18. Komplikacje
Początkowo myślałam, że zaklęcie Lokiego nie działa, ponieważ nic się nie działo. Zdanie zmieniłam dopiero po chwili, gdy poczułam jakby coś się we mnie gotowało. Zrobiło mi się strasznie gorąco i miałam wrażenie jakby świat się ode mnie oddalał. Zachwiałam się, czując, że tracę siły i upadłam, cała zanurzając się w wodzie. Myślałam, że utonę, ale nagle dziwne uczucie minęło i znów poczułam się normalnie. Wstałam na nogi i lekko zadrżałam z zimna. Spojrzałam w stronę brzegu, stał tam Loki i patrzył na mnie pytającym wzrokiem.
- To już koniec? - krzyknęłam na tyle głośno by mnie usłyszał.
- Tak myślę - odkrzyknął mi w odpowiedzi - możesz już wracać.
To usłyszawszy zaczęłam iść w kierunku krawędzi jeziora. Byłam cała mokra, przez to, że wpadłam do wody. Nie miałam pewności czy faktycznie udało się obudzić moje zdolności, ponieważ nie czułam żadnej różnicy. Wyszłam na brzeg szczękając zębami.
- Wysuszysz mnie? - spytałam boga i miałam nadzieję, że tym razem daruje sobie złośliwości. O dziwo to zrobił i bez komentarza pstryknął palcami, sprawiając, że zrobiłam się całkiem sucha.
- I jak się czujesz? - spytał lustrując mnie wzrokiem.
- Szczerze, to tak samo jak wcześniej - odpowiedziałam mu zgodnie z prawdą.
Przez chwilę wyglądał jakby nad czymś myślał, po czym w końcu się odezwał.
- W sumie to możliwe, czar może zacząć działać z drobnym opóźnieniem.
Odpowiedziałam mu tylko skinieniem głowy. Mi też przyszło na myśl, że zaklęcie ma spowolnione działanie, ale zastanawiałam się czy przyczyna nie jest inna. Może coś się po prostu nie udało, albo nie zadziałało na mnie. Cokolwiek by to nie było może i dobrze, że nie zadziałało. Nie czułam się jeszcze gotowa na nowe zdolności.
- To wracamy? - spytałam Lokiego.
- Tak, za dwie godziny zrobi się ciemno, a ja wolałbym rzucić parę dodatkowych zaklęć na naszą kryjówkę, w razie gdyby tamten stwór postanowił wrócić z kolegami - zgodził się czarodziej i ruszył drogą, którą tu przyszliśmy.
***
Gdy Loki wzmacniał obronę stałam oparta o drzewo. Przez chwilę zastanawiałam się skąd czarownik znał te wszystkie zaklęcia. W końcu poznałam już jednego boga i nie potrafił czarować, a jedynie ciskać piorunami. O ile dobrze mi było wiadomo Loki był bogiem oszustw i kłamstw, a nie magii, dlatego wydawało mi się to ciekawe. Postanowiłam go o to spytać przy najbliższej okazji, tym czasem złapałam się mocniej drzewa ponownie czując, że zaraz upadnę. Już w połowie drogi do kryjówki zaczęłam mieć drobne zawroty głowy połączone z czarnymi mroczkami przed oczami. Teraz jednak się one nasiliły. Zastanawiałam się czy powiedzieć o tym Loki'emu, ale uznałam to za zbędne. Nie sądziłam by było to coś poważnego, raczej potrzebowałam odpoczynku po stresującym dniu tym bardziej, że zaczynała się zbliżać pora w której świat zaczynał zamarzać. Gdy znów poczułam zawrót głowy zdecydowałam się usiąść, jednak zamiast oprzeć się plecami o drzewo napotkałam pustą przestrzeń i uderzyłam głową w ziemię.
- Auć - syknęłam pocierając tył głowy.
Podniosłam się i ze zdziwieniem stwierdziłam, że drzewo zniknęło. Rozejrzałam się za Lokim będąc pewna, że to jego sprawka, ale nigdzie go nie było. Co gorsze, miejsce w którym się znajdowałam nie było naszą kryjówką, a jakąś pustą polaną. „Co jest?" pomyślałam z niepokojem. Szybko wstałam na nogi. Byłam kompletnie zdezorientowana i zaczęło ogarniać mnie przerażenie. Nie miałam teraz czasu by się zastanawiać jak się tu znalazłam, musiałam wymyślić jak wrócić do kryjówki i to szybko, bo zaczynało się ściemniać. Pamiętałam co Loki mi powiedział o potworach wychodzących w nocy i zdecydowanie nie chciałam ich spotkać, tym bardziej, że byłam całkowicie bezbronna. „Albo i nie?" pomyślałam, przypominając sobie treningi z Lokim. Dał mi przecież jeden ze swoich zaczarowanych sztyletów. W pośpiechu próbowałam przywołać do siebie słowa czarownika na temat broni. Mówił, że trzeba się skupić na ostrzu i postarać się go sobie wyobrazić w dłoni. Wcześniej słabo mi to wychodziło, dlatego kończyło się na tym, że Loki sam sprawiał, że nóż pojawiał się w mojej ręce. Tym razem jednak nie było go przy mnie, więc musiałam poradzić sobie sama. Zgodnie z jego instrukcjami skupiłam całą swoją wolę na obrazie sztyletu w mojej dłoni, starałam się sobie wyobrazić jego ciężar i chłodny metal rękojeści. Nie wiedziałam czy obraz był wystarczająco realistyczny, ale nie potrafiłam stworzyć lepszego. Po chwili poczułam prawdziwy ciężar w dłoni. Z zadowoleniem stwierdziłam, że ostrze z powodzeniem zmaterializowawło się w mojej ręce, tak jak robił to Loki. Chciałam pisnąć z radości, ale uznałam to za głupie ze względu na moje położenie. Musiałam wymyślić jakiś plan, to że miałam teraz broń, nie znaczyło, że będę potrafiła mnie użyć. Zaczęłam rozważać próbę powrotu do kryjówki, jednak uznałam to za kiepski pomysł. Nie miałam pojęcia w którą stronę iść i tylko bym się od niej oddaliła. Najlepszą i jedyną opcją wydawało się ukrycie i zaczekanie, aż Loki mnie znajdzie. Miałam tylko nadzieję, że zrobi to zanim umrę, zabita przez potwora, lub zamarzając od panującej nocą temperatury.
Żałowałam w tym momencie, że nie umiem czarować jak Loki, ani żadne moje zdolności się nie ujawniły. Może one pomogłyby mi w tej sytuacji? A co jeśli jednak się ujawniły? Nie przyszło mi to wcześniej do głowy, ale jakoś się przeniosłam z kryjówki. Czyżby moja moc sama się aktywowała teleportując mnie? Zdawało się to logiczne, ale nie przypominało mi się by Steve miał takie zdolności, a raczej nie mogłam odziedziczyć zdolności których on nie posiadał. Jeśli faktycznie moja moc mnie tu przeniosła, może mogłabym zrobić to samo by wrócić do kryjówki. Nie wiedziałam jednak jak jej użyć i nie miałam czasu by się zastanawiać. Musiałam jak najszybciej znaleźć schronienie i to takie które ukryło by mnie przy okazji przed zimnem.
***
Nie chciałam zbytnio się oddalać od miejsca w którym się znajdowałam, ale jakoś mi to nie wyszło. Nie znalazłam żadnego schronienia w pobliżu, więc ruszyłam dalej i to był duży błąd, bo już po chwili zgubiłam się w lesie. Na polanie czułam się bezpiecznie, chociaż nie byłam pewna czy tak było. W lesie przynajmniej osłaniały mnie drzewa. Zaczynałam trząść się z zimna gdy poczułam jakieś źródło ciepła. Skierowałam się mimowolnie w jego stronę i to był mój kolejny błąd. Gdy dostrzegłam światło miałam nadzieję, że natrafiłam na jakiś obóz. Za późno jednak zrozumiałam, że to napewno nie obóz ludzki, a potworów, ludzi tu przecież nie było. W praktycznie ostatniej chwili schowałam się w krzakach. Usłyszałam charakterystyczny warkot dochodzący z obozu. Niestety dobrze znałam ten dźwięk. Nie potrafiłam go zapomnieć po spotkaniu sprzed kilku godzin. Byłam pewna, że to potwór którego dzisiaj widziałam. Najgorsze jednak było to, że warkot nie miał jednego źródła, a kilka. Nie potrafiłam uwierzyć w swoją głupotę. Jak mogłam wejść w pobliże obozu Gnurli? Z tego co powiedział mi o nich Loki napewno już mnie wyczuły. Musiałam od razu działać by im uciec.
Zaczęłam się powoli wycofywać, starając się by zachowywać się bezszelestnie. Chyba jednak nie byłam w tym dobra, bo nagle usłyszałam trzask. Była to gałąź pękająca pod moją stopą. Natychmiast rzuciłam się do ucieczki, nie mając już wątpliwości, że są świadomi mojej obecności.
Przebiegłam tylko kilka metrów, zanim zostałam przewrócona przez jednego ze stworów. Przeturlałam się po ziemi i wylądowałam na plecach. Nie mogłam złapać oddechu. Stwór stanął nade mną, pazury u jego prawej łapy były lekko zakrwawione. To była moja krew, zdałam sobie sprawę gdy poczułam pieczenie na plecach. Ścisnęłam w dłoni sztylet, którego na szczęście nie wypuściłam podczas upadku. Chciałam wstać, ale nie miałam na to czasu, bo Gnurl znów się zamachnął. W ostatniej chwili udało mi się przetoczyć na bok unikając ciosu. Musiałam zdobyć dla siebie trochę czasu by wstać. Bez zastanowienia dźgnęłam potwora w nogę i przeturlałam się metr dalej. Potwór zatoczył się i warknął z bólu. Szybko wstałam i zaczęłam biec nie oglądając się za siebie. Bałam się, że nie uda mi się uciec. Potwory nie wydawały się szybkie, ale napewno nie należały do najwolniejszych. Biegłam przed siebie myśląc tylko o tym by jak najszybciej znaleźć kryjówkę i Lokiego. Po chwili zaczynałam już tracić siły. Nie mogłam się zatrzymać. Wiedziałam, że Gnurle wciąż mają mój trop, bo potrafiły mnie wyczuć z daleka.
Biegłam jeszcze tak długo, że straciłam rachubę czasu, jednak nie mogłam już dłużej bo od jakiegoś czasu czułam coraz silniejsze zawroty głowy. Z początku starałam się je ignorować, ale zaczynały się robić za silne. W pewnym momencie straciłam równowagę i upadłam. Probowałam się podnieść by wrócić do biegu, ale nie miałam już na to siły. Czułam się wyczerpana. Nagle poczułam jak coś złapało mnie za ramiona i pociągnęło do góry. Krzyknęłam z przerażeniem, próbując się wyrwać. Uciekałam przed Gnurlami, ale one z pewnością nie były jedynymi stworami na, które mogłam się natknąć.
- Hej, Page spokojnie! - usłyszałam głos nad sobą.
Przestałam się wyrywać i popatrzyłam na osobę która mnie trzymała.
- Loki - westchnęłam z ulgą. Nigdy nie sądziłam, że to on będzie osobą na której widok tak się ucieszę.
Nie mogłam uwierzyć, że udało mi się go znaleźć.
- Choć, musimy wracać - powiedział patrząc na mnie zmartwionym wzrokiem. Było to coś nowego, nigdy wcześniej tak na mnie nie patrzył.
Próbowałam przez chwilę iść sama, ale nie dawałam rady. Zachwiałam się już po przejściu kilku metrów. Słońce praktycznie całkiem zaszło, więc było coraz zimniej. Loki złapał mnie gdy upadałam i pomógł mi iść dalej.
Doszliśmy do kryjówki bez słowa. Nie zajęło nam to długo, bo chyba byliśmy jej blisko. Gdy w końcu znaleźliśmy się w środku położył mnie na ziemi i wyczarował magiczny ogień.
- Przepraszam - powiedział najzwyczajniej w świecie.
- Za co? - spytałam zdziwiona, patrząc na niego słabo.
- Nie powinienem był nalegać by przyspieszyć ujawnienie się twoich zdolności. Nie spodziewałem się, jakie będą tego skutki.
Popatrzyłam na niego nierozumiejącym wzrokiem, dlatego kontynuował.
- Nie miałem pojęcia jakie zdolności w sobie kryjesz. Gdybym wiedział wcześniej nie zrobiłbym tego - wyjaśnił skruszonym głosem. - Zadam ci teraz pytanie i musisz poważnie zastanowić się nad odpowiedzią.
Zgodziłam się skinieniem głowy, zastanawiając się o co takiego chce się spytać.
- Czy twoja mama napewno była zwykłym człowiekiem? Nie ukrywała przed tobą swojego pochodzenia, zdolności?
Jego pytanie lekko mnie zszokowało, ale nie zdziwiło. Kiedyś z pewnością odpowiedziałabym „tak, gdyby było inaczej powiedziałaby mi, nie mamy przed sobą żadnych tajemnic", ale teraz sama się nad tym zastanawiałam. W końcu, ukryła fakt, że mam ojca i kim on jest. Co jeszcze przede mną zataiła?
- Nie wiem - powiedziałam ze łzami w oczach - tak długo mnie okłamywała, że nie wiem co jeszcze przede mną ukryła.
- Szukałem cię - powiedział zmartwiony - najpierw magicznie zniknęłaś z kryjówki, a później pojawiałaś się przede mną z nikąd. Umiesz się teleportować, a to z pewnością nie jest zdolność, którą odziedziczyłaś po ojcu. Nie wiem czym była twoja matka, ale oby jej jedyną mocą była teleportacja, bo nie wiem czego się spodziewać. Obawiam się, że uwolnienie twoich mocy może przynieść niepożądane skutki. Musisz jak najszybciej nauczyć się je kontrolować, albo następnym razem skończy się o wiele gorzej.
- Nie chcę tych zasranych zdolności - powiedziałam wycierając pojedynczą łzę. - Chcę być normalna.
- Hej - powiedział przyjaznym jak na niego głosem - normalność jest przereklamowana.
Uśmiechnęłam się lekko, o dziwo udało mu się odrobinę poprawić mój humor.
- Dzięki za ratunek - powiedziałam z wdzięcznością - kolejny - dodałam po chwili i się cicho zaśmiałam.
- Nie ma za co, w końcu jesteś mi potrzebna żywa - powiedział szczędząc zęby, na co jeszcze bardziej się zaśmiałam.
- Ta, wiem - uśmiechnęłam się ponownie.
Na chwilę zapomniałam, że dopiero co uniknęłam śmierci. Bałam się znowu o tym przypomnieć. Prześladowała mnie myśl o tym jak dźgnęłam potwora, jak jego pazury rozdarły mi skórę. Teraz po ranie pozostał mi tylko rozerwany materiał stroju, ale nadal się czułam jakby tam była. Przerażało mnie wspomnienie pustych oczodołów stwora i drżałam na samą myśl o nim. Musiałam jak najszybciej opanować teleportację, bo następnym razem mogę się przenieść w sam środek obozu potworów i będzie po mnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro