Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II

Rano nic się nie wydarzyło. Tylko rutyna, czyli wstać, ubrać się, zjeść i iść do szkoły. Właśnie zaparkowałam motocyklem, kiedy wyczułam zapach wilków, a dokładniej dwóch bet. Ludzie zlitujcie się. Po twarzach ich nie poznaję. Stają przede mną, dzieli nas zaledwie dwa metry długości. Umieją zachować dobrą odległość. Inaczej bym oczy wydrapała.

- Jestem betą watahy Zachodniu. Jako że jesteś nowa i nie mamy jak się z tobą skontaktować...- podrapał się po karku, po czym dodał.- Osobiście zapraszamy cię na imprezę. Piątek o osiemnastej.- zaczął szukać czegoś po kieszeniach. Wyciągnął mały skrawek papieru.- Tu masz adres. Zapraszamy całą szkołę. Przyjdziesz?- Patrzyłam chwilę na nich.

- Dobra. - Jak inni idą to, czemu mam być gorsza?

- To świetnie!- Powiedział ten drugi i popatrzył się za mnie.- Dałabyś się przejechać?- Zapytał, wskazując palcem na mój motor.

- Sorry, ale nie lubię się dzielić moją zabawką.

- Trudno. - Wzruszył ramionami.- To widzimy się na imprezie- Odparł i odeszli, uprzednio machając do mnie.

Ciekawe kto jest Alfą ich stada, skoro mają robić imprezę z całą szkołą. Ale nadal jestem ciekawa czy robią to w domu watahy. Nigdy w takim nie byłam, a jestem ciekawa, jak tam jest. I jeszcze ważniejszą kwestią jest to, że jeżeli to był beta zachodu, to oznacza, że watahy tutaj są nazwane kierunkami świata. Oryginalnie. W sumie mogli też wynająć jakiś dom czy hotel albo mieć taki specjalny na takie wydarzenia. W końcu czym więcej ich jest w stadzie, tym więcej mają budynków. Teraz jak o tym myślę, to wpuszczą na imprezę organizowaną przez wilkołaki wampiry. Tak, mimo że chodzą razem do szkoły, wciąż mają wstręt do pijawek, dziwne jest to, że tym krwiopijcą przeszła nienawiść. No, chyba że zacznie się je obrażać, to wtedy nie jest ciekawie.

Idę w kierunku drzwi wejściowych, bo za dziesięć minut lekcja a ja muszę znaleźć sale. Znowu. Przed owym wejściem stoją wilkołaki, w tym Alfa. Muszę zacząć nosić naszyjnik, który nie pozwala wilkołakom wyczuć mate. Poza osobą, która ów biżuterię nosi.

~A spróbuj go tylko założyć! Musisz znaleźć mate, bo inaczej...

Odezwała się moja wilczyca. Jeszcze mi grozić będzie. Bo inaczej co? Jak go znajdę, to się dowie, kim jestem i wtedy będę mieć przechlapane!

~Masz po nie kąt rację. Ale nie możesz się też wiecznie ukrywać. Chociaż fakt każda samica alfa może mieć tylko alfę jako mate, ale...

Ale jest wtedy większe niebezpieczeństwo, że doniesie o nas radzie USA, że luna jego stada jest córką hybrydy. Więc lepiej nie kończ.

Już się nie odezwała. Słyszy wszystkie moje myśli, więc dla tego z nią mogę z nią tak swobodnie rozmawiać. Dopiero teraz zauważyłam, że przez całą rozmowę z nią stałam przed wejściem do szkoły. Wilkołaki, jak i wampiry patrzyły się na mnie z zaciekawieniem. Źle, bardzo źle. Szybkim krokiem, prawie że biegiem ruszyłam w kierunku sali. Jeżeli się domyślą. To nie chcę wiedzieć, jak mi się oberwie. Normalnie wyczują bez naszyjnika tylko wilka, ale alfy i silniejsze wampiry jeszcze poczują bardzo mała ilość wampira. Wtedy nie będzie przyjemnie.

Jak błyskawica weszłam do klasy i usiadłam na swoim miejscu. Patrzę na zegarek w telefonie i widzę, że zostało mi jeszcze trzy minuty. Muszę częściej tak szybko chodzić.

Do pomieszczenia zaczęły się schodzić inni uczniowie. Większość miejsc była zajęta. Tylko dwa wolne i tym jedno obok mnie. Tylko widzę, że jedna osoba zmieniła miejsce, wilkołak siedział z wampirem. Jak ktoś chce, czasami są przypadki, kiedy się lubią. Wtedy do sali wszedł chłopak, z którym się kłóciła nauczycielka w dzień mojego pierwszego dnia. Rozejrzał się i miał do wyboru usiąść obok pijawki albo mnie. Spróbujcie zgadnąć którą opcję wybrał. Oczywiście, że koło mnie! Jak że inaczej!

- Mogę?- Zapytał. Co ja pan i władca, by się pytać, czy może usiąść?

- Jasne-Niech już ma moją zgodę, jeżeli musi.

- Jestem Matt. A ty... Diana?

- Tak, nic w tej szkole nie da się ukryć. Jesteś...- Niech myśli, że nie wiem, że jest Alfą. Bo ludzie tego nie czują.

- A no tak! Ludzie tego nie czują-Geniusz! Właśnie o tym pomyślałam. Ale ja dzisiaj w myślach złośliwa jestem.- Alfa zachodniej watahy.

- yhym... to twoja watacha organizuje tą imprezę?- Powiedziałam, nie patrząc mu w oczy. Chciałam jeszcze coś powiedzieć, ale nie mogłam, bo zadzwonił dzwonek i weszła nauczycielka. Czyli nie dostanę tej odpowiedzi.

~ Diana?

Obudziła się jak cudownie! Co się stało?

~ Czujesz? Dzisiaj na lunch jest pizz...

Nie kończ i idź spać, bo mam lekcję.

~ Ale Alison jestem głodna...

Nie! Jak wiecznie nienajedzona. I właśnie poczułam burczenie w brzuchu. Świetnie! Teraz nie da mi to spokoju. Czy to jest normalne?

\_Some time later_/

Po jak że cudownych kilku lekcjach idę na lunch. Przed wejściem jeszcze się modlę, żeby nikt się do mnie nie dosiadł. Niestety, tam na górze chyba mają chyba zły dzień, bo nie wysłuchały mojej prośby.

Szłam z tacą do stolika, gdy zauważyłam, że macha do mnie ten aniołek, bym usiadła z jego znajomymi. A ja co zrobiłam? Olałam go. Wiem, zachowuję się teraz trochę dziecinnie i samolubnie, ale z czym mniejszą ilością osób się zadaję, tym mniej osób może odkryć, kim jestem.

Siadam przy stoliku i zaczynam jeść. Moja wilczyca prosi, żebym zjadła mięso albo jakiegoś fast-fooda, a nie sałatkę. Aż się krzywicę na ból głowy, który przez nią mam. Nawet nie zauważam, jak ktoś się do mnie dosiadł.

- Co się dzieje?- O aniołeczek.

- Nic-Zamknij się już, bo zaraz zaczną coś podejrzewać. ALLELUJA uciszyła się!

- A ja jednak sądzę, że coś nie tak-mówił dalej.

- Trochę mnie głowa zabolała i tyle. - Wzruszyłam rękami, a ten zmrużył oczy i popatrzył na mnie.

- Coś ci nie wierzę...- Westchnął.- ...ale niech ci będzie. Co robisz w piątek.

- Po co ci to wiedzieć?

- Bo wilkołaki robią imprezę i zapraszają całą szkołę i się zastanawiałem czy będziesz?- Okey... To jest trochę dziwne, że anioł się o to pyta.

- No patrz. Sam sobie odpowiedziałeś na pytanie, co robię w piątek.- Odparłam, uśmiechając się sztucznie.

- To dam ci adres, bo nie mają twojego numeru więc...- Przerwałam mu, jak zaczął coś szukać po kieszeniach.

- Ja wiem, bo rano przed lekcjami mnie zaczepili. A teraz wybacz, ale ja idę pod salę, bo skończyłam jeść.- Powiedziałam, wstając. Proszę, niech to go spławi.

- Odprowadzić cię?- Zapytał z nadzieją w oczach. Sorry chłopie.

- Dzięki, ale dam sobie radę. - Powiedziałam i gdy już byłam metr od stolika, odwróciłam się, aby dodać. - Może innym razem.- I odeszłam.

\_Some time later_/

Jest już piętnasta i postanowiłam pobiegać po lesie. Ubrałam się w krótkie spodenki i czarny top. Jakie szczęście, że nawet jak się przeobrazimy w wilczą postać, to nie musimy być nadzy. Nasze ubrania po prostu magicznie znikają. A jak wracamy do ludzkiej postaci, to puf wracają. Magia! To nie jest tak jak w tych wszystkich książkach, gdzie trzeba mieć coś na zapas albo rozbierać się w krzakach by się nie potargały. To rozwiązanie jest dużo łatwiejsze.

Przed wyjściem założyłam jeszcze mój odstraszacz na mate. Jak to brzmi. Jest to złoty wisiorek z białym kamieniem, który w świetle przybiera delikatne barwy tęczy. (Media), Bo srebra nie mogę nosić. Pasuje do wszystkiego. A już zwłaszcza do moich kolczyków. Mam po prostu ochronną biżuterię. Pff... To wcale nie jest dziwne. A wisiorek i tak działa tylko wtedy kiedy przeznaczony nie wie, że nim jest, potem jest bezużyteczny i może służyć tylko za ozdobę. Niestety, ja też nie wiem czy ktoś jest moim mate czy nie. Ale dla mnie to i tak coś więcej. To jest ostatnią rzecz, jaką dostałam od mamy. Mam do tego naszyjnika sentymentalne przywiązanie. I z od dzisiaj nigdy go nie zdejmę.

Przed wyjściem powiadomiłam mojego tatę, gdzie idę. Często się o mnie martwi. Przeszłam pięćdziesiąt metrów przez las, zanim się przemieniłam. Jestem mocno rudym wilkiem, a moje łapy są białe. Nie wiem jak to możliwe, ale nadal mam szmaragdowe oczy tylko teraz z dzikim błyskiem.

Zaczęłam biec, wąchając zapach otaczającej mnie natury. Liście na koronach drzew tańczyły z wiatrem do muzyki śpiewanej przez ptaki. Za każdym razem, kiedy moja łapa dotykała ziemi, poczułam trawę lub miękki mech. Usłyszałam szum wody. Skierowałam się w tamtym kierunku, a moim oczom ukazało się małe jeziorko przy niewielkim wodospadzie. Usiadłam na brzegu i przypatrywałam się płynącej cieczy. Zamknęłam oczy i bujałam się na boki.

Po jakimś czasie usłyszałam szelest. Otworzyłam oczy i dostrzegłam czarnego wilka o podobnym koloże oczu do mnie, ale były nie co bletsze. Stał na drugim brzegu. Odwróciłam wzrok, zanim nasz wzrok się skrzyżował. Wyczułam, że to alfa, tylko nie wiem z jakiego stada. A powinnam to wiedzieć, bo czysto teoretycznie znajduję się pewnie na jego terenie. Gdybyśmy zrównali, spojrzenia mogłoby się okazać, że jesteśmy sobie przeznaczeni. Bo naszyjnik w tej postaci powstrzymuje tylko żeby jego wilk nie wyczuł we mne mate.

Wstałam i zaczęłam spokojnie biec do mojego domu. Dziwi mnie jeszcze, że mnie nie goni, gdyż nie czuć zapachu z innej watahy. Moje kolczyki pod wilczą postacią nie działają, ale naszyjnika, a i owszem. Nagle usłyszałam wycie, chyba zorientował się, kim jestem. Intruzem. Przyspieszyłam i zanim mnie dogonili, byłam już w domu.

Pov nieznanego alfy.

Tak jak zwykle powędrowałem nad jeziorko. Nad nim zawsze, mogłem sobie spokojnie pomyśleć. Mam teraz dużo spraw na głowie i muszę je rozważyć. Moi bracia znowu wydali pieniądze stada na... ah swoje potrzeby. Z kim ja jestem spokrewniony.

Doszedłem na miejsce. Jaki był mój szok, kiedy po przeciwnej stronie jeziorka zobaczyłem rudą, a wręcz czerwoną wilczycę. Niestety za późno zareagowałem i nadepnąłem na gałąź, budząc ją z transu. Otworzyła oczy. Które po przejechaniu mojej postaci wróciły na wodospad. Wtedy dostrzegłem ich kolor. Piękne byrsztynowe z dzikim błyskiem, a takie posiadają tylko alfy. Zawsze mamy takią samą barwę tęczuwek jak w ludzkiej i wilczej postaci. Czy to możliwe, że spotkałem właśnie jedną z nielicznych samic alfa?Po chwili odwróciła się i popędziła w głąb lasu. Gdy dotarło do mnie, co się stało, zawyłem, by zawołać mojego betę. Niestety, było już za późno.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro