Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

| 16 | Wypadek

Obudziłam się około godziny dziewiątej. Podniosłam się z łóżka i podeszłam do szafy. Moja towarzyszka, także już nie spała. Wyjęłam z szafy granatową spódniczkę i biały cropp top. Weszłam do łazienki. Założyłam wcześniej wybrane ubrania i wykonałam najważniejsze czynności. Włosy spięłam w dwa koczki. Wyszłam z niej i zastałam siedzących na moim łóżku Grześka, Bartka, Wojtka i Lewego. Wika wparowała do łazienki, a ja usiadłam na jej łóżku. 

 - Więcej was matka nie miała? - spytałam. 

 - Może i miała, a ty wczoraj gdzieś się szlajała? - zapytał Wojtek. 

 - W parku byłam. - odpowiedziałam. - I dla twojej pewności byłam sama. 

 - To czemu Grzesiek i Artur widzieli ciebie z Bartkiem, razem? - znów zapytał tata. 

 - A TO CO JA MAM SIĘ TOBIE SPOWIADAĆ? - wstałam z łóżka. 

 - Jestem twoim ojcem... - również wstał. 

 - Tak byłam z Bartkiem, tak jestem z nim w związku! - krzyknęłam. - Jeszcze coś?! 

 - Nie... - odpowiedział ze smutkiem. 

 - To już idźcie.. - odparłam. 

 Gdy wyszli, również Wiktoria wyszła z łazienki. Postanowiłyśmy, że wybierzemy się na miasto. Założyłam swoje białe air force i wyszłyśmy z pomieszczenia. Na korytarzu nikogo nie spotkaliśmy, więc dobrze. Weszłyśmy do windy i wcisnęłam odpowiedni guzik. Wyszłyśmy z hotelu i szłyśmy w stronę miasta. 

 Wojtek P.O.V 

 Siedziałem w swoim pokoju wraz z Grzesiek, który robił coś na telefonie, a ja cały czas myślałem o Lenie. Czemu mi nie powiedziała, że jest z Bartkiem? Wstydzi mnie się? Z myśli wyrwał mnie Grzesiek. 

 - Stary co jest? - spytał. 

- Nie nic, chyba się prześpię. - położyłem się na łóżku i zasnąłem. 

 Wiktoria P.O.V 

 Przechodząc przez drogę wraz z Leną, nagle zza zakrętu wyskoczył samochód, który jechał bardzo szybko i wjechał w prost w moją przyjaciółkę. Ona przeleciała przez maskę i upadła na asfalt. Podbiegłam do niej i kucnęłam przy niej. 

 - LENA! - krzyknęłam, klepiąc ją po policzkach, a ona nic. Podbiegła do nas jakaś kobieta z facetem, którzy również byli z Polski. 

 - Co się stało? - spytała kobieta. 

 - Przechodziłyśmy przez jezdnię i samochód w nią wjechał... - mówiłam z łzami w oczach, a ona sprawdzała czy oddycha. 

 - Dziewczyna nie oddycha trzeba szybko dzwonić na karetkę. - odparł chłopak i wyciągnął telefon z kieszeni. 

 Ja również wyciągnęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer do Wojtka. Nacisnęłam go i przyłożyłam telefon do ucha. Po sześciu sygnałach nikt nie odebrał, więc zadzwoniłam do Grześka. Po chwili odebrał. 

 - No hej, Wiktoria... - powiedział. 

 - DAJ MI WOJTKA SZYBKO! - powiedziałam krzycząc do słuchawki, a on od razu go podał. 

 - Co się stało? - spytał. 

 - WOJTEK JEDŹ DO SZPITALA W LA BAULE, SZYBKO!! - krzyknęłam i się rozłączyłam. 

 15 minut później 

 Właśnie jestem już w szpitalu i czekam na korytarzu na Wojtka i resztę. Po chwili zjawili się już w drzwiach i podbiegli do mnie. Byli wszyscy prócz trenera. 

 - Gdzie Lena?! - spytał przerażony, Szczęsny. 

 - Jest na-na sali operacyjnej. - poczułam jak łzy ciekną mi po policzkach. On tylko pobladł i usiadł na jednym z krzesełek, a obok niego Krychowiak. Reszta również pobladła. Ja z kolei oparłam się o ścianę i usiadłam na podłodze. Siedzieliśmy tak około trzydziestu minut w ciszy, gdy nagle na korytarzu pojawiła się Marina. Podeszła do Wojtka i go przytuliła. Podeszłam do nich i również mnie przytuliła. 

 - Co z nią? - spytała brunetka. 

 - Nic nadal nie wiadomo od godziny jest na sali operacyjnej... - odparłam i wróciłam na swoje miejsce, gdzie wcześniej byłam. Po chwili usiadł obok mnie Bartek. 

 - Nie płacz. - powiedział. 

 - Nie mogę nie płakać, bo to przeze mnie Lena leży na sali operacyjnej... - odparłam i wstałam z podłogi. 

 10 minut później 

 Z jakiegoś pomieszczenia wyszedł lekarz i zawołał mnie. Nie wiem dlaczego najpierw mnie, skoro nie jestem opiekunem prawnym. Weszliśmy do małej sali. Usiadłam na krześle i zaczął mówić po angielsku. 

 - Pani Lena Szczęsna, jest już po operacji. Ma złamaną kostkę i lekki wstrząs mózgu. Więc jakby pani chciała wejść na salę to można teraz, tylko trzeba założyć fartuch. I dwie inne osoby mogą tylko też wejść. - powiedział i podał mi trzy fartuchy. - Sala numer trzynaście. 

 Wyszłam z sali i podeszłam do reszty, która stała na sztywnych nogach. 

 - No i co jest?! - spytał Szczęsny. 

 - Ma złamaną kostkę i lekki wstrząs mózgu. - odparłam i poddałam fartuch Wojtkowi i Marinie. - Mogą na razie wejść tylko trzy osoby. 

 Wojtek P.O.V 

 Weszliśmy do sali numer trzynaście. Otworzyłem drzwi i ujrzałem moją, najukochańszą dziewczynkę leżącą w śpiączce. Stanąłem obok Mariny i złapałem Lenę za rękę. Gdy nagle do sali weszła pielęgniarka. 

 - Kiedy ona się wybudzi? - spytałem pielęgniarki, po angielsku. 

 - Powinna za jakieś pięć minut. - odparła, zmieniając kroplówkę. 

 Lena P.O.V 

 Otworzyłam oczy i ujrzałam siedzącego obok mnie tatę, Marinę i Wiktorię. Widziałam po ich minach, że bardzo się ucieszyli. 

 - Gdz-dzie ja jestem? - spytałam podnosząc głowę. 

 - W szpitalu, skarbie. - odpowiedziała brunetka. - Wypadek miałaś.

- Jaki wy-wypadek? - podniosłam głowę.


  Rozmawiałam z nimi o całym zajściu, aż w końcu przyszedł do nas lekarz. 

- Widzę, że panienka się już wybudziła. - powiedział lekarz. 

- Do kiedy będzie ona tutaj leżała? - spytał tata.

- Jak wszystko będzie dobrze to prawdopodobnie wypuścimy ją jutro lub pojutrze. - uśmiechnął się i podał mi kule. - Proszę, możesz wyjść na korytarz lub do toalety. - powiedział i wyszedł z sali.

Wzięłam swoje kule i wyszłam o nich z pokoju. Na korytarzu zobaczyłam całą kadrę, prócz trenera. Była również Ania Lewandowska, która od razu podeszła do mnie.

- Dobrze się czujesz, skarbie? - spytała i przytuliła mnie.

- Na razie tak. - uśmiechnęłam się i odwzajemniłam uścisk.

Podeszłam do reszty kadry i również się z nimi przywitałam. W końcu poszłam z Wiktorią do toalety. Weszłam do środka, a ona poczekała na mnie przed nią. Wykonałam swoją czynność i opuściłam łazienkę. Wróciliśmy do chłopaków.

- No to kto zostaje dziś z Leną w szpitalu? - powiedział Krychowiak.

- Nikt ze mną nie zostaje, co najwyżej Wiktoria. - odparłam. - Wy macie jutro trening, musicie się wyspać.

- Zgadzam się, niech Wiktoria zostanie. - powiedziała Marina.

Pożegnaliśmy się z wszystkimi i poszliśmy do sali, gdzie Wiktoria będzie spała wraz ze mną. I tak minął cały dzień. Około godziny dwudziestej drugiej zasnęłam.

(...)

Ranem obudziło mnie słońce, które świeciło mi prosto w oczy. Spojrzałam na podłogę, gdzie spała Wiktoria. Ona również już nie spała. Spojrzałam na swój telefon, na którym widniała godzina dziewiąta, a o godzinie dziewiątej trzydzieści jest śniadanie. Pogadałam trochę z Wiktorią, ponieważ w czasie rozmowy pani pielęgniarka przyniosła nam śniadanie, na które była kasza manna o smaku czekoladowym. No cóż lepsze to niż nic. Zjadłam cały posiłek i odłożyłam miskę na szafkę nocną. 

Około godziny jedenastej przyszedł do mnie lekarz. 

- Wszystko jest dobrze, więc dziś może pani już opuścić szpital. - oznajmił i dał mi zaświadczenie.

Poszłam do łazienki o kulach i przebrałam się w te same ubrania. Opukałam twarz i wyszłam z niej. Zabrałam swoje rzeczy i wyszłyśmy ze szpitala. Wzięłam telefon i zadzwoniłam do Mariny. Od razu odebrała.

- Co tam skarbie? - spytała.

- Masz czas? - zapytałam. - Mogłabyś po mnie przyjechać pod szpital?

- Jasne! Za dziesięć minutek, będę. - oznajmiła i się rozłączyła.

Usiadłam na murku tak, że nogi mi zwisały. 

10 minut później

Po równych dziesięciu minutach pod szpital przyjechało czarne BMV. Wsiadłam do środka wraz z Wiktorią i pojechałyśmy do hotelu. Droga od szpitala do hotelu zajęła nam jakieś dwadzieścia minut. Wyszłyśmy z samochodu i weszłyśmy do środka hotelu, gdzie była tylko sama recepcjonistka. Z Mariną pożegnałyśmy się przed samochodem, ponieważ musiała jechać na spotkanie z Anią Lewandowską i Sarą Boruc. Weszłyśmy do windy i nacisnęłam guzik na odpowiednie piętro. Weszłyśmy do pokoju. Położyłam się na łóżku i zasnęłam.

(...)

Obudziły mnie jakieś krzyki na korytarzu. Podniosłam głowę i pokazałam Wiktorii znak, że ma być cicho. Wzięłam swoje kule i podeszłam do drzwi. Otworzyłam je i wyszłam na korytarz. Zobaczyłam ganiającego się Lewego, Krychowiaka, Fabiańskiego, Kapustkę, Szczęsnego i Piszczka.

- Mama nie nauczyła was, że trzeba być cicho?! - krzyknęłam.

- LENA! - krzyknęli wszyscy razem i prawie się na mnie rzucili.

- Noga... - przewróciłam oczami.

- Skąd ty się tu wzięłaś w ogóle? - spytał Kapustka.

- Jak chcecie to mogę wrócić tam skąd przyszłam.

- NIE! - krzyknęli chórem.

- Zostajesz z nami. - powiedział Szczęsny.

- Mam teraz na was broń, jak któryś mnie wkurzy. - zaśmiałam się chytro i podniosłam do góry jedną z kul.

&&&&&&&&&&&&&

DŁUGI ROZDZIAŁ JEJ! Możecie być ze mnie dumi, hahaha... Myślę, że jutro zrobię maraton, więc wyczekujcie! Jak tam w sql? Bo u mnie masakra, mamy próby do ślubowania i no XD Kiedy chcielibyście, żebym założyła nową książkę? Na moje urodziny, jako prezent dla was czy wcześniej? 8) Piszcie w komach! 

Gwiazdka + Komentarz = MOTYWACJA



Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro