6
Dziś jest ten dzień. Kończę osiemnaście lat. Dowiedziałam się też, że moja przyjaciółka to Nina The Killer, musiała jednak zmienić dane osobowe gdyż, chciała poszukać nowych przyjaciół. Teraz jestem z Nikolom, sorry z Niną (Nina The Killer), Jane (Jane The Killer), Kate (Kate The Killer), Jill (Laughing Jill), Alice (Bloody Alice), Cane (Candy Cane), Zero, Natalia (Clockwork), Grace i Sally na zakupach. Chłopcy zostali musieli coś załatwić. Ja wiem, że przygotowują dla mnie imprezę, ale nie wiem czy szykują czy naprawdę musieli coś załatwić. Jest teraz 21:00 musimy wychodzić, ale ja nie wiem czy wszystko, co kupiłyśmy zmieści się do samochodu.
- Kuźwa! - krzyczy Natalia.
- Co jest? - pytam się.
- Musimy uciekać.
- Dlaczego? - zapytała Zero.
- Bo strażnik mnie zdenerwował i nie żyje.. - odpowiedziała Sally.
Szybko uciekłyśmy i weszłyśmy do samochodu Byłyśmy ścigane przez policje. Zgubiłyśmy ich. Grace dostała SMS'a.
- Wracamy do rezy. - mówi Grace.
- Jesteśmy za. - odpowiadamy wszystkie.
Przed rezydencją dziewczyny zawiązały mi oczy chustą. Gdy weszłyśmy powiedziały, abym zdjęła i posłusznie to zrobiłam. Odebrało mi mowę, gdy zobaczyłam pomieszczenie. Tak się cieszyłam, dziękowałam im, potem zaczęli mi śpiewać sto lat.
- STO LAT, STO LAT, NIECH ŻYJE, ŻYJE NAM! A KTO.. CAROLINA! - wzruszyłam się.
- Dziękuję wam wszystkim. - powiedziałam.
- Nie ma za co.- powiedzieli chórem.
- Dziewczyny wszystkiego najlepszego z okazji dnia kobiet. - powiedzieli chłopcy chórem.
- Dziękujemy. - odparłyśmy.
- Dobra koniec pogaduszek ona ma osiemnastkę.. - wskazał na mnie palcem Jeff. - I czas się nachlać!
- Dobra potem zagramy w butelkę. - powiedział Liu.
Po tym, jak się napiliśmy zagraliśmy w grę zaproponowaną przez Liu. Zakręciłam i wypadło na Ninę.
- Prawda czy wyzwanie?
- Wyzwanie.
- Dziesięć minut spędź z Jeff'em w niebie. - uśmiechnęłam się łobuzersko.
- No chyba nie - powiedział Jeff.
- Wal się i wynocha z Niną. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem.
~Dziesięć minut później~
- NIGDY WIĘCEJ! - krzyczał Jeff, wybiegając z pokoju.
- Nie przeżywaj. - mówię.
- Zamknij się i dawaj butlę. - podaję mu butelkę.
Zakręcił i wypadło na E.J.
- Wyzwanie. - mówi Jack szybko.
- Pocałuj Carolinę. - mówi Jeff z uśmiechem.
Jack podchodzi do mnie, zbliża swoją twarz do mojej. Pocałował mnie, czułam się jak w siódmym niebie. Oderwał się ode mnie. Patrzył w moje oczy, zauważyłam, że się delikatnie rumieni, tak samo jak ja.
- Carolina zakochałem się w tobie. - powiedział szeptem Jack.
- Ja też się w Tobie zakochałam. - mówię tak samo cicho.
***
Tak wiem beznadziejna do niczego autorka i dlatego was przepraszam i ta część miała być na dzień kobiet. I... Przepraszammmm jeszcze raz. A i oraz dziękuję @VampiresEarl za uwagę w ortografii.
~Sims102
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro