miała iść dalej.

-Nie odpowiada się pytaniem, na pytanie.- Upomniałam i przewróciłam oczami. Z ust mojej córki wydobył się cichy chichot, na który mimowolnie się uśmiechnęłam i ruszyłam na salę treningową, oczyścić umysł.

Po godzinnych ćwiczeniach, wzięłam szybki prysznic i poszłam do salonu. Larysy tam nie było, jak i Yeleny. Dwie aspołeczne. Dosiadłam się do ludzi, którzy namiętnie rozmawiali o moim dziecku. Nawet mnie nie zauważyli.

-Ciekawe, czy charakterek ma po mamusi.- Odezwał się Tony, widząc moją obecność. Na ten tekst przewróciłam oczami i słuchałam dalej.

-Może będzie milsza.- Mówiła Maximoff.

-Miejmy nadzieje. Dwie Romanoff, to trochę za dużo.- Powiedział Clint.

-Ładna jest.- Powiedziała Maximoff.

-Ktoś się zakochał?- Zaśmiał się Steve.

-Zrań ją, a nie żyjesz.- Powiedziałam, a oczy wszystkich znalazły się na mnie.- Na co się gapicie?- Uśmiechnęłam się.

-Nie zakochałam się, po prostu jest ładna.- Powiedziała Wanda i przewróciła oczami.

Pov. Larysa

Leżałam na łóżku, w szarym, za dużym dresie. Dresy są najlepsze. Change my Mind. Głupio patrzyłam się w sufit i przeglądałam, w mojej głowie, każdy fragment mojego życia. Od bawienia się z mamą, aż do dnia dzisiejszego. Po pokoju rozległo się ciche pukanie, a ja podparłam się na łokciach i spojrzałam na drzwi.

-Otwarte.- Powiedziałam i obserwowałam, jak drzwi powoli się otwierają. Gdy drzwi się otworzyły, ujrzałam ciotkę.

-Mogę wejść?- Zapytała, stojąc w drzwiach. Mruknęłam cicho w odpowiedzi. Yelena powoli podeszła do mojego łóżka i usiadła na jego brzegu.- Nie jesteś towarzyskim człowiekiem, co?

-Ani trochę.- Odpowiedziałam i zamknęłam oczy. Poczułam na moim brzuchu ciężar, którym okazała się być głowa blondynki. Uśmiechnęłam się lekko i znów przymknęłam oczy.- Ty tym bardziej nie jesteś towarzyska.

-Wypraszam sobie. Lubię ludzi, ale tutaj ciężko wytrzymać.- Powiedziała, na co cichy chichot opuścił moje usta.- Dobrze mieć kogoś, kto jest równie aspołeczny.- Obie się zaśmiałyśmy. Leżałyśmy, pogrążone w ciszy, lecz nie była ona niezręczna. Musiałyśmy odpocząć i to było dla nas wygodne. Cisza powodowała, że czułam jakby, stawała mi się ona coraz bliższa. Rozumiałyśmy się bez słowa. Każda miała dość krzyków z salonu więc je ignorowałyśmy, na tyle ile się dało.

Yelena podniosła się i sięgnęła po pilota, który leżał na jednej z szafek nocnych. Dziewczyna włączyła jakiś film i obie oglądałyśmy go z podekscytowaniem. Film opowiadał o seryjnym mordercy, który wybił całe miasto, a na końcu samego siebie. Zajebisty film.

Spojrzałam na blondynkę, która usnęła. Nawet nie wiem, kiedy, co i jak. Stwierdziłam, że przydałoby się coś zjeść. Po cichu przemknęłam się do kuchni i otworzyłam lodówkę.

-Zgłodniałaś?- Usłyszałam za plecami. Przerażona odwróciłam się w stronę osoby. Gdy zobaczyłam rudowłosą dziewczynę, gotującą jakąś zupę, strach mnie opuścił.

-My się chyba nie poznałyśmy.- Powiedziałam, skanując dziewczynę.

-Przepraszam, jestem Wanda.- Powiedziała i uśmiechnęła się w moją stronę. Wróciłam wzrokiem do lodówki i wyciągnęłam z niej jakąś sałatkę. Nałożyłam sobie trochę do miski.- Nie przedstawisz się?- Zapytała, skanując moje ciało.

-Przecież wiesz kim jestem.- Powiedziałam i wróciłam do siebie. Yeleny już nie było. Włączyłam jakiś film i tak spędziłam resztę dnia.

***
Witam moi drodzy!
Mam nadzieje, że książka się podoba. Niestety mam złe wieści. Następny rozdział wleci dopiero w poniedziałek lub nawet we wtorek. Of poniedziałku zaczynam szkole już stacjonarnie więc będę miała mniej czasu. We wtorek mam pierwszy sprawdzian stacjonarnie wiec muszę zakuwać. 😭😭
Miłej nocy!!❤️

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro