Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

Obracam się na drugi i jęcze głośno. Cała głowa mi pęka. Mogłam być wczoraj bardziej ostrożna. Mimo, że nie mogę się upić, to i tak mają kaca! Tego walniętego kaca! A dlaczego? A dlatego, że hybrydy już mogą go mieć, a jako, że posiadam te geny... szkoda gadać.

Z wlekłam się z łóżka jak najszybciej po wodę. I od razu tego pożałowałam. Pojawiły mi się mroczki przed oczami i za kręciło w głowie. Powoli zaczęłam wstawać, co było moim błędem. Jak długa upadłam na ziemię, robiąc huk na cały dom. Błagam, aby tata był w pracy. Leżę tak ze chwilę i wstają, po uznaniu, że jestem sama w domu. Nogi odmawiają mi posłuszeństwa, ale udaje mi się dojść do apteczki. Wyjmuję najsilniejsze tabletki przeciw bólowe i połykam je bez popijania. Wziełam butelkę wody i wypijam reszkę jej zawartości. Od razu lepiej.

Opieram się chwilę o blat, by dać czas na wchłonienie się tabletki. Wiem, że to trochę trwa, ale już przecież zaczyna. Prawda? Gdy zaczynam się lepiej czuć, podchodzę do lodówki i otwieram ją by zdecydować co zjeść. Jest już po pełni, więc nie czuję takiego głodu jak wcześniej. Biorę tylko serek czekoladowy i wchodzę do salonu. Rozsiadam się na kanapie i po woli zmieniam kanały, szukając czegoś ciekawego.

Siedząc tak, wróciłam wspomnieniami do wczorajszej imprezy. Jestem tu już... chyba od jakiegoś tygodnia i zaliczyłam pierwszego kaca w nowym miejscu. Aż duma rozpiera. I tak myślami powędrowałam w złym kierunku. W kierunku Arona. Mam nadzieję, że też uważał mnie za pijaną. Nie chce mu się z niczego tłumaczyć.

Moje rozmyślenia przerwało pukanie do drzwi. Po patrzyłam na zegarek i zrozumiałam, że jest już trzynasta. O której ja wczoraj wróciłam i zasnęłam? Podchodzę do drzwi i otwieram niespodziewanemu gościowi.

- Witam szanowną panię! Jak tam kacyk po wczorajszym?- Aż mnie głowa pęka, jak coś do mnie mówi.

- Wejdź- Mówię, jednocześnie przepuszczając go przez drzwi.

Ruszył w kierunku salonu, zaskakująco szybkim tempie. Poszłam za nim gdy tylko zniknął za drzwiami. Za stałam go oglądającego moje rodzinne zdjęcia i pamiątki na kominku. Gdy mnie zauważył usiadł na kanapie i po klepał miejsce obok. Zastanawiam się tylko dla czego przed chwilą był rozbawiony, a teraz zrobił się strasznie poważny. Nie podobało mi się to, ale zrobiłam to co chciał. Popatrzył na mnie i blado się uśmiechnął, po czym westchnął przeciągle. Patrzyłam na niego z uwagą, próbując odczytać o co mu chodzi. Sam wytarł ręce o spodnie. Czyżby się denerwował? Tylko czym?

- Mam prośbę- Jego głos od razu przywołał mnie do rzeczywistości.- Chciałbym byś była ze mną szczera.

Pokiwałam głową. Tym informując go, że się zgadzam. Zacisnął usta w wąska linię i zamrugał szybko kilka razy. Wyprostował się i to co powiedział zaniepokoiło mnie.

- Wiem, że nie jesteś człowiekiem.- wskazał palcem na moje kolczyki i naszyjnik.- dzisiaj patrzyłem na zdjęcia z imprezy i zobaczyłem twoją biżuterię... od razu przypomniało mi się to co opowiadała mi babcia, że są osoby które... ukrywają kim są.- W końcu popatrzył w moje oczy, przymrużając je trochę.- Więc kim jesteś Diano Elizabeth Menhan?

Patrzyłam na niego i nie wiedziałam co powiedzieć. Czy kłamać dalej? A może powiedzieć mu prawdę? To, że jest aniołem utwierdza mnie, że dotrzyma tajemnicy. Ale czy napewno? To nie jest błacha tajemnica. Ona decyduje o moim życiu. Nawet nie zdążyłam zareagować, kiedy zerwał mój naszyjnik i położył na stole.

-CO TY ROBISZ!!!

- Okej... czyli to kolczyki.- Nawet się mną nie przejął.

- Wara do nich- Ustawiłam się w pozycji bojowej.- Źle będzie jeżeli je tu zdejmę!

- To powiedz od czego ten naszyjnik? Bo nie jest zwyczajny, teraz go czuć.

- Na mate- Powiedziałam i wzruszyłam ramionami.- Nie mogę go znaleźć.

- A kolczyki?- Nie odpowiedziałam mu na to pytanie.

Sam popatrzył na mnie przez chwilę, po czym złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do drzwi pod schodami. O nie, nie, nie! On chce mnie zabrać do piwnicy! Jak by wiedział o czym myślę przerzucił mnie przez ramie, a ja zaczęłam bić go pięściami po plecach. Nagle poczułam jak ktoś mnie stawia na ziemi. Rzuziłam mu wściekłe spojrzenie, a ten usiadł na środku schodów i rozłożył skrzydła, zastawiając całe wyjście. Jestem w dupie.

- To teraz mi powiesz?

- Nie- Skrzyżowałam ręce i patrzyłam na niego ze złością.

- Chcę ci pomóc. Widzę, że coś ukrywasz. Wczoraj nawet pijana nie byłaś a teraz masz kaca.- Urwał po czym powiedział, niemal szeptem.- Myślałem, że jesteśmy przyjaciółmi.

Teraz coś we mnie pękło. Mimo, że tego nie pokazałam, chciało mi się płakać. Nigdy nie miałam prawdziwego przyjaciela. Zawsze musiałam uważać, by nikt się o mnie nie dowiedział. Teraz mam szansę w końcu komuś o tym wszystkim powiedzieć. Tylko, czy tego chcę? Czy chcę w końcu wyznać to co skrywałam tyle lat? Co się w tedy stanie?

- Więc?

- Daj mi pomyśleć - Poprosiłam. Sam kiwnoł głową i usiadł na schodach, a ja na skrzyni niedaleko.

Co ja mam robić? Błagam by nie spała.

~Powiedz mu i tak już się dowiedział. Nie masz nic do stracenia.

Jesteś pewna?

~Moja pewność nie ma nic do tego. Popatrz na to jeszcze z innej strony, w końcu będziesz mogła kogoś prosić o pomoc. Nie tylko tatę, taki przyjaciel się przyda. Chociaż na zakupy z nim nie pójdziemy.

Czyli mu powiedzieć?

~Tak.

Wstałam i podeszłam do chłopaka. Podniósł głowę, ale nie potrzebnie bo usiadłam przed nim po turecku. Wzięłam głęboki wdech i na niego popatrzyłam. Był zaciekawiony tym co zaraz zrobię, a ja nie wiedziałam zbytnio jak zacząć.

- Co chcesz wiedzieć?- Zapytałam.

- Kim jesteś, po co nosisz blokadę na matę i czemu się ukrywasz. Tylko tak Ci pomogę.

- Tylko przysięgnij, że nikomu nie powiesz.- Kiwnoł głową.

Wstałam i cofnełam się dwa metry od niego. Patrzył na mnie zaniepokojony. To ten moment, teraz otworzę się przed kimś innym niż tatą. Sięgnęłam do jednego ucha i odpiełam kolczyk, który akurat był tym zwykłym, po czym zrobiłam to z drugim. Oby dwa trzymałam na dłoni. Mam szansę by się wycofać... jeżeli ich teraz nie odłożę.  Trzeba to zrobić, prędzej czy później, więc czemu nie teraz? Kucnełam i położyłam je na ziemi, tym tracąc moją maskę. Popatrzyłam na blondyna. Miał szeroko otwarte oczy i buzię. Szkoda, że telefon mam na górze. Było by idealne zdjęcie. Przełknełam głośno ślinę i nie wiedziałam co robić.

- Czym Ty...- Powiediał, jak mu przeszedł pierwszy szok. Głos mu się trochę załamywał.

- Mój tata jest wilkołakiem, a mama - Głęboki wdech.- a mama była hybrydą...

《▪☆▪》

Dałam radę wcześniej. Krótki bo krótki ale jest akcja i emocje. Nie wiem kiedy następny. Chwilowo walczę o miejsce w mojej wymarzonej szkole i nie mam tyle czasu co wcześnie. Postaram się jednak dawać jak najczęściej rozdziały.

W ogólę ten rozdział miał wyglądać tak, że Diana powie Samowi o tym sama, ale... to by było zbyt nudne.

I jak macie pomysłów to powiedzcie jak nazwać wilka Diany, bo tu mam problem byłabym wdzięczna.

To do następnego😘

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro