Rozdział 7 Atakują nas podróbki Slime (Andrew)
Wszystkim piszącym, wszystkiego najlepszego z okazji dnia Pisarza :) 💙
Siedziałem w samochodzie i próbowałem ułożyć sobie w głowie to co przed chwilą powiedziała Lili. Mitologia to nie bajki dla dzieci a prawda. To było dziwne. Bujałem się w przód i tył co chwila uderzając o fotel. Moja przyjaciółka prowadziła auto z prędkością światła, gryząc przy tym puszkę. Nie przestawała mnie zadziwiać.
- A więc wy też jesteście tymi ee półbogami- zapytałem. Dave prychnął śmiechem.
- Nie, ja jestem nimfą a Dave jest satyrem- odparła Lili przeszywając go ostrym spojrzeniem. Dave zamilkł,
- Jesteśmy dziećmi samego Grover'a Underwood'a- powiedział dumnie Dave. Pomyślałem, że to pewnie jakiś bóg, czy coś, o którym zapomniałem i zrobiło mi się głupio. Mój kumpel to zauważył- Spoko, możesz go nie znać, raczej nie uczą o nim w szkołach- dodał, a w jego głosie było słychać cień żalu z tego powodu.
Lili przyspieszyła gwałtownie a mnie żołądek podszedł do gardła. Chciałem otworzyć okno, aby poczuć się lepiej jak uczyła mnie ciocia, gdy zobaczyłem co było powodem przyspieszenia przez moją przyjaciółkę. Zwróciłem obiad na ulicę. Za nami wlokły się glutowate stwory. Ich zielone ciała przypominały na myśl slime, który wpadł do śmietnika a następnie wytarzał się w kurzu i rzygach. Po prostu ohyda.
- Wszystko ok?- Zapytał Dave.
Nie zdążyłem odpowiedzieć. Jeden z tych okropnych glutów wskoczył właśnie na auto zostawiając na szybach okropny smar. Na twarzy Lili przez chwilę widać było zaskoczenie i przerażenie, gdy straciła kontrole nad pojazdem.
- Wysiadać, szybko!!- Krzyknęła dobywając miecza, Dave zrobił to samo.
Wyskoczyliśmy z auta.
Lili wbiła swój miecz w ciało potwora, jednak ten nie rozsypał się jak wcześniejsze w pył tylko pochłonął broń dziewczyny. Lili i Dave wymienili zszokowane spojrzenia.
- Andrew- Moja przyjaciółka patrzyła na mnie przerażona, a raczej nie na mnie, a na to co było za mną. Obróciłem się ostrożnie i go zobaczyłem.
Był największy z nich wszystkich. Z bliska wyglądał jeszcze gorzej niż zza szyby. Wyszczerzył do mnie okropne kły. Z jednego z nich spadła na mnie ślina. Stałem jak sparaliżowany nie wiedząc co mam robić. Czując jednocześnie obrzydzenie i strach. Nagle Lili oprzytomniała i rzuciła się na mnie w chwili, w której potwór opuścił swoją brudną łapę. Odskoczyłem na bok, ale Lili nie miała tyle szczęścia. Wielka dłoń zacisnęła się na jej koszulce przepalając ją na wylot przy końcu i całkiem mocno parząc dziewczynę. Lili pisnęła z bólu i upadła na ziemie. Chciałem do niej pobiec, ale kolejna podróbka slime'a mnie zaatakowała. Uskoczyłem w bok. Złapałem to co leżało najbliżej mnie i rzuciłem tym w potwora. Wiadro, którym rzuciłem trafiło gluta w głowę i zanurzyło się w niej bez najmniejszego problemu wypadając drugą stroną. Poczułem, że znowu robi mi się niedobrze. Potwór się nie poddawał a ja zaczynałem odczuwać zmęczenie, nigdy nie byłem dobry z wf a teraz miałem walczyć z jakimś niemożliwym do zabicia stworem.
Dave krzyknął ostrzegawczo. Monstrum rzuciło się na mnie, a ja jak skończony idiota wyciągnąłem ręce w geście obronnym mając nikłą nadzieję, że to coś mnie nie zabije. Nagle rozbłysło światło prawie mnie oślepiając. Przewróciłem się. Gdy otrząsnąłem się z szoku i otworzyłem oczy monstrum już nie było a na jego miejscu leżał dobrze znany mi złoty pył. Obróciłem się, aby podziękować Dave'owi za uratowanie życia, ale on wydawał się jeszcze bardziej zszokowany niż ja. Spojrzałem w kierunku, w którym ostatni raz widziałem Lili. Dziewczyna leżała cały czas w tej samej pozycji. Przestraszyłem się i podbiegłem do niej. Rana z bliska wyglądała jeszcze gorzej niż wydawało mi się wcześniej. Skóra pomarszczyła się i zaczerwieniła w miejscu, w którym ręka potwora zetknęła się z ciałem mojej przyjaciółki, na całej powierzchni rany pojawiały się co chwila nowe pęcherze. Przełknąłem ślinę i spróbowałem przypomnieć sobie, jak w mitach leczyło się nimfy. Ukląkłem przy dziewczynie. Dave podbiegł do mnie i sprawdził jej puls. No tak, czemu wcześniej o tym nie pomyślałem. Chłopak odetchnął z ulgą. Żyła. Nagle Dave zerwał się i pobiegł do miejsca, w którym zostawiliśmy samochód. Zdziwiłem się. Jednak to nie był koniec niespodzianek. Nagle Dave wyciągnął z bagażnika kwiat i zadowolony przyszedł z powrotem. To był jeszcze większy szok czyżby Lili tak naprawdę nie żyła, a jej brat się z tego cieszył? I po co ten kwiat? Czyżby chciał odprawić teraz pogrzeb. Złe myśli wirowały w mojej głowie, a ja nie wiedziałem co ma robić. Wzywać pomoc? Tyle, że jak walczyliśmy z potworami to nikt nie przyszedł. Westchnąłem.
Dave postawił doniczkę obok siostry, pogłaskał ją po włosach, a po chwili ciało moje przyjaciółki zaczęło się ulatniać. Otworzyłem szeroko usta. To było coraz dziwniejsze...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro