Rozdział 16 Nastolatkowie z opuszczonej fabryki (Andrew)
Obudziłem się. Twarde posłanie na którym leżałem wyłożone było dziurawą płachtą. Przypomniało mi to pewien biwak dawno temu z ciotką, uśmiechnąłem się, jednak szybko tego pożałowałem, gdyż przeszył mnie okropny ból. Jęknąłem.
- Och, obudziłeś się- powiedział damski głos nade mną. Otworzyłem ostrożnie oczy, aby przyjrzeć się jego właścicielce. Miała może szesnaście lat, jej długie kasztanowe włosy spięte były w długi kucyk. Obok niej stało jeszcze dwoje nastolatków mniej więcej w tym samym wieku. Przyglądali mi się podejrzliwie. Spróbowałem przypomnieć sobie wydarzenia sprzed czasu zanim straciłem przytomność. Mieszkanie na Manhattanie. Łaskawa. Dużo krwi, wybuch i..
- Bianca!- wykrzyknąłem, gwałtownie podnosząc się. Zabolało, ale to nie było teraz ważne, rozejrzałem się po pomieszczeniu, w którym się znalazłem. Wyglądało tu trochę jak w opuszczonej fabryce lub magazynie z filmów akcji. Wszystko było brudne i pokryte kurzem, a wysoko pod sufitem zawieszone były metalowe stelaże.
- Mówisz o tej dziewczynie, co się wykrwawiała?- zapytał chudy chłopak o czarnych włosach, na co dostał kuksańca od nastolatki.- No co?
- Wszystko z nią w porządku – zapewniła – jest z nią Lea
- Lea?- zapytałem
- Tak jest córką Apoli...- czarnowłosy chłopak ponownie oberwał, tym razem mocniej
- Uczy się medycyny- dopowiedział chłopak, który dotychczas przysłuchiwał się tylko naszej rozmowie. - Jestem Sebastian, to jest Dru- wskazał na chłopaka, który podnosił się z ziemi po uderzeniu dziewczyny- A to jest...
- Umiem sama się przedstawić- warknęła dziewczyna, ta nagła zmiana nastroju bardzo mnie zdziwiła – jestem Samantha
- Ja jestem Andrew – odparłem, zanim zdążyłem porządnie zastanowić się czy to aby bezpieczne.- mogę zobaczyć się z Bianką?
- Śpi – powiedziała Samantha
- Już nie- do pomieszczenia weszła niska rudowłosa dziewczyna, na jej ramieniu podpierała się moja towarzyszka
- Cześć, jestem Bianca- przedstawiła się uśmiechając się lekko, wyglądała na całkiem zdrową, jej ramie pokryte było bandażem a jej twarz nabrała kolorów. To dobrze.
- Zjedzmy a później porozmawiamy- powiedziała rudowłosa, podając nam kanapki.- Czeka nas długa rozmowa.
*********
- Co?!! Dlaczego podałaś jej ambrozję!- krzyknęła wzburzona Samantha
- Ponieważ była ciężko ranna, nie przeżyłaby bez niej- odpowiedziała jej powoli tracąc cierpliwość Lea. Taki dialog toczyły od dobrych pięciu minut, gdy rudowłosa wytłumaczyła nam cudowny powrót Bianki do zdrowia, a raczej wytłumaczyła nam, że podała jej boski pokarm, aby ta nie umarła.
- A jakby nie była półbogiem! - to również nie było nic nowego- Mogłaś ją zabić
- Jakbym jej nie podała to by i tak umarła- Lei powoli puszczały nerwy
- Możecie nie mówić o mnie jakby mnie tu nie było!- wtrąciła się Bianca, nastolatki spojrzały na nią zdezorientowane, najwyraźniej faktycznie zapomniały o jej obecności.
- Dziecko ma racje, przestańcie się kłócić!- wrzasnął Dru
- Nie jestem dzieckiem!- teraz to Bianca krzyczała.
- Cicho wszyscy! Czy nie możemy porozmawiać jak NORMALNI LUDZIE zamiast się kłócić!!?- spróbowałem przekrzyczeć ich wszystkich. Udało się, wszyscy zamilkli i spojrzeli na mnie.
- My nie jesteśmy NORMALNYMI LUDŹMI!- wszyscy jak jeden mąż wykrzyknęli właśnie to jedno zdanie.
- Taa Taa, zacznijmy od początku jestem Andrew, jestem półbogiem, synem Zeusa - wy- powiedziałem a wszyscy (poza Bianką) spojrzeli na mnie osłupieni.
- Zeusa? Tego Zeusa? A co z paktem?- zapytał Dru
- Pakt został po raz pierwszy zerwany jakieś trzydzieści lat temu. - odparła Bianca, sprawną ręką rysując palcem w kurzu. - Teraz nasza kolej na pytanie. Dlaczego nie jesteście w Obozie Herosów?
- Ponieważ nie wiemy co to jest – powiedziała Lea
- Obóz Herosów, to takie miejsce, w którym mieszkają półbogowie. - powiedziałem
- Dlaczego tamto mieszkanie wybuchło? - zapytał Sebastian
- Ponieważ, zaatakowała nas Łaskawa, Andrew przez przypadek odkręcił gaz a potwora zapaliła zapałkę, ja w tym czasie wykrwawiałam się na ziemi- skwitowała Bianca- Wasi boscy rodzice to?
- Ares- powiedziała Samantha
- Apollo- odparła Lea
- Afrodyta – następny mówił Sebastian
- Hefajstos. A ty?- zapytał Dru wskazując na Biankę
- Ja.. - jednak Bianca nie zdążyła dokończyć, bo przez dach naglę przebiły się dwa ogromne ptaszyska i leciały właśnie w naszą stronę. Chwyciliśmy z Bianka po broń gdy zdaliśmy sobie sprawę, że jej nie mamy
- Nie mam broni – stwierdziła spanikowana Bianka, oboje spojrzeliśmy na jedyną drogę ucieczki jaką była drabina w dół. Rzuciliśmy się w tym kierunku jednak drogę zastąpiła nam czwórka przed chwilą poznanych herosów.
- To nie wasza wina- mówili mechanicznie, z ich ust wydobywał się czerwony dym, a ich oczy zaszły krwią – ani wina waszych przyjaciół, ja po prostu chcę się zemścić – z ich ust wydobył się szyderczy śmiech, jednak to nie oni się śmiali. W tej samej chwili dwa ptaki zapikowały i porwały nas w górę. Ostatnie co zobaczyłem zanim ponownie straciłem przytomność to, to, że w chwili gdy odlecieliśmy półbogów na ziemi opuścił czerwony dym a oni sami stracili przytomność.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro