1.
Głos należał do Percy Jacksona, syna boga mórz i mojego ulubionego (i jedynego) brata.
- Oczywiście- powiedziała pani Cooper.
Szybko wstałam, wybiegłam na korytarz i przytuliłam się do niego. Nie zdawałam sobie sprawy jak zanim tęskniłam. Oprócz mojej mamy ( z którą ostatnio nie gadam bo się pokłóciłyśmy ) to on jest moją jedyną rodziną. Nie dostawałam wiadomości od nikogo z obóz od wakacji. No tak przecież herosi i tak nie mogą używać telefonów, bo to tak jakbyśmy wysyłali wiadomość do potwora hej tutaj jestem! Chcesz mnie zjeść?
Ale jednak mogli dać jakiś znak że jeszcze żyją. Kiedy przywitałam się już z Thalią, Nico i Annabeth zadałam najmądrzejsze pytanie jakie mogłam wymyślić.
- Co wy tu robicie?
- Przyjechaliśmy po ciebie - odpowiedział glon.
- Domyśliłam się, ale po co. Przecież i tak przyjechałabym do obozu za 2 tygodnie.
- Misja - powiedział Nico - Rachel powiedziała kolejną przepowiednie. Jutro musimy iść na misje.
Cholera - pomyślałam. Chciałam poćwiczyć moje moce i potrenować strzelanie z łuku. Nie miałam w planach głupiej misji.
- Chejron kazał szybko przyjechać po ciebie. Za 2 godzin zebranie grupowych- powiedziała Annabeth.
- Po co jestem wam potrzebna przecież Percy jest grupowym.
- W przepowiedni jest wyraźnie powiedziane że jesteś jednym z uczestników misji - powiedziała Thalia.
Każdy z nich przeżył swoją misję więc nie dziwiłam się że mówią o tym z takim spokojem, za to mi się naprawdę nie spieszyło zobaczyć jak to jest na misji. Serio Percy i Annabeth byli na tysiącach misji, a ja nie panuje nad moimi mocami w 100%. Jedyna rzecz w której jestem całkiem niezła (chociaż każdy obozowicz mówi mi że jestem najlepsza w całym obozie ale ja wiem swoje) to strzelanie z łuku. W tamtym roku dostałam propozycję od Thalii żeby zostać łowczynią Artemidy. Jasne kocham strzelać z łuku i spać po gołym niebem z gwiazdami nad głową ale jednak odmówiłam. Nie wiem czemu ale jakoś nie pragnę żyć wiecznie za cene życia bez chłopaków. Oczywiście mieczem też umiem się obsługiwać może nie jestem lepsza od Clarisse a już na pewno nie od Percy'ego ale np. z Piper mam równe szanse. Dobra wracając, serio miałam nadzieję że przyjadę do obozów a wszyscy krzykną że to tylko głupi żart ale wiedziałam że żaden heros nie miał tak łatwego życia. Przełknęła głośno ślinę.
- Mogę przynajmniej jechać do domu się spakować i powiedzieć mamie że jadę?- spytałam
- Jasne- powiedział Percy.
Syn Posejdona miał już przyjemność poznać moją mamę więc wiedział że to będzie niewykonalne żeby moja mama mnie puściła. Powiem tylko tyle że moja mama to rodzaj nadopiekuńczej kobiet.
~415 słów~
🎄Wesołych świąt 🎄
Jak się podoba rozdział? Mam nadzieję że nie jest jakiś okropny.
_sarka_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro