Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

17

Skoro tak-mruknęłam. Pobiegłam do siebie do pokoju. Zakluczyłam drzwi i położyłam się na łóżku. Łzy lały się ze mnie litrami. Nie miałam zamiaru opuszczać tego pokoju przez najbliższy tydzień. Nie chciałam widzieć absolutnie nikogo, a w szczególności Wandy i Visiona. Wszystko zaczynało się układać. Znalazłam przyjaciół, rodzine, a nawet ktoś mi się spodobał. A teraz wszystko się zjebało...

***

-Larysa, albo wyjdziesz i coś zjesz albo wyważę te drzwi!- krzyczała Natasha za drzwiami. Odkąd zamknęłam się w pokoju minął jeden dzień. Łazienkę miałam w pokoju, więc z tym problemu nie było. Problem pojawiał się z nadopiekuńczą matką i ciotką. Wieża miała cienkie ściany i idealnie słyszałam jak Natasha groziła Wandzie, że jeśli nie przeprosi to zakopie ją żywcem albo wytnie wszystkie narządy. Właśnie dlatego, gdy Wanda stanęła przy drzwiach i przeprosiła, nie przyjęłam ich i kazałam jej spierdalać. Wiedziałam, że nie są szczere.

-Larysa, nie wkurwiaj mnie- powiedziała Yelena.

-Jezu, przynieś mi jakiś jogurt i wodę. Po sprawie- jęknęłam w poduszkę.

-Nie możesz całe życie siedzieć w pokoju przez jakaś dziwkę- powiedziała Natasha.

-Minął dopiero jeden dzień i chce pobyć sama. Dajcie mi spokój- mruknęłam i poszłam do łazienki. Ściągnęłam z siebie ubrania i stanęłam przed lustrem. Oglądałam każdą bliznę, którą zrobiłam będąc w czerwonym pokoju. Naprawdę walczyłam ze sobą, żeby teraz nie zrobić nowych. Długo wychodziłam z tego uzależnienia. Nie chciałam tego psuć, ale emocje wzięły górę. Otworzyłam szufladę, w której miałam nożyk. Dostałam go lata temu od Cathariny. Przed oczami mignęła mi jej śmierć. Dokładnie pamiętam jak oberwała kulkę w brzuch, a ja nie mogłam uronić przy niej łzy, bo również  zabili by mnie.

Poszukałam miejsca na lewym przedramieniu. Zatrzymałam wzrok w połowie. Było miejsce. Wahałam się. Kto by się nie wahał? Dwa lata temu z tym skończyłam, a teraz chciałam zacząć od nowa. Jebać.

Te właśnie słowa krążyły mi po głowie gdy przejechałam 4 razy nożykiem po przed ramieniu. Krew sączyła się z rozciętego miejsca, a ja już zaczynałam żałować, ale widziałam, że już tego nie cofnę. Mimo, że bolało, żałowałam i bałam się, w głębi serca mi się podobało. Wiedziałam, że nie ma odwrotu. Wiedziałam, że zrobię to ponownie.

Weszłam pod prysznic i puściłam zimną wodę. Krew mieszała się z wodą, tworząc piękny różowy kolor. Po wyjściu wysuszyłam włosy. Ubrałam czarny dres i rozcięcia, które zrobiłam, owinęłam bandażem. Położyłam swoje bezwładne ciało na łóżku i tępo gapiłam w sufit. Z moich oczu leciały łzy. Łzy żalu, bólu, nienawiści, bezradności i poczucia winy. Nie mogłam stwierdzić, który raz płacze tego dnia, ale napewno nie pierwszy i nie ostatni.

-Zostawiam ci przed drzwiami obiad- powiedziała Yelena. Jęknęłam z niezadowolenia. Naprawdę nie byłam głodna i wiedziałam, że mój żołądek nie jest w stanie przyjąć czegokolwiek innego niż woda. Podeszłam do drzwi i powoli je otworzyłam, upewniając się, że nikogo nie ma. Szybko zgarnęłam talerz z rybą i ziemniakami i zamknęłam drzwi. Usiadłam przy biurku i zaczęłam grzebać w jedzeniu. Wzięłam kilka kęsów, ale naprawdę nie mogłam więcej. Gdy ryba i ziemniaki stworzyły jedną wielką papkę, poszłam do toalety i wyrzuciłam obiad. Wystawiłam talerz przed drzwi i znów położyłam się na łóżku.

Time skip

Minął ponad tydzień. Kilka razy wpuściłam Natashe. Chciała mnie zobaczyć i zawsze gdy przychodziła, sprzątała mi pokój. Nie obyło się bez monologów na temat mojego zachowania. Dzisiaj nadszedł przełomowy dzień wyjścia z pokoju. Nie miałam już co w nim robić. Najgorsze było to, że tak jak się spodziewałam, nałóg samookaleczania wrócił. Zrobiłam to kilka razy i znów bardzo mi się to podobało. Natasha nie wiedziała. I tak miało pozostać.

Otworzyłam powoli drzwi i wyszłam powolnym krokiem z pokoju. Moje ciało było skostniałe przez ciągłe leżenie. Miałam na sobie dres w kolorze brązowym. Wbijałam paznokcie w przedramię, próbując się uspokoić. Natrętne myśli krążyły mi po głowie. Weszłam do salonu i rozejrzałam się po towarzystwie. Byli tam wszyscy. Dosłownie wszyscy...

-Witamy wśród żywych!- krzyknął Tony. Wzrok wszystkich przeniósł się na mnie. Serce zaczęło mi szybciej bić. Ręce całe mi się trzęsły.

-Kurwa nie teraz- mruknęłam pod nosem.

-Wszystko okej?- zapytała Yelena. Zaczęło mi się kręcić w głowie. Nogi miałam jak z waty i widziałam czarne mroczki.

-Przepraszam- powiedziałam i wybiegłam z pokoju. Pobiegłam do najbliższej łazienki. Zakluczyłam drzwi i przeszukiwałam szafki w celu znalezienia jakiś leków na uspokojenie.

-Larysa? Otwórz proszę- usłyszałam głos Wandy.

-Wszystko okej. Zaraz wrócę- powiedziałam i dalej szukałam tych cholernych leków.

-Otwórz albo sama to zrobię- powiedziała. Serce waliło mi coraz szybciej, a z oczy płynęły łzy.

-To naprawdę nic takiego, daj mi chwilę- załkałam. Spojrzałam na drzwi, których zamek sam się przekręcił. Wanda otworzyła drzwi i zeskanowała mnie wzrokiem.

-O boże- szepnęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Dziewczyna podeszła do mnie i mocno mnie przytuliła.- Przepraszam, przepraszam przepraszam- powtarzała w kółko. Mój oddech zaczął się stabilizować, a ręce już się nie trzęsły.

-To nie twoja wina- powiedziałam w jej ramie.

-Wyglądasz strasznie- powiedziała i wyrwała się z uścisku.

-Dziękuję za komplement- powiedziałam śmiejąc się przez łzy. Wanda zaprowadziła mnie do salonu i razem w wszystkimi gadaliśmy na różne tematy. Byłam im wdzięczna za nie gadanie o tym co się stało. Byli wyrozumiali i dali mi czas. Wieczorem Wanda próbowała wciskać we mnie jedzenie. Zjadłam trochę i przekonałam ją, że nie jestem głodna. Całą noc leżałam w łóżku nie mogąc zasnąć. Oczy zamknęły mi się dopiero koło 6...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro