Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

13. Spotykam Avengers cz.2

Mój pokój był zrobiony w tym samym stylu co reszta budynku. Miał elegancki, a za razem przyjemny wystrój. Było w nim dosłownie wszystko co potrzebne. Nie mogłam mu nic zarzucić. Pan Stark powiedział, że mogę się w nim rozgościć, a jak będę chciała mogę przyjść do salonu, byle bym tylko przyszła na 18 bo jest kolacja, a później oprowadzi mnie po siedzibie i pokaże gdzie mieszka reszta ekipy. Rozejrzałam się po pokoju. Nie miałam pojęcia co mogę w mim  robić przez trzy godziny, jednak gdy podeszłam do biurka mój problem się rozwiązał. Zobaczyłam na nim nowiutki, lśniący telefon. Zupełnie zapomniałam, że swój zostawiłam jeszcze w starym domu i nawet nie wzięłam go do Nowego Jorku. Kiedyś nie mogłam żyć bez telefonu, a teraz nie pamiętałam o nim przez kilka tygodni. Wzięłam do rąk telefon i go włączyłam. Gdy tylko się odblokował zauważyłam, że znajdują się w nim wszystkie moje kontakty. Ciekawa byłam jak to zrobili, ale nie chciałam marnować czasu na zastanawianie się. Musiałam zadzwonić do paru osób, które z pewnością się o mnie martwią, w końcu wyjechałam bez słowa parę tygodni temu i od tego czasu się nie odezwałam.

Obdzwonienie wszystkich zajęło mi ponad dwie godziny. Nie dzwoniłam do wielu osób, jednak miałam dużo spraw do wyjaśnienia. Zerknęłam na zegarek i odłożyłam telefon - zostało mi jeszcze pół godziny do kolacji. Nie chciałam siedzieć bezczynnie, więc poszłam się wykąpać. Gdy wyszłam z pod prysznica, ubrałam na siebie świeże ubrania, które ktoś przyniósł wcześniej razem zresztą rzeczy, które zostawiłam w poprzednim domu. Po skończeniu czynności od razu poszłam na kolację. Nie chciałam się spóźnić, a zostało do niej tylko pięć minut.

Szłam tym samym korytarzem co wcześniej i po chwili doszłam do drzwi. Gdy weszłam do salonu siedział już w nim mój tata i Natasha. Zajęłam bez słowa miejsce obok mojego taty.

- Jak ci się podoba twój pokój? - spytał tata.

- Jest super - odpowiedziałam.

- Więc o co chodzi? - spytał, widząc mój grymas twarzy.

- Nie mówiłeś, że tak od razu się tu wprowadzimy. Trochę się tego nie spodziewałam.

- Powiedziałbym ci, ale nie miałem o tym pojęcia. Stark mi wcześniej nie powiedział, że twój pokój jest już gotowy.

- Nie ma sprawy, tylko pytam.

- Jak chcesz to mogę z nim porozmawiać i możemy zamieszkać tam gdzie wcześniej - powiedział łagodnie.

- Nie ma takiej potrzeby, tu jest bardzo fajnie. Po prostu jestem tym trochę zdziwiona. To wszystko.

- To dobrze, twój pokój jest obok mojego, więc w razie czego zawsze możesz wpaść - nie odpowiedziałam bo do pokoju wszedł Stark z trzema pudełkami pizzy.

Nie  postarali się z tą kolacją, ale akurat miałam ochotę na pizzę, więc nie narzekałam.

Szybko nakrylismy do stołu, i już mieliśmy usiąść do jedzenia, gdy niebo za oknem pojaśniało, jak za dnia i z powrotem pociemniało.

- Co to było? - spytałam, zaniepokojona, ale reszta siedziała niewzruszona.

- Thor wrócił z Asgardu - usłyszałam odpowiedź od Natashy.

- A już miałem nadzieję, że wreszcie się najem... - powiedział zrezygnowany Tony.

Po chwili do pokoju wszedł wysoki blondyn w zbroi i z młotem w ręku. Odwiesił go na ścianie, a gdy się do nas zbliżył jego zbroja zniknęła i stał przed nami w zwykłych ubraniach.

- Witajcie, przyjaciele. Wielce się raduję, że wreszcie was widzę - powiedział Thor z uśmiechem na ustach.

- Thor, gdzie ty byłeś przez pięć miesięcy? - spytała Natasha.

- Miałem do załatwienia parę spraw w dziewięciu światach, a poza tym uciekł... w sumie nie ważne, nie musicie się tym martwić.

- Kto uciekł? - spytał mój tata.

- Nie chcę  wam zaprzątać tym głowy, macie już dużo problemów.

- Thor! - pospieszyła go zdenerwowana Natasha.

- Loki uciekł z więzienia w Asgardzie - odpowiedział zdenerwowany.

Wszystkim zrzedły miny, a gdy Tony to usłyszał zachłysnął się colą.

- Co, proszę?!? Ty chyba sobie żartujesz!? -  Tony cały pobladł i przybrał wściekły wyraz twarzy. Chyba starał się opanować, ale zaczęły mu się trząść ręce.

- Nie musisz się nim martwić, Odyn już zadbał o to, by nie mógł podróżować między światami. Nie uda mu się dostać do Midgardu.

- Jak mam się niby nie martwić?!? Przez trzy lata nie mogłem spać i normalnie funkcjonować bo Loki zaatakował Nowy Jork. Trzy_lata! Teraz on znów jest na wolności, a ty mi mówisz żebym się nie martwił?!? Tak się nie da!!!

- Spokojnie Tony, Thor mówi, że Odyn się wszystkim zajął - Steve starał się go uspokoić.

- Ty się lepiej Rogers nie odzywaj! Bo ci mówię, nie ręczę za siebie!

- Grozisz mi???

- A żebyś wiedział, że tak!!!

- Ej, opanujcie się! - krzyknęła Natasha.
- Moglibyście sobie darować, przynajmniej przy Page!

- Kim jest Page??? - spytał Thor gdy dopiero mnie zauważył.

- To córka Steve'a - odpowiedziała mu Natasha.

- Nie było mnie pięć miesięcy, a on już ma dziecko?!? No cóż...gratuluję.

- Dziękuję. - odpowiedział Steve, przerywając na moment mordowanie Tony'ego wzrokiem.

- Miło cię poznać. Witaj w rodzinie! - powiedział do mnie Thor i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.

- Nawzajem. - odpowiedziałam z trudem oddychając. Po chwili mnie puścił, a ja miło się do niego uśmiechnęłam.

Wmiędzy czasie Tony, zdążył się trochę uspokoić, więc wszyscy usiedliśmy przy stole.

- Jesteś pewien, że nic nam nie grozi, ze strony Loki'ego? - spytał Thora dla pewności.

- Ręczę za to moimi włosami - odpowiedział mu Thor z przekonaniem.

Na te słowa Tony rozluźnił się do końca.

- No to jedzmy. Jestem strasznie głodny, a zaraz wszystko będzie zimne - powiedział otwierając karton i wyjmując z niego kawałek pizzy.

Nawet nie wiedziałam jaka byłam głodna, dopóki nie zaczęłam jeść. Szybko zjedliśmy całą kolację, a na stole zostały tylko puste pudełka po pizzy.

- Uczta była zacna - stwierdził Thor, dojadając ostatni kawałek.

- Byłaby lepsza, gdybyś nie zjadł 1/3 tego co było na stole - odparł kąśliwie Tony.

- Przecież zostawiłem wam dwa pudełka! - bronił się Thor.

- Tylko, że to twoje miało rozmiar XL, a nasze zaledwie L! - odparł oburzony.

Kłucili się tak dalej, ale mi  nie chciało się tego słuchać. Byłam pełna podziwu, jak oni mogą cały czas się kłucić z byle jakiego powodu. Trudno było uwierzyć, że się jeszcze nie pozabijali, a co dopiero, że stanowią drużynę.

- Może pójdziesz już spać? - spytał mój tata.
- Miałaś dzisiaj męczący dzień, a jutro będzie jeszcze bardziej.

- A co takiego ma się jutro wydarzyć?

- To był pomysł Tony'ego. Stwierdził, że nie mieliśmy okazji świętować twoich urodzin, więc na jutro organiuje bal urodzinowy.

- W sumie to nawet dobry pomysł - zgodziłam się z tatą.

- Dobrze, że tak myślisz, bo już się bałem, że odmówisz. Poza tym na balu powinna się pojawić reszta ekipy, więc wreszcie ze wszystkimi się poznasz.

- Już nie mogę się doczekać jutra - stwierdziłam przeciągle ziewając.

- Nie zasypiaj - wtrącił się Tony - miałaś jeszcze zwiedzić siedzibę.

- Daj dziewczynie iść spać. Miała trudny dzień, jutro ją oprowadzisz - odezwała się Natasha.

- Ech...Niech wam będzie - odpowiedział zrezygnowany - dobranoc.

- Dobranoc - powiedziałam do niego i reszty osób w pomieszczeniu, a następnie ruszyłam w stronę swojego pokoju.

Tata miał rację co do mojego zmęczenia. Wcześniej nie odczuwałam tego tak mocno, ale gdy tylko położyłam się do łóżka zasnęłam.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro