Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 12 Rachel przyjeżdża i pluje na nas czerwonym dymem (Andrew)


 Rachel stała przed imferią przyglądając się nam uważnie. Jeżeli miałbym ocenić jej wiek to miała tak z trzydzieści lat. Jednak przez makijaż mogłem się pomylić. Miała gęste rude włosy, które kręciły się we wszystkie strony. Na sobie miała poplamione ogrodniczki i powyciągany t-shirt.

- Cześć jestem Rachel Dare,- zawołała w naszą stronę.

- Andrew Dallas- przedstawiłem się – A to jest..

- Bianca Jackson- przerwała mi Rachel, zanotowałem sobie w pamięci. Moja nowa koleżanka, nazywa się Jackson i nie chce o tym mówić- Jesteś do nich bardzo podobna- szepnęła.

Wspomniana posłała jej zabójcze spojrzenie. Nagle rudowłosa zamarła. Bianca szybko podbiegła do niej i złapała ją aby się nie przewróciła. Z ust Rachel wydobył się gęsty zielony dym, chciałem uciekać, ale Bianca złapała mnie za rękę.

- Wyrusz na wschód, przed siebie idź,

gdzie niespokojna wiedzie cię nić,

zapomnij o strachu,

pod ziemię idź,

znajdziesz tam to co najskrytsze ci

Córka Herosa, do bitwy stanie

u boku najlepszych

nic się nie stanie

lecz gdy zatai coś przed silnymi

nikt nie obroni się przed innymi

- Rachel zakaszlała i otworzyła oczy, miałem nadzieję, że to już koniec jednak jej oczy zaszły krwią, dym zmienił się w szkarłatnie czerwony, a głos zmienił się, na gruby i szorstki-

Ten o dwóch twarzach,

na wschód masz iść,

złap co stracone,

nie powtórzę już nic,

fach okrutny,

schowaj buty,

nie szukani,

pogrzebani,

radość nikła,

miłość lipna

szukasz czynu,

zginiesz synu,

czy wiesz czemu rym okrutny

zapomniany, pogrzebany

poszukiwać nie ma kto

zapomniany, pogrzebany

zapomniany, zapomniany – To było upiorne. Spojrzałem na Biance, jej niesamowite oczy tępo wpatrywały się w przestrzeń. Odwróciłem się, za nami stała Thalia- jak się przed chwilą dowiedziałem moja przyrodnia siostra.

- To się jeszcze nie zdarzyło- powiedziała- Jak brzmi całość

Bianca dalej z nieobecnym wzrokiem wyrecytowała oba wiersze.

- Dwa, dwie przepowiednie. Na wschód idź- rozmyślała Thalia głośno.- Bianco czy mogłabyś proszę pobiec do Chejrona i opowiedzieć mu o wszystkim nie zapomnij o kolorach, kolory są ważne.

Bianca pokiwała głową i ruszyła do Wielkiego Domu.

- Chodź, trzeba wprowadzić Cię do domku Zeusa- powiedziała moja siostra i ruszyliśmy w kierunku małej wioski.

******

Muszę przyznać, że gdy Thalia powiedziała mi, że jako jedyny będę mieszkał w domku Zeusa, bardzo się ucieszyłem, no i może trochę byłem dumny, w końcu jestem synem samego Króla Bogów. Jednak, gdy tylko weszliśmy do domku numer jeden, chciałem zwiać. Domek przeznaczony dla dzieci Zeusa, wcale nie był przytulny, raczej budził grozę. Na środku stał ogromny posąg Zeusa, patrzący na nas groźnie, gdzieś dalej było słychać grzmoty, łóżka pod ścianą również nie zachęcały do wypoczynku. Przełknąłem ślinę i spojrzałem na Thalię. Jej kamienna twarz nie zdradzała żadnych emocji.

- Od teraz będziesz tu mieszkać- powiedziała- jako jedyny mieszkaniec tego domku, będziesz jego grupowym, sam możesz wybrać sobie zajęcia- zmrużyła oczy.- Zostaw rzeczy i chodźmy zobaczyć co ustalili Chejron z Biancą.

******

Gdy dotarliśmy do Wielkiego Domu, Chejron dreptał wokoło, a Bianca siedziała na kanapie.

- Gdzie Rachel?- zapytała Thalia Chejrona

- W imferii- odparł centaur- Will się nią zajął.

Thalia pokiwała głową na znak zrozumienia.

- Co się stało?- zapytałem, spodziewałem się nagany lub wyśmiania, jednak Chejron spokojnie mi to wytłumaczył.

- Zieleń od zawsze była oznaką przepowiedni, tyle, że- centaur zawiesił się – tyle że Rachel nie przepowiedziała nic od Ich śmierci. - kolejna rzecz jaką będę musiał sprawdzić, kim są ci tajemniczy Oni. - Czerwona przepowiednia, za to nie zdarzyła się nigdy, była żółta, ale to jak Rachel była opętana- ciężko było mi stwierdzić czy Chejron mówi do mnie czy już jednak do siebie.

- Chejronie- skarciła go Thalia- co robimy?- centaur wyrwał się z zamyśleń

- Trzeba wysłać ich na misję

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro