Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział II

Budzę się kilka godzin później, już całkowicie wyspana. Powoli podnoszę się do pozycji siedzącej i otwieram oczy. Nie znam tego pokoju. Stoi tutaj wielka, czarna szafa, kilka metrów od niej stoi komoda w takim samym kolorze. Obracam głowę w drugą stronę i widzę stolik z dwoma krzesłami oczywiście całość była czarna, łóżko, na którym aktualnie siedzę było takiego samego koloru, aczkolwiek pościel była zielona. Na przeciwko mnie mieszczą się dwoje drzwi. „Przez jedne można stąd wyjść, a drugie pewnie do łazienki"  – mowię do siebie. Za to za mną jest wielkie okno.

Jestem strasznie przerażona, aczkolwiek boję się stąd wyjść czy uciec. Ta rozmowa, którą słyszałam była bardzo dziwna. A ten mężczyzna z sierocińca też nie wyglądał zbyt przyjaźnie. Nie chce robić sobie kłopotów. Więc po prostu przygotuję się do rozmowy z domownikami. Jeśli uda mi się wyjść z tego pokoju. Na razie jednak muszę zrobić coś innego.

Wstaję i kieruję się wprost do szafy, znajduję tu ubrania w moim rozmiarze, co bardzo mnie zaskakuje. Biorę pierwszą lepszą sukienkę i bieliznę. Przez chwilę zastanawiam się, które drzwi prowadzą do łazienki. Ostatecznie decyduję się na te po prawej i trafiam. Po wejściu widzę wielką wannę. Na każdym jej rogu stoi mnóstwo kosmetyków do kąpieli. Po lewej stronie wisi na wieszaku ręcznik, a obok niego duże lustro. Pod lustrem stoi szafka, w której znajduję również mnóstwo kosmetyków, lecz te są do twarzy. Na umywalce dostrzegam małą karteczkę, na niej jest napis: „To wszystko dla ciebie córciu".

– Dla kogo? Dla mnie? Córciu? – szepczę sama do siebie.

Kilka minut później leżę już w gorącej wodzie i nie myślę o tym. Czas w wannie płynie bardzo szybko i jest tutaj już 30 minut, więc postanawiam wyjść. Szybko wycieram się ręcznikiem i szybko ubieram w wybrane ubrania. Gdy widzę się w lustrze stwierdzam, iż nie wyglądam źle. Wręcz przeciwnie. Otwieram drzwi od łazienki i już mam wychodzić, gdy przed sobą widzę mężczyznę stojącego na środku pokoju.

– Chodź, nie bój się mnie – mówi spokojnym głosem, który wydaje mi się być przyjazny. Powolutku ruszam w jego stronę, bardzo niepewnie.

– Kim jesteś? Gdzie ja jestem? Wypuść mnie! –krzyczę. Boję się bardzo, bo dalej nie wiem co się dzieje i o co chodzi w całej tej sytuacji.

– Zamknij się – warczy. To już nie jest miłe powitanie. – Nic ci nie chcę zrobić. Chcę tylko rozmowy, muszę ci wytłumaczyć kilka rzeczy.

– A więc mów. – staram się uspokoić i postanawiam dać mu szansę, bo kogoś mi przypomina.

– Twoja mama zmarła, prawda? – skąd on to wie?

– Tak, gdy miałam pięć lat. A ojciec odszedł dwa lata wcześniej i więcej go nie widziałam...– teraz mi się rozjaśniło, to on... to mój...tata – Chwila... to ty! Jak mogłeś?! Odejdź!

– Tak to ja... bardzo cię przepraszam...
Proszę uspokój się i podejdź do mnie – mówi to jakby ze smutkiem w głosie. To dziwne, on chyba naprawdę żałuje. Podchodzę powoli, a on mnie przytula mnie nagle. Dopiero po kilku minutach rozluźnia uściski i mnie puszcza.

– Teraz – zaczyna– powiem ci coś jeszcze bardziej szalonego.

– Słucham.– odpowiadam z zaciekawieniem.

– Jesteś czarownicą!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro