Rozdział XXVII
Ciarki przeszły po moim ciele. Jak to możliwe? Byłam w szpitalu, broniłam szkołę przed Quirrell'em, a oni podejrzewają mnie o kradzież ważnych ksiąg? Nie, to jest jakiś żart.
Dni zaczęły mi się dłużyć. Słońce coraz dłużej pozostawało na niebie, przez co uczniowie Hogwartu mogli oglądać wieczorami piękne zachody na jeziorem.
Ja jednak mimo świetniej pogody, miłej atmosfery i dobry przyjaciół do zabawy, chodziłam tylko po korytarzach szkolnych na lekcje i spowortem do dormitorium. Działo się ze mną coś dziwnego.
Smutek zawitał na moją twarz już na dobre. Zmęczenie ukazywało się na całym moim ciele. Widziała to każda bliska i daleka mi osoba, ale czy ktoś chciał pomóc złodziejce? Nie.
Draco prawie wcale nie przejmował się zarzutami. Miał swoich kolegów przy sobie i męczył Pottera. Dlaczego? To proste, zwalał całą winę na niego, a kiedy nie chciał się przyznać rzucał w wybrańca zaklęciami, przez co Slytherin ucierpiał na tym.
Mój tato wiele razy pytał czy ze mną wszystko w porządku, ja odpowiedziałam krótkie 'tak' i wysłałam się na grymas, co można było nazwać uśmiechem.
Złota trójka nie ukazywała się na korytarzach szkolnych, posiłkach, zebraniach, jedynie od czasu do czasu przychodzili na lekcje. Wyglądali jakby ktoś ich prześladował, bił.
*
Promienie słoneczne przedzierały się przez zasłony mojego łóżka. Kolejny dzień, po którym nie będę miały siły nawet spać. Usiadłam na materacu, chcąc wstać, lecz coś zwróciło moją uwagę.
- Co się dzieje w Rockell? - spytał mój tato, wchodząc do dormitorium.
- Nie wiem, profesorze - szepnęła Pansy. Słyszałam jak pośpiesznie opuszcza pomieszczenie. Potem była tylko cisza, którą od czasu do czasu przerywał mój oddech lub taty.
- Chcesz mi coś powiedzieć? - wyskoczyłam zza zasłony. Wystraszyłam tym ojca, ale czy miałam się przejmować? Chyba nie.
- Słyszałaś? - Kiwnęłam głową na znak potwierdzenia. Prędzej czy później i tak bym się dowiedziała. Spojrzałam prosto w oczy profesorowi, będąc jedną z tych nielicznych, którzy to potrafią. W jego tęczówkach widziałam smutek i troskę? Tak. Dokładnie tak.
- Coś się stało? - kolejne pytanie padło z moich ust.
- Tak. Musisz wyjechać.
***
Hej!
Zgadnijcie ile rozdziałów zostało nam do końca. Jeśli, któraś osoba trafi, kolejny rozdział będzie dedykowany właśnie jej!
Nie wiem czy jest sens robić drugą część, choć przez pewien czas myślałam nad nią.
Do następnego!
Polkrwi :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro