Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

9. Rana

Z całego serca wam dziękuję za wszystkie gwiazdki i wyświetlenia ❤️
•••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••••
Kilka dni później

Siedziałam sobie spokojnie na kanapie w salonie, gdy nagle usłyszałam hałas dochodzący z góry .

Wystraszona szybko pobiegłam sprawdzić co się stało. Otworzyłam drzwi, a za nimi stał wujek Bucky z roztrzaskaną na kawałki suszarką w ręce.

- CO-TU-SIĘ-STAŁO!?!? - powiedziałam przez zaciśnięte zęby.

- Nie martw się, opanowałem sytuację - odpowiedział dumny z siebie.

- Że co!?!

- To monstrum mnie zaatakowało! Na szczęście w porę je unieszkodliwiłem.

- TO JEST SUSZARKA! ZWYKŁA SUSZARKA!

- Susza co? To jakieś twoje zwierzątko?

- To suszarka, do włosów! Jak możesz nie wiedzieć co to jest?! - Bucky miał zdezorientowaną minę.

- Jasne, tak, suszatka. Doskonale wiem co to jest. Włosy się tym, ten, no, idę zrobić coś do picia - powiedział to i wyszedł. A ja zostałam sama z moją ( nie do końca już sprawną ) suszarką.
Czasem wujek Bucky zachowywał się dziwnie, jakby był nie z tego świata, ale ja i nie potrafiłam być na niego zła.

***

- Co robisz? - spytałam wchodząc do kuchni.

- Wiesz, chciałem zrobić coś do jedzenia...

- Nie! Nie obraź się, ale nie sądzę, żeby to był dobry pomysł - powiedziałam nieśmiało.

- A to niby czemu? - spytał lekko urażony.

- Wiesz...jak ostatnio coś robiłeś, to było tak jakby...nie jadalne? - starałam się ukryć moje rozbawienie na widok jego miny gdy to usłyszał.

- A zatem.. może ty zrobisz to lepiej... - odparł z udawaną złością.

- W to akurat nie wątpię, ale nie chcę cię kompromitować - mówiąc to nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem. Bucky na początku miał urażoną minę, lecz po chwili też nie wytrzymał i śmialiśmy się razem.
I jak tu go nie lubić?

***

- I to niby ma być proste?! - powiedział ze złością wujek Bucky.

- To tylko sałatka warzywna!

- Może dla ciebie tylko sałatka! Dla mnie, aż sałatka! - tak właśnie wyglądała moja próba nauczenia Bucky'ego czegokolwiek.

Jeszcze trochę sobie po marudził, ale po krótkiej chwili zabrał się za robotę i zaczął kroić warzywa. Widać było, że jest bardzo skupiony na swojej pracy. Przez dłuższą chwilę panowała cisza. Dopiero po paru minutach postanowił ją przerwać.

- Co sądzisz o Avengers? - zadał z pozoru normalne pytanie, ale ja widziałam po nim, że coś mu chodzi po głowie.

- Są spoko - odpowiedziałam.

- Rozumiem. A który jest twoim ulubionym jeśli mogę wiedzieć?

- W sumie, sama nie wiem...

- A może Kapitan Ameryka?

- Jest spoko, ale trochę przynudza... - na moje słowa Bucky parsknął śmiechem.

- Tylko poczekaj, aż mu to powiem! Nieźle się zdziwi! - powiedział zwijając się ze śmiechu. Na początku nie wiedziałam o co mu chodzi, lecz po chwili dotarł do mnie sens jego słów.

- Jak to "mu" powiesz? - na moje słowa od razu spoważniał.

- Miałem okazję...go kiedyś poznać, ale raczej...nie utrzymujemy kontaktu.

- Nie brzmiało to, jakbyś nie utrzymywał z nim kontaktu..

- Naprawdę nie wiem czemu... - widziałam drobne kropelki potu tworzące się na jego czole.

- Jasne... - w tym momencie nóż, którym kroiłam obsunął się i zacięłam się nim w okolicy nadgarstka.

- Auć - syknęłam z bólu.

- Co się stało? - spytał wystraszony Bucky. Po mojej ręce spłynęła kropla szkarłatnej cieczy.

- Nie martw się. Zaraz ci to czymś opatrzę, ale na razie włóż rękę pod wodę.

- Dobrze - zrobiłam to co powiedział.

- Okej, już. Daj rękę - powiedział przynosząc opatrunek. Podałam mu rękę. On lekko ją wziął i zaczął się jej przyglądać. Robił to już dłuższą chwilę.

- Co się stało?! - spytałam lekko zaniepokojona. W jego oczach zobaczyłam przerażenie. Nie wiedziałam skąd się wzięło.
Wszystko się wyjaśniło gdy spojrzałam na rękę.
Po ranie...nie było nawet śladu...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro