VI
Obracam się na drugi i jęcze głośno. Cała głowa mi pęka. Mogłam być wczoraj bardziej ostrożna. Mimo, że nie mogę się upić, to i tak mają kaca! Tego walniętego kaca! A dlaczego? A dlatego, że hybrydy już mogą go mieć, a jako, że posiadam te geny... szkoda gadać.
Z wlekłam się z łóżka jak najszybciej po wodę. I od razu tego pożałowałam. Pojawiły mi się mroczki przed oczami i za kręciło w głowie. Powoli zaczęłam wstawać, co było moim błędem. Jak długa upadłam na ziemię, robiąc huk na cały dom. Błagam, aby tata był w pracy. Leżę tak ze chwilę i wstają, po uznaniu, że jestem sama w domu. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, ale udaje mi się dojść do apteczki. Wyjmuję najsilniejsze tabletki przeciw bólowe i połykam je bez popijania. Wziełam butelkę wody i wypijam reszkę jej zawartości. Od razu lepiej.
Opieram się chwilę o blat, by dać czas na wchłonienie się tabletki. Wiem, że to trochę trwa, ale już przecież zaczyna. Prawda? Gdy zaczynam się lepiej czuć, podchodzę do lodówki i otwieram ją by zdecydować co zjeść. Jest już po pełni, więc nie czuję takiego głodu jak wcześniej. Biorę tylko serek czekoladowy i wchodzę do salonu. Rozsiadam się na kanapie i po woli zmieniam kanały, szukając czegoś ciekawego.
Siedząc tak, wróciłam wspomnieniami do wczorajszej imprezy. Jestem tu już... chyba od jakiegoś tygodnia i zaliczyłam pierwszego kaca w nowym miejscu. Aż duma rozpiera. I tak myślami powędrowałam w złym kierunku. W kierunku Arona. Mam nadzieję, że też uważał mnie za pijaną. Nie chce mu się z niczego tłumaczyć.
Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Po patrzyłam na zegarek i zrozumiałam, że jest już trzynasta. O której ja wczoraj wróciłam i zasnęłam? Podchodzę do drzwi i otwieram niespodziewanemu gościowi.
- Witam szanowną panię! Jak tam kacyk po wczorajszym?- Aż mnie głowa pęka, jak coś do mnie mówi.
- Wejdź- Mówię, jednocześnie przepuszczając go przez drzwi.
Ruszył w kierunku salonu, zaskakująco szybkim tempie. Poszłam za nim gdy tylko zniknął za drzwiami. Za stałam go oglądającego moje rodzinne zdjęcia i pamiątki na kominku. Gdy mnie zauważył usiadł na kanapie i po klepał miejsce obok. Zastanawiam się tylko dla czego przed chwilą był rozbawiony, a teraz zrobił się strasznie poważny. Nie podobało mi się to, ale zrobiłam to co chciał. Popatrzył na mnie i blado się uśmiechnął, po czym westchnął przeciągle. Patrzyłam na niego z uwagą, próbując odczytać o co mu chodzi. Sam wytarł ręce o spodnie. Czyżby się denerwował? Tylko czym?
- Mam prośbę- Jego głos od razu przywołał mnie do rzeczywistości.- Chciałbym byś była ze mną szczera.
Pokiwałam głową. Tym informując go, że się zgadzam. Zacisnął usta w wąska linię i zamrugał szybko kilka razy. Wyprostował się i to co powiedział zaniepokoiło mnie.
- Wiem, że nie jesteś człowiekiem.- wskazał palcem na moje kolczyki i naszyjnik.- dzisiaj patrzyłem na zdjęcia z imprezy i zobaczyłem twoją biżuterię... od razu przypomniało mi się to co opowiadała mi babcia, że są osoby które... ukrywają kim są.- W końcu popatrzył w moje oczy, przymrużając je trochę.- Więc kim jesteś Diano Elizabeth Menhan?
Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć. Czy kłamać dalej? A może powiedzieć mu prawdę? To, że jest aniołem utwierdza mnie, że dotrzyma tajemnicy. Ale czy napewno? To nie jest błacha tajemnica. Ona decyduje o moim życiu. Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy zerwał mój naszyjnik i położył na stole.
-CO TY ROBISZ!!!
- Okej... czyli to kolczyki.- Nawet się mną nie przejął.
- Wara do nich- Ustawiłam się w pozycji bojowej.- Źle będzie jeżeli je tu zdejmę!
- To powiedz od czego ten naszyjnik? Bo nie jest zwyczajny, teraz go czuć.
- Na mate- Powiedziałam i wzruszyłam ramionami.- Nie mogę go znaleźć.
- A kolczyki?- Nie odpowiedziałam mu na to pytanie.
Sam popatrzył na mnie przez chwilę, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do drzwi pod schodami. O nie, nie, nie! On chce mnie zabrać do piwnicy! Jak by wiedział o czym myślę przerzucił mnie przez ramie, a ja zaczęłam bić go pięściami po plecach. Nagle poczułam jak ktoś mnie stawia na ziemi. Rzuziłam mu wściekłe spojrzenie, a ten usiadł na środku schodów i rozłożył skrzydła, zastawiając całe wyjście. Jestem w dupie.
- To teraz mi powiesz?
- Nie- Skrzyżowałam ręce i patrzyłam na niego ze złością.
- Chcę ci pomóc. Widzę, że coś ukrywasz. Wczoraj nawet pijana nie byłaś a teraz masz kaca.- Urwał po czym powiedział, niemal szeptem.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.
Teraz coś we mnie pękło. Mimo, że tego nie pokazałam, chciało mi się płakać. Nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela. Zawsze musiałam uważać, by nikt się o mnie nie dowiedział. Teraz mam szansę w końcu komuś o tym wszystkim powiedzieć. Tylko, czy tego chcę? Czy chcę w końcu wyznać to co skrywałam tyle lat? Co się w tedy stanie?
- Więc?
- Daj mi pomyśleć - Poprosiłam. Sam kiwnoł głową i usiadł na schodach, a ja na skrzyni niedaleko.
Co ja mam robić? Błagam by nie spała.
~Powiedz mu i tak już się dowiedział. Nie masz nic do stracenia.
Jesteś pewna?
~Moja pewność nie ma nic do tego. Popatrz na to jeszcze z innej strony, w końcu będziesz mogła kogoś prosić o pomoc. Nie tylko tatę, taki przyjaciel się przyda. Chociaż na zakupy z nim nie pójdziemy.
Czyli mu powiedzieć?
~Tak.
Wstałam i podeszłam do chłopaka. Podniósł głowę, ale nie potrzebnie bo usiadłam przed nim po turecku. Wzięłam głęboki wdech i na niego popatrzyłam. Był zaciekawiony tym co zaraz zrobię, a ja nie wiedziałam zbytnio jak zacząć.
- Co chcesz wiedzieć?- Zapytałam.
- Kim jesteś, po co nosisz blokadę na matę i czemu się ukrywasz. Tylko tak Ci pomogę.
- Tylko przysięgnij, że nikomu nie powiesz.- Kiwnoł głową.
Wstałam i cofnełam się dwa metry od niego. Patrzył na mnie zaniepokojony. To ten moment, teraz otworzę się przed kimś innym niż tatą. Sięgnęłam do jednego ucha i odpiełam kolczyk, który akurat był tym zwykłym, po czym zrobiłam to z drugim. Oby dwa trzymałam na dłoni. Mam szansę by się wycofać... jeżeli ich teraz nie odłożę. Trzeba to zrobić, prędzej czy później, więc czemu nie teraz? Kucnełam i położyłam je na ziemi, tym tracąc moją maskę. Popatrzyłam na blondyna. Miał szeroko otwarte oczy i buzię. Szkoda, że telefon mam na górze. Było by idealne zdjęcie. Przełknełam głośno ślinę i nie wiedziałam co robić.
- Czym Ty...- Powiediał, jak mu przeszedł pierwszy szok. Głos mu się trochę załamywał.
- Mój tata jest wilkołakiem, a mama - Głęboki wdech.- a mama była hybrydą...
《▪☆▪》
Dałam radę wcześniej. Krótki bo krótki ale jest akcja i emocje. Nie wiem kiedy następny. Chwilowo walczę o miejsce w mojej wymarzonej szkole i nie mam tyle czasu co wcześnie. Postaram się jednak dawać jak najczęściej rozdziały.
W ogólę ten rozdział miał wyglądać tak, że Diana powie Samowi o tym sama, ale... to by było zbyt nudne.
I jak macie pomysłów to powiedzcie jak nazwać wilka Diany, bo tu mam problem byłabym wdzięczna.
To do następnego😘
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro