Rozdział VII
Wyszliśmy wszyscy z pociągu. Ustawiłam się w 'parze' z Draco. Podszedł do nas wielki gościu. Miał długa brodę i włosy.
- Pirszoroczni do mnie! - zawołał. Zrobiliśmy to co kazał. - Za mną do łodzi!
Ruszyliśmy marszem. Po dłuższej chwili zobaczyłam wodę, która stawała się coraz większa gdy się do nie zbliżałam.
- Jezioro - mruknął Draco - Ojciec mówił mi, że każdy pierwszoroczniak musi przepłynąć łodzią do zamku. To jest ich jakiś rytuał, czy coś w tym stylu. Wsiadasz za mną? - kwinęłam głową.
- Jak długo będziemy płynąć? Bo ja mam chyba chorobę morska. - Chyba. Nigdy nie byłam na morzem, a co dopiero pływać w łódce.
- Daj mi rękę - powiedział blondyn. Złapał moja rękę i splutł nasze palce ze sobą. Powoli położyłam głowę na jego ramieniu. Czułam się bezpiecznie. Zamknęłam oczy. Nie minęło kilka sekund, a poczułam jak ktoś szturcha moje ramię. - Popatrz na zamek. Piękny, prawda? - powoli rozchylam powieki. Kiedy są one otwarte, widzę cudowny zamek. Jest przepiękny!
- To Hogwart? - pytam zdumiona mojego towarzysza. - Przepiękny, cudowny, fantastyczny i przepełniony magią. - dodaje.
- Prawda. Z opowieści ojca jest jeszcze lepszy w środku. Zaraz się przekonamy. - czuje lekkie odbicie kiedy łódka dotyka brzegu.
Wychodzimy z łódek i udajemy się do zamku. Idę na samym końcu z moim Draco, zaraz chwila.. po prostu z Draco.
- O jest ta stara jedza - wskazuje na kobietę, która stoi na szczycie schodów.
-Witajcie w Hogwarcie! - zaczyna jak twierdzi blondyn 'swój monolog, którego i tak nikt nie słucha' - Zaraz przystąpicie do ceremonii przydziału, czyli przydzielimy was do czterech domów. -.kończy i odchodzi.
- Patrz ten na samym początku to kochany Potter, a ten rudy obok niego to Wesley. - szepcze mi do ucha. Mam nadzieje, ze nie wyląduja oni w Slytherinie. Zaczynam poli twierdzić jak Draco. Nie robie tego dla niego, ale dla mojego taty.
- Nie lubię ani jednego ani jednego. A ty? - oznajmiam i wiedzę jak na twarzy chłopaka pojawia się uśmiech. Chyba już wiem jaka będę dziś odpowiedz.
- Nie lubię go, a raczej nie nawidzę. Dobrze, że go nie lubisz ale mogłabyś trochę go oczarować. - puszcza mi oczko.
- Nie ma mowy! - unoszę delikatnie głos. Zaczęłam domyślać się o co mu chodzi.
- Okej, okej! - podnosi ręce w geście obronnym.
Stoimy tak jeszcze przez chwilę kody Draco się odzywa.
- To prawda co mówili w pociągu, Harry Potter zaszczycił Hogwart. - mówi, a wszystkie głowy są teraz skierowane na nas.
Harry obraca głowę, ale kiedy orientuje się, że teraz wszyscy wgapiają się w niego, odwraca wzrok i szuka pomocy u Rona. Kiedy Draco ma mówić dalej pojawia się 'stara jedza'.
- Zapraszam na ceremonię przydziału! - mówi i zaczyna kierować się w stronę wielkich drzwi, a my wszyscy za nią.
Drzwi otworzyły się przed nami. Gdy weszłam do środka nie byłam wcale zaskoczona, widokiem. Tato opowiadał mi o tym kilka razy. Draco również nie wyglądał na oszołomionego, jak wszyscy inni wokół nas. Stanęliśmy przed stołem nauczycielskiem.
Przyniesiono stolik i jakiś kapelusz? Chyba tak, pewnie nie jestem, bo to do niczego nie jest podobne. Nagle ten kapelusz zaczął śpiewać. Śpiewał o domach Hogwartu, o przyjaźni i odwadze. Kiedy skończył. Kobieta, która nas tu przyprowadziła zaczęła mówić:
- Będę was wyczytywać. Każdy wyczytany ma podejść, usiąść na stoliku, a ja wtedy założę na głowę tiarę przydziału - poinstrułowała nas.
Chwilę czekaliśmy, aż wymówi pierwsze nazwisko.
- Hermiona Granger! - zawołała. Z tłumu wyszła mała dziewczyna, w czarnej szacie. Miała brązowe, długie i kręcone włosy.
- Gryffindor! - wykrzyknęła tiara.
Później był jeszcze Harry Potter, Ron Wesley i.. czekamy na kolejne nazwisko.
- Draco Malfoy.
- Slytherin!
Po chłopaku było wiele osób. Na koniec zostałam ja i kilku chłopaków.
- Rockella Karolina Sycylia Black - Snape!
***
Serdecznie dziękuję za gwiazdki i komentarze, które bardzo motywują!
Podoba się rozdział?
Komentujcie i gwiazdkujcie!
Pozdrawiam!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro