Rozdział 9 Sen (Bianca)
Drogi pamiętniczku. Odkąd przybyłam do obozu minął już tydzień. W tym czasie chyba trochę bardziej się zaaklimatyzowałam. Domek Ateny przestał mnie przytłaczać i muszę przyznać, że zaprzyjaźniłam się z jego mieszkańcami. Jest tu bardzo miło prawie jak w domu...
Skreśliłam to. Pisanie pamiętnika, pomimo tego co mówiła Alexa, było bez sensu. Zreszta jak moja przyjaźń z tymi wszystkimi ludźmi. Skoro Posejdon był wujkiem Ateny to moi rodzice byli dla siebie kim? Wujkiem i córką kuzynki? Poplątane. A Alexa? Skoro była córką Ateny, a ja byłam jej wnuczką, to pomimo różnicy dwóch miesięcy była dla mnie ciotką. To było dziwne. Całe te więzy krwi bogów były dziwne? Przecież Hera i Zeus byli rodzeństwem i małżeństwem. Jejciu czemu teraz naszły mnie takie dziwne myśli. Przecież wiedziałam o tym od początku. Może to przez ten dziwny sen. Chciałam zanotować go w pamiętniku ale bałam się, że ktoś go znajdzie i przeczyta. Z dziećmi Hermesa nigdy nie wiadomo. Gdy rano poszłam powiedzieć jedynej osobie, której nie bałam się tego opowiedzieć okazało się, że Thalia wyjechała. Westchnęłam i przymknęłam oczy. Gdy tylko je zmrużyłam przed moimi oczami pojawił się obraz za snu.
Dwójka ludzi mniej więcej po trzydziestce. Mężczyzna i kobieta. On o nieziemskich oczach przypominających morze, czarnowłosy z długą brodą i włosami widocznie długo nie przycinanymi gdyby nie one można by powiedzieć, że jest bogiem, poza tym był brudny zresztą ona też. Miała długie blond włosy i szare smutne oczy. Oboje wpatrywali się we mnie smutno. Uśmiechali się pomimo , że wyglądali jak siedem nieszczęść. Było mi ich żal. W szarych oczach dziewczyny widać było miłość do chłopaka. Przytulili się i gdyby nie to, że widziałam przed chwilą ich smutne i zmarnowane twarze stwierdziłabym pewnie, że są parą nastolatków. Później obraz się zmienił. Wydawało mi się, że to znowu ta sama tylko, że młodsza. Pewnie mieli nie więcej niż szesnaście lat. Oczy chłopaka pozwoliły mi potwierdzić moje przekonania. Dziewczyna wisiała nad otchłanią ciągnięta przez coś białego w dół. Obiema rękoma trzymała chłopaka. Na jej twarzy widać było wyczerpanie. Chłopak dzielnie trzymał się skalnej półki i pewnie gdyby puścił dziewczynę, spokojnie by się podciągnął. Z tyłu było jeszcze trochę ludzi wszyscy walczyli z jakimiś stworami. Dziewczyna powiedziała coś do chłopaka. Ten pokręcił przecząco głową. Potem coś pociągnęło dziewczynę w dół. Chłopak puścił się półki, dalej trzymając blondynkę. W locie złapał ją i przyciągnął do siebie. Ktoś podbiegł do półki skalnej i zaczął coś krzyczeć. Ale było już za późno. Oboje spadli w otchłań.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro