4. Poznaję tatę
W tym momencie drzwi się otwarły, a w nich stanął mój ojciec.
Mężczyzna był wysoki i przystojny. Jego niebieskie oczy i blond włosy były takie jak moje.
Miał lekko rozcięty policzek i łuk brwiowy. Cały był pokryty kurzem. Wyglądał jakby stoczył bitwę na śmierć i życie.
Nie miałam pojęcia co zrobić lub powiedzieć. Po prostu siedziałam i patrzyłam się na niego jak głupia.
Podszedł do mnie i uśmiechnął się próbując dodać mi otuchy.
- Ty pewnie jesteś Page - powiedział ciepłym, wzbudzającym zaufanie głosem.
- Tak, to ja - lekko odwzajemniłam uśmiech.
- Domyślam się, że na razie jest dla ciebie za wcześnie by nazywać mnie tatą, dlatego możesz mi mówić Steve - szczerze ucieszyłam się gdy to powiedział. Nie chciałam mówić tato do człowieka którego nawet nie znałam. Mówienie do niego Steve wydawało mi się lepszą opcją. Przynajmniej na razie.
- Dobrze - zgodziłam się z wyraźną chęcią.
- Więc chodź. Pokażę Ci twój pokój, pewnie jesteś śpiąca - szczerze mówiąc wcześniej o tym nie myślałam, ale gdy tylko to powiedział poczułam potrzebę snu. Skinęłam głową w odpowiedzi i poszłam za moim tatą. Weszliśmy po schodach i poszliśmy prosto korytarzem. Minęliśmy parę pokoi zatrzymując się przy tym na samym końcu. Tato zachęcił mnie gestem ręki, abym otworzyła drzwi. Nacisnęłam klamkę i moim oczom ukazał się pokój dość dużej wielkości. Ściany były w nim jasno niebieskie, a meble były białe oraz jasno szare. Po mojej lewej stronie było duże okno z widokiem na miasto. Na parapecie stały doniczki z kaktusami. Na przeciw mnie po drugiej stronie pokoju znajdowało się dwuosobowe łóżko, a przy nim stała szafka nocna z lampką oraz lustro.
Po mojej prawej stronie były drzwi. Jedne prowadziły do małej lecz w pełni wyposażonej łazienki, a drugie do garderoby na szczęście pełnej ubrań. Bo przypomniało mi się, że nic ze sobą nie wzięłam.
- I jak ci się podoba? - spytał Steve widząc moja minę.
- Łał. Tu jest cudownie! Dziękuję! - powiedziałam, przytulając go. Z początku był zdziwiony, jednak po chwili odwzajemnił uścisk. W jego ramionach poczułam się bezpieczna. Bardzo mi tego brakowało.
Steve
Gdy dowiedziałem się, że mam córkę z początku nie dowierzałem. Jednak gdy okazało się, że to prawda nie miałem wyjścia. Musiałem się nią zaopiekować. Tony zwołał naradę i wspólnie ustaliliśmy, że dla dobra nas wszystkich, a w szczególności mojej córki nie mogę jej na razie zdradzić kim jestem. Wiedziałem, że to dobra decyzja. Miałem wielu wrogów, a nie chciałem by moja córka znalazła się na celowniku. Niestety nie mogłem z nią zamieszkać w siedzibie Avengers, więc Tony kupił dla nas dom w okolicy. Wszystko zostało przygotowane na jej przyjazd.
Jednak jak zwykle coś musiało pójść nie tak.
W ostatniej chwili okazało się, że jestem potrzebny w terenie. Musiałem na szybko załatwić kogoś by po nią pojechał. Niestety jedyną wolną osobą była agentka Evens. Nie znałem jej zbyt dobrze jednak nie miałem dużego wyboru.
***
Oczywiście jak zwykle wszystko musiało się przedłużyć. Wiadomość o tym, że już na mnie czekają dostałem około 2 godziny temu.
Po skończeniu misji od razu pobiegłem do mojego nowego domu. Jedyne co zdążyłem wcześniej zrobić to narzucić na siebie ubranie. Nie mogłem przecież tam wpaść w stroju Kapitana Ameryki.
Droga zajęła mi ledwie kilka minut, ale tylko ze względu na moją nadludzką szybkość.
Zatrzymałem się pod drzwiami i już miałem wejść gdy nagle opanował mnie strach. W środku była moja córka, a ja nic nie wiedziałem o byciu ojcem. Nie miałem pojęcia co robić. Jednak musiałem pokonać strach i tam wejść. W końcu moim obowiązkiem było się nią zająć.
Zamknąłem oczy i nacisnąłem klamkę, gdy je otworzyłem na przeciwko mnie siedziała moja córka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro