8. Stacja benzynowa.
Jechaliśmy ciągle przed siebie. Emili i Hugo zaczęli mi opowiadać o tym kampusie dla półbogów. Chciałem tam jechać, ale Emili powiedziała że nie jest tam bezpiecznie...od momentu wybuchu bariera osłabła i weszli tam ludzie z dziwnymi urządzeniami. Nikogo już tam nie ma.wsysacy pouciekali ukrywając się gdzieś, a wszystko zostało stamtąd zabrane. Więc obóz jest opustoszałych. Nie mamy gdzie jechać. Chyba że...
-Byliście kiedyś w Londynie?-uśmiechnęłam się. Niby ci cali bogowie mogą nas śledzić czy coś ale. Do tej pory tego nie zrobili. Więc może jednak nie mogą.
-Niby byśmy mogli ale nie wiem czy to auto pociągnie jeszcze długo. Jedziemy na rezerwie. A nawet jakbyśmy zatankowali to byśmy nie mieli z czego zapłacić bo nie mamy pieniędzy...-Hugo to istny niszczyciel dobrej zabawy. Niby ma rację ale trzeba przecież szukać pozytywów.
-Ja mam same grosze w kieszeni...o czekajcie...mam dokładnie 7 złotych i 73 grosze...-Westchnęła Emili a ja się zaśmiałam
-Dobre to niż nic
-O widzę stacje benzynową...mam pomysł. Tylko muszę wyczaic gdzie są kamery...-Zaczął rozglądać się Hugo za kamerami a gdy to już zrobił wycelował palcami w nie, a z jego palcu wystrzelimy wiązki światła które rozwalimy kamery.
-Wow! Co ty robisz!?-Uniosłam głos patrząc na niego jak na szaleńca.
-A masz pieniądze na paliwo?
-Jak nas złapią to twoja wina-powiedzialam czekając aż Emili zaleje do pełna żebyśmy mogli szybko stąd uciekać. Miejmy nadzieję że nikt nie widział tego wszystkiego...chociaż trudno było tego nie zauważyć...
-Dobra. Możemy jechać-Emili wsiadła do auta, a ja szybko ruszyłam mając nadzieję że nie ma nigdzie policji
-Dziwne nawet nikt na nas nie zwrócił uwagi- powiedziałam a ci mi przytaknęli.
-Miejmy nadzieję że nie pójdziemy siedzieć!-westchnęła Emili-Za chwile możemy się zamienić jak jesteś zmęczona.
-Daje radę. Dam ci znać jak będę przysypiać...Londynie nadciągamy...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro