21
Po kłótni i po przezywaniu się z Ben'em, tatuś opieprzył mnie jak i jego. Wredny krasnal. Za karę rozpierdoliłam mu komputer. Na dodatek, mały zbok podglądał mnie kiedy się kąpałam. Chuj, jełop itp..
Poszłam w stronę kuchni. Spotkałam tam siedzącego w kącie, mazgającego się Ben'a.
- Ty.. Parszywa krowo! - wytarł nos rękawem bluzy.
- Ty, mały uważaj, bo konsoli nie zobaczysz żywej! - fuknęłam.
- Tylko spróbuj! - podniósł się na równe nogi.
- A spróbuje.
Jak powiedziałam tak zrobiłam. Próbowałam mu rozpierdolić konsolę, jednak mnie powstrzymał. Niestety odwdzięczył się i rozwalił mi telefon.
Załamka życiowa jak nic.
~Tydzień później~
Ja i krasnal siedzimy w izolatce nie wiem czemu, ale trudno, a no tak papcio powiedział "Będziecie tu siedzieć dopóki się nie pogodzicie" i siedzimy tu tydzień, fajnie.
~Tydzień później~
Tydzień bez jedzenia i moich pyszniutkich naleśniczków z bitą śmietaną i owocami. Chyba w końcu nie wytrzymam i zjem tego krasnala.
Patrzę tak na Bena i myślę ile on ma w sobie mięsa.. Bo waży 50 kilo.
A walić to.
- Ben... Idź spać. - uśmiechnęłam się fałszywie zacierając rączki.
- Ciebie coś boli..
I tak znów rozpoczęła się kłótnia. Nagle drzwi się otwierają i wchodzi papa z.. JEDZENIEM! Oboje się na niego rzucamy. Ale wiecie co... Nawet cały talerz zjadłam.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro