7
Rozdział ten dedykuję vikineechan, z którą piszę tę historię, orazWiloow. Dziękuję ci za to, że jesteś przy mnie. Za tę wszystkie komentarze i gwiazdki. Dzięki temu wiem, że jest osobą, która czyta to co piszę i daje mi ambicje, by tą książkę pisać dale.
Nie mogę też zapomnieć o mojej męczyduszy Antalyi. Często mnie mężczyzn o rozdział. Kocham Was.
Oczami Kathie:
Wybiegłam z pokoju jak burza. Co ten debil sobie myśli!? Jak on może!!? Nikt nie będzie krzywdził Hermiony! Szybko wbiegłam do pokoju Rona i zaczęłam na niego krzyczeć.
- CO TY SOBIE WYOBRAŻASZ!-- Tak wrzasnęłam, że aż podskoczył. - MOŻE NASTĘPNYM RAZEM JĄ ZBIJESZ!!! CO NIC NIE MÓWISZ?!. TERAZ TO CI MOWĘ ODJĘŁO!?
-J-j-j-j-Ja - zaczął się jąkać. Harry stanął obok mnie, nie wiedział o co chodzi. Był zdezorientowany. Zmrużył oczy i Po chwili spytał.
- O co chodzi Kathie?- widać było, że chce znaleźć jakiś sposób pokojowy. No oczywiście. To Ron jest jego przyjacielem, nie ja...
- Nic się nie stało.- warknął Ron. Jejku chyba mu się na odwage zebrało. - Ta świruska coś se pewnie ubzdurała!
-Acha... A się wcale nie popchnęłeś Miony tak, że upadła i walnęła się w kąt stołu. I to wszystko przez swoją chorą zazdrość?- tym razem nie krzyczała. Jej głos był zimny. Ale wcale nie była mniej straszna.
-Ron!- krzyknął wzbużony Harry.- czemu to zrobiłeś?- spytał.
-Bo ta dziwka- Ron wskazał palcem na mnie. Spięłam się. Z mojej twarzy odpłynęły wszelkie kolory.- odbiera nam przyjaciółkę. Nie mów, że tego nie zauważyłeś. I do tego brata się z parszywymi wężami! Z tym śmierciożercą!
Teraz to ja nie wytrzymałam. Podeszłam do niego i walnelam go w jaja. Zgiąl się. Więc wprowadziłam mocnego prawego sierpowego. Usłyszałam głośny trzask. Ups... chyba złamała mu nos. Kucnęłam nad tą leżącą ciamajdą.
- Jeśli jeszcze raz skrzywdzisz, obrazisz lub po prostu w jakiś sposób zranisz osobę mi blizką pożałujesz. To nie jest groźba, to obietnica.
Wyszłam z dormitorium chłopaków. Szybko wróciłam do pokoju. Hermiona nadal płakała. Usiadłam obok niej i ją przytuliłam. Nic niemówiłam. Wiedziałam, że to nic nie da. Głaskałam ją pocieszające po plecach. Po chwili zasnęła. Przykryłam ją kołdrą i sama poszłam spać. Jeszcze zanim zasnęłam usłyszaĺam pukanie. Otworzyłam, a tam stał Ron.
- Czego tu?- warknęłam niezbyt miło. Ciągle byłam na niego wkurzona.
- Jest Hermiona?
- Śpi - powiedziałam i stanowczo zamknęłam przed nim drzwi.
Następnego dnia przy śniadaniu dostałam list od tatka. Kazał mi przyjść następnego dnia do Ridlle Manor na zebranie śnierciożerców. Postanowił mnie wreszcie im przedstawić. Oczywiście nie będę miała znaku... no chyba, że taki jak tato.
Dzień minął szybko. Niedziało się nic szczególnego. Ron się nieodzywał obrażony. Ciota. Harry był na niego wkurzony, a Hermiona nie chciała go widzieć. Oczywiście jak zwykle, dużo czasu spędziłam z Draco. On jest taki kochany...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro