Rozdział XXVIII
Zgadła LLoveAS i otrzymuje dedykację :)
Severus POV
Nie mogłem uwierzyć, że podejrzewają moją córkę o kradzież ksiąg. Ona nic złego nigdy nie zrobiła. Potem doszły oskarżenia o włamanie się do podziemi Hogwartu i próba morderstwa profesora Quirrell'a.
Nie rozumiem jak można oskarżyć o coś takiego jedenastolatkę! A do tego moją córkę!
Wściekły wpadłem do gabinetu dyrektora i miałem chęć mordu na nim. Jednak udało mu się mnie uspokoić, w innym wypadku ta szkoła nie miałby już Dumbyldora.
- Gadaj o co tu chodzi! - warknąłem siadając naprzeciw niego. Starzec tylko się uśmiechnął. Uderzyłem ręką w biurko, na co mężczyzna podskoczył.
- Uspokój się, Severusie - powiedział, a mnie od środka złość rozrywała na kawałki.
- Czekam na wyjaśnienia - nawet nie zetknąłem na dyrektora. Miałem tak mieszane myśli, że.. sam nie wiem! Wszytsko we mnie krzyczało; chciało bronić Rockell, ale bez starca nie.moglem ruszyć dalej, ani na krok.
- Księgi skradł profesor Quirrell. To pewnie wiesz - pokręciłam przecząco głową - Te zarzuty zostały już zdjęte. Niestety mamy potwierdzenie, że twoja córka pod postacią Salazary Slytherin razem z nauczycielem obrony przed czarną magią, stoczyła pojedynek w podziemiach zamku. Jak sami widzieliśmy, wyszła z tego ledwo żywa.
- Nie wierzę ci - dziwny wstręt można było wyczuć w moim głosie. Dyrektor pokręcił wskazującym palcem lewej ręki. Ten gest miał przekazać mi, że to nie wszystko.
- Jest jednak jedno wyjście. - odrodziła się we mnie nadzieja. Może Rocki nie jest jeszcze skazana na pocałunek dementora..
- Jakie?
- Ucieczka, Severus'ie - mruknął dyrektor. - Zabierz ją gdzieś i ukryj. Tam naucz wszystkiego, aby była mistrzynią w każdej dziedzinie magii. Dzięki postaci pani Slytherin będzie ci o wiele łatwiej. - pokiwałem głową i opuściłem gabinet, zmierzając do dormitorium Rockell. Muszę ją uratować, to jedyna osoba, która jest przy mnie.
Widziałem jak chodzi smutna, ale nie miałem pojęcia z jakiego to może być powodu. W sypialni była Pansy, a kotary w łóżku mojej córki były zaciągnięte, więc mogłem stwierdzić, że jeszcze śpi.
Wymieniłem kilka słów z Pansy i usiadłem w ciszy na łóżku. Postanowiłem nie budzić Rocki, a poczekać aż sama to zrobi.
Nagle moja córka wyskoczyła zza zasłony, a ja wiedziałem już, że usłyszała wszystko.
- Słyszałaś? - spytałem dla pewności. Widziałem, że wcześniej coś do mnie mówiła, lecz nie potrafiłem skupić się na jej słowach. Kiwnęła głową na znak potwierdzenia. Spojrzała mi w oczy i zobaczyła coś co chciałem tak bardzo ukryć. Smutek i troskę.
- Coś się stało? - słowa padły z jej ust, a ja nie umiałem jej tego przekazać.
- Tak. Musisz wyjechać.
***
Hej!
Udało się zgadnąć!
Brawo!
Łączenie z tym rozdziałem zostały trzy. Więc jeszcze dwa i epilog..
Co do drugiej części to dalej nie jestem zdecydowana..
A wy chcecie kolejną część?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro