Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział V

Obudziłam się dość wcześnie, wstałam, jak najszybciej ubrałam się i  spakowałam do torebki najpotrzebniejsze rzeczy. Biegnę, aby obudzić tatę i wyruszyć na ulicę Pokątną.

- Tato, tato! - krzyczę na cały głos. - Obudź się!

- Nie krzycz tak! Pali się? Coś się stało? - tato wstał, usiadł na brzegu łóżka i zaczął mi się przyglądać. - Wiem, Pokątna? - zapytał mrużąc oczy, bo własnie odsunęłam zielone rolety.

- Tak! - podskoczyłam entuzjastycznie.

- Wstaję, wstaję. Robisz śniadanie? - powoli wstał i pokierował się do swojej szafy.

- Mogę - wzruszyłam ramionami i wszyłam z pokoju, kierując się do kuchni.

Postanowiłam zrobić naleśniki. To był chyba jedyny przepis, który znałam na pamięć. Po pięciu minutach całą kuchnie ogarnął zapach pysznych naleśników z syropem klonowym.

- Pycha - powiedział tato, wchodząc do kuchni- Rocki, ty tak umiesz gotować? - zdziwił się.

- Naleśniki tak, gorzej z resztą - zaśmiałam się.

Po chwili ojciec pomagał mi w gotowaniu, udzielając trafnych uwag.

Po zjedzeniu śniadania udałam się na chwilę do swojego pokoju po torebkę, którą wcześniej naszykowałam, ale nie wzięłam se sobą. Szybko ją odnalazłam i skierowałam się do salonu, gdzie miałam spotkać się z tatą.

- Gotowa? - zapytał, patrząc na mnie, a ja pokiwałam głową - To lecimy. - mówiąc to tato miał na myśli dosłowne lecimy . Po kilku sekundach wylądowaliśmy na ulicy Pokątnej. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam wszystkie sklepy, o których mówił mi Severus.

- Gdzie idziemy na początku? - zapytałam.

- Nie mam pojęcia, najlepiej do najbliższego - uśmiechnął się pod nosem - Do Madam Malkin, aby kupić ci szaty. To ten po prawej. - zobaczyłam, bardzo ładny sklep, do którego chwilę później weszłam, a tato zaraz za mną.

- Dzień dobry - powitała nas kobieta z wielkim uśmiechem na twarzy. - Czego potrzebujecie? O profesor Snape! - popatrzyła na mojego ojca.

- Tak to ja - powiedział - Poprosimy szaty dla młodej panny - wskazał na mnie ręką. Kobieta spojrzała dziwnie na nas, a potem zabrała mnie na stoliczek i zaczęła mierzyć. Po dłuższych kilku minutach, miałam już szaty.

- Teraz gdz..- nie dane mi było dokończyć.

- Do księgarni,a później to się zobaczy, nie pytaj mnie już o to. - skinęłam głową na znak potwierdzenia i poszliśmy dalej.

W księgarni kupiłam wszystkie podręczniki, później odwiedziłam jeszcze wiele sklepów, których już nie pamiętam. Na samym końcu poszłam po różdżkę.

- Różdżka tak? - zapytał siwy staruszek.

- Tak - odpowiedziałam z entuzjazmem, którego niestety nie podzielał mój ojciec.

Bardzo długo wybierałam różdżkę, aż w końcu trafiłam na tą 'jedyną', wykonana była z wiązu, 11 cali, jad węża to rdzeń, twarda.

Po zakupach wróciliśmy do domu.

- Możesz zacząć się pakować - powiedział tato, przynosząc mój nowy kufer do pokoju. - A raczej musisz. Jutro o 11 masz pociąg.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro