Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12

-Poczekaj Amelia. Masz ostatnią szansę na poprawienie eseju, potem nie poprawiasz.

-No okej, a mogę po kolacji? -zapytałam z nadzieją.

-Niech ci będzie, ale po kolacji ma być skończony.

-Jej! Dzięki tato. A co będziesz robić? -zapytałam zapominając, że w pomieszczeniu jest jeszcze Harry.

-A co ja mogę robić co? Jak chcesz możesz wyjść na dwór. -powiedział do mnie,pierwszą część sarkastycznie.

-Noo nie wiem tato, na przykład torturować biedne składniki do eliksirów? O albo torturować eseje niewinnych dzieci, tym bardziej twojej córeczki.-wyszczerzyłam się do niego.

-Nie przeginaj. Harry idziesz z Amelką na dwór?

-Yyy...-biedny Harry, nie wiedział co powiedzieć.

-Idzie ze mną, a ty to tato posprzątasz. No choć Harry. -oberwałam od taty spojrzeniem ale nie zwróciłam na to większej uwagi, podeszłam do zszokowanego chłopaka i złapałam go za ręke ciągnąc w stronę drzwi.

-Uważaj lepiej żebyś ty za chwilę nie sprzątała.

-Ale przecież mnie już nie ma tato paaaa.-powiedziawszy to szybko wyszłam przez drzwi, a za mną Harry ale spokojniej. Wyszliśmy na dwór i nie ma co robić.

-Co ty na to żeby zagrać w berka?

-Co? Co to jest? Nie grałam nigdy w to.-powiedziałam zdezorientowana.

-Już tłumacze, jedna osoba goni drugą i jeżeli ja ciebie dotknę to wtedy ty gonisz.

-No spoko, tylko tam dalej jest małe oczko wodne.

-No to żeby nikt tam nie wpadł. -zaśmiał się.-Ja gonie pierwszy.

-No ok- powiedziałam i zaczęłam uciekać. Los tak chciał, że biegłam niebezpiecznie blisko tego stawu. Wiem tylko tyle,że jak będe mokre to tata mnie zabije. No i lós tak chciał, że skończyłam w tym cholernym stawie. -Do jasnej cholery!

-Co się st...-urwał kiedy zobaczył mnie w stawie i zaczął się śmiać, ale szybko się uspokoił kiedy zauważył idącego w naszą stronę mojego tate. On ma jakieś super moce czy co? Wyszłam ze stawu i teraz stałam cała mokra przed tatą ze spuszczoną głową.

-Język Amelia. Co ty wyprawiasz?! Nie jest tak ciepło, żebyś się kompała w stawie! Wytłumacz się! -no i się zaczęło, krzyki,tłumaczenia i jeszcze raz krzyki.

-No bo, my się bawiliśmy i wpadłam do stawu.-powiedziałam niewinnie.

-Do domu! Obydwoje. Amelka masz się osuszyć i przebrać w ciepłe ubrania. - powiedział świdrując nas swoim typowym wzrokiem, dlatego poszłam do domu, weszłam do pokoju i przebrałam się w suche ciuchy. Potem zeszłam na dół do salonu bo tam byli.

-Przepraszam tato, naprawdę to był przypadek,że wpadłam do tego cholernego stawu.

-Język Panno Snape.-powiedział ostro ja się powstrzymałam od wywrócenia oczami.-Wypij to.

-Co to jest? -zapytałam kiedy tata podał mi fioletowy z czymś.

-Eliksir pieprzowy. No już pij. - powiedział, ja się skrzywiłam bo to jest obrzydliwe w smaku, ale odkręciłam butelkę i wypiłam. Zaraz potem pobiegłam do kuchni i go wyplułam do zlewu.

-Bleee.

-Kazałem ci to wypić Amelia. Dam ci jeszcze jeden i go wypijesz albo pójdziesz prosto do łóżka w ciepłym ubraniu i będziesz leżeć w nim do końca dnia. -westchnęłam niezadowolona z wyborów jakie mam. Zastanowiłam się chwilę po czym wzięłam od taty fiolke i wypiłam eliksir.-Grzeczna dziewczynka. A teraz, ty piszesz esej a ty Harry nakryjesz do stołu.

-Dobrze Proszę Pana. - powiedział Harry, ja skinęłam tylko głową i poszłam do pokoju pisać ten durny esej. Za długo nie posiedziałam w pokoju bo zaraz zostałam zawołana na kolacje. Zwlekałam się na dół i oczywiście pierwszym co zobaczyłam były moje eliksir.

-Siadajcie. -polecił tata, więc tak też zrobiłam, Harry poszedł w moje ślady. Wzięłam bez słowa eliksiry, oczywiście krzywiąc się. Na kolacje były kanapki z sałatą, serem i jajkiem. Wzięłam sobie na talerz jedną i zaczęłam jeść.

-Tato? Muszę ci ten esej oddać dzisiaj?

-Tak Amelia. -powiedział i już nikt się nie odzywał. Kiedy zjadłam, wstałam od stołu i poszłam do pokoju, usiadłam przy biurku i zaczęłam pisać. Jakieś dwie godziny później do mojego pokoju wszedł tata, wcześniej zapukał.

-Co chcesz?  -zapytałam odrywajác na chwilę wzrok od pergaminu.

-Skończyłaś pisać?

-No kończe.

-Jest 22:25, jutro dokończysz rano. Idź spać Amelka

-Chwila, dokończe to w jakieś 30 minut i wtedy pójde spać. - powiedziałam szybko i zajrzałam na chwilę do książki, a potem zapisałam na pergaminie. Tata westchnął z rezygnacją i wyszedł z pokoju. Dlatego ja dalej pisałam. 35 minut później skończyłam, dlatego poszłam do łazienki, ale zrobiło mi się dziwnie słabo. Słyszałam jak ktoś wchodzi do pokoju, ale ja już nie kontaktowałam rozmazał mi się obraz.

-Amelka! -podbiegł do mnie tata i zaniósł mnie na łóżko, przywołał wodę i podał mi. -pij.

-Mhm. -mruknęłam bo tylko na tyle miałam sił, wzięłam szklankę i zaczęłam pić małymi łyczkami.

-Co się stało? -zapytał tata, przez chwilę widać było,że się wystraszył, a potem widać było w jego oczach troskę i ciepło.

-Nie wiem, skończyłam esej i poszłam do łazienki.

-No dobrze, pomogę ci się przebrać w piżamę i nie chce więcej widzieć, że siedzisz do późna pisząc coś, a jutro skontaktuje się z Poppy.

-No okej. -mruknęłam cicho, tata wyciągnął z mojej szafy piżamę i pomógł mi ją założyć.

-Kłać się, zostanę dopóki zaśniesz. - powiedział, więc tak też zrobiłam. Tata zaczął głaskać mnie po włosach. -Zamknij oczy i wyobraź sobie, że leżysz na trawie, patrzysz na piękne białe chmury,które układają się w różne kształty...

-Kocham cię -powiedziałam kiedy odlatywałam do Krainy snów. Tata pocałował mnie w głowę i poszedł a ja sobie spałam, śniąc o łące i chmurach.

-----------------------------------------------------------------
Kolejny rozdział dzięki 1waterdragon3❤❤❤

Postaram się kolejny rozdział wrzucić w następnym tygodniu❤❤

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro