I
- Diana! Weź te pudła!
Słyszę krzyki mojego taty z dołu. Dopiero co weszłam zobaczyć mój nowy pokój, a już mnie z niego wyciąga. Schodzę na dół po lekko zaokrąglonych schodach i wychodzę na zewnątrz. Biorę głęboki wdech i wciągam woń lasu, znajdującego się za naszym domem. Ale ja i tak go czuję. W końcu jestem, kim jestem.
- Nie stój tak, tylko mi pomóż! - Głos mojego taty momentalnie mnie powrócił do świata żywych. Podeszłam, a może lepiej podbiegłam do niego i pomogłam mu wnosić nasze rzeczy z ciężarówki. Kolejny plus bycia nadprzyrodzoną, że czyli nadludzka siła.
Mój pokój był na samym końcu korytarza. Białe meble tworzyły cudowny kontrast z czarnymi i bordowy i ścianami. Nad łóżkiem z krwisto czerwoną pościelą, wisiały zdjęcia moich starych znajomych i mojej rodziny. Łoże było obok okna, bym mogła patrzeć w gwiazdy. Poza tym miałam piękny widok na las. Po równoległej stronie jest biurko z komputerem, a obok niego duża szafa z lustrem. Na środku był już podłączony mój keyboard, bez którego nie mogę żyć.
Gdy już rozpakowaliśmy wszystko, co mieliśmy w walizkach. Usiedliśmy w salonie i zaczęliśmy oglądać jakiś film. Była dopiero piętnasta i nie mieliśmy planów co dzisiaj robić. Ja szkołę mam dopiero jutro, a mój tata na posterunku ma się zjawić dopiero we wtorek. Wciąż chce pracować jako policjant. Więc nici z tajnymi imprezami jak go nie ma w domu, bo jeżeli ktoś z naszych sąsiadów zadzwoni to... będę mieć przechlapane.
Moje rozmyślenia przerwał dzwonek do drzwi. Wymieniliśmy z tatą pytające spojrzenia. Chyba tak jak ja nie ma pojęcia, kto to może być. Wstaję pospiesznie z kanapy i ruszam, by otworzyć naszemu niezapowiedzianemu gościowi. Gdy tylko to robię, moim oczom ukazuje się starszy mężczyzna. Czarne włosy już wita siwizna, a jego postura przypomina trochę mojego ojca. To może świadczyć tylko o jednym. Wilkołak. Poczułam to, jak tylko dotarł do mnie jego zapach. On nie mógł wyczuć mojego, ponieważ mam kolczyki, które skutecznie maskują mój zapach, gdyż mam bardzo specyficzny. Stał oparty o ramę. Poczułam za mną obecność taty. Gdy facet stojący przede mną na niego spojrzał, uśmiechnął się jak głupi do sera i zamknął go w męskim uścisku.
- Henryk jak dobrze cię widzieć.- Powiedział mój ojciec, gdy się od siebie odsunęli. Stałam w szoku. Patrząc to na jednego, a to na drugiego. - Co ty tu robisz? Przecież twoja watahą jest w Teksasie
- Od jakiś Piętnastu lat jestem tutaj. Przenieśliśmy się do innej watahy- Odpowiedział mu.
- Eee... dzień dobry?- Powiedziałam trochę skrępowana. Dopiero teraz zwrócili na mnie uwagę.
- A tak! Henryk to jest moja córka Diana, Diana to jest mój stary przyjaciel z dawnej watahy Henryk.- Powiedział mi tata. Teraz już wiem, jak dawno się nie widzieli. Uśmiechnęłam się do mężczyzny, a on zrobił to samo.
- Daniel ty masz córkę? Myślałem, że Elizabeth nie może mieć dzieci. - Zapytał, mierząc mnie wzrokiem, jak gdyby nie wierzył.
- Jestem adoptowana.- Kłamałam. Razem z tatą trochę o tym pogadaliśmy i postanowiliśmy, żeby tak mówić. By nie było pytań, czemu ode mnie nie czuć wilkiem. Bo gdyby nie maskowanie czuli by nieznany dotąd zapach. Co nie skończyło by się dobrze.
- Miło cię poznać-Wyciągnął rękę na przywitanie, a ja ją uścisnęłam.- A tak w ogóle gdzie jest Elizabeth?
Na te słowa mój ojciec spochmurniał. Zaprosił Henryka do salonu, by mu o wszystkim opowiedzieć, a ja poszłam na górę do swojego pokoju. Odpaliłam mój komputer i zaczęłam miksować muzykę. Takie hobby. Po jakimś czasie oczy zaczęły mi się kleić, więc przebrałam się w piżamę i poszłam do mojego łóżka spać.
\_Some time later_/
Obudziły mnie promienie słońca. Wstałam, przeciągając się. Pomimo że moje łóżko krzyczało, bym wracała, podeszłam do szafy. Wzięła czarne rurki z wysokim stanem i czarny top, do tego czerwoną koszulę w kratę sięgającą do łydek oraz bieliznę, po czym ruszyłam do łazienki.
Po dokładnym umyciu założyłam ubrania i wysuszyłam włosy. Zostawiłam je rozpuszczone i zrobiłam kreskę nad okiem. Gdy wyszłam, poczułam zapach naleśników. Tempem wampira z biegłam na dół. Weszłam do kuchni i zobaczyłam mojego tatę szykujący śniadanie. Po cichu zabrałam mu trochę bekonu, który leżał na blacie.
- Diana ja też lubię boczek, ale zapytać nie zaszkodzi.- Popatrzył na mnie z poważną miną, lecz jego oczy wciąż się śmiały.
- Głód nie ma sumienia.- Odpowiedziałam, pożerając moją zdobycz.
- ahhh...- Westchnął-Nie powinnaś już jechać do szkoły. Jest za dwadzieścia.
Popatrzyłam na zegarek. Faktycznie. Pobiegłam na górę po plecak i ruszyłam do garażu. Stał tu mój ukochany motocykl Kawasaki Ninja ZX-10R SE. Dostałam do od taty. Nawet nie wiem, skąd wziął na niego pieniądze. Ale podejrzewam, że to ktoś z rodziny. Założyłam kask z przyciemnianą szybą i odpaliłam silnik. Jechałam najszybciej, jak mi przepisy pozwalały.
Dotarłam po jakiś piętnastu minutach. A niech to. Gdy parkowałam, zobaczyłam ciekawskie spojrzenia kierowane w moim kierunku. Wyjęłam kluczyk ze stacyjki i zdjęłam kask. Wtedy usłyszałam dzwonek. Pięknie. Tyle ile miałam sił w nogach, pobiegłam do drzwi. Już lubię tę szkołę. Sekretariat niedaleko wejścia. Chyba śnię. Weszłam do środka, gdzie za biurkiem siedziała kobieta w średnim wieku. Spojrzała na mnie spod okularów i wróciła do pisania czegoś na komputerze.
- W czym mogę pomóc?- Zapytała.
- Ja po plan lekcji i kluczyki do szafki.- Powiedziałam. Znowu na mnie popatrzyła. Tym razem uśmiechnęła się do mnie i sięgała do szuflady w biurku.
- Pani Diana Menhan?- Przytaknęłam. - Klasa 2a. Szafka 82. - Podała mi kluczyki. - Teraz masz wychowawczą w klasie... 60. Jest na drugim piętrze po prawej stronie na końcu.- Podała mi plan.
Podziękowałam i udałam się w skazanym mi kierunku. Gdy dotarłam, otworzyłam i weszłam do pomieszczenia. Byłam już spóźniona dziesięć minut. Cała klasa popatrzyła na mnie.
- Przepraszam za spóźnienie. Nie mogłam znaleźć klasy.- Skłamałam. Co im miałam powiedzieć. Puki mogę, to korzystam, że mam takie wymówki.
- Ty jesteś tą nową uczennicą?- Zapytał nauczyciel. Przytaknęłam mu. Miał prawie że białe włosy i czarne oczy. Od niego czuć... Elfa. - W takim razie przedstaw nam się.
- Jestem Diana Menhan. Urodziłam się w Krakowie, ale się przeprowadziłam tutaj. Bardzo lubię słuchać muzyki i śpiewać, umie też grać na pianinie. Co mi chyba dobrze wychodzi. To chyba tyle?- Nie mam zamiaru mówić im nic więcej.
- Jakieś pytania?- Proszę oby nie. Patrzę po wszystkich i widzę jedną rękę w górę. Kurde.
- Jakiej jesteś rasy?- Zapytała. Zerknęłam na nią. Wampirzyca. Czemu akurat ona musiała się spytać?
- Jestem człowiekiem. Nic wielkiego.
Nauczyciel nakazał mi gdzieś usiąść. Na szczęście była pusta ostatnia ławka pod ścianą. Gdy ją zajęłam i rozpakowałam się, trochę powąchałam. Wiem, dziwnie to brzmi. Wyczułam tu pięć wilków, trzy wampiry, dwa elfy, jeden anioł, dziesięć ludzi i jedną nimfę leśną. Czyli jest nas dwadzieścia dwie osoby w klasie, razem ze mną? Nawet dużo.
Moje rozmyślenia przerwały otwierane się drzwi. Stał tam wysoki brunet o czekoladowych oczach. Był bardzo dobrze zbudowany i miał mocne rysy twarzy, a zapach wskazuje na wilkołaka. Za dużo ich tu. Dobrze, że mam te kolczyki. Zaczął się kłócić z nauczycielem. Nie słuchałam, bo po co mi to. Widziałam tylko, jak siada w pierwszej ławce. Będzie ciekawie, nie powiem.
\_Some time later_/
Kolejne lekcje minęły w zastraszająco szybkim tempie. Jestem ciekawa, co podają na stołówce. Docieram do niej, jak najszybciej mogę. Przez to, że ukrywam, kim jestem, muszę ograniczyć się do danej prędkości. Nie podoba mi się zbytnio ten fakt, no ale cóż. Otwieram drzwi, przy czym nie staram się być delikatna. Gdy już są w połowie drogi, uderzają w coś dużą siłą. W końcu takiej na nich użyłam.
- Ała!- Oho chyba kogoś uderzyłam. - Patrz co robisz kretynko!- Za drzwiami stał wysoki chłopak. Jego czarne włosy były ułożone w nieładzie, a niebieskie oczy przybrały kolor krwistej czerwieni. Wampir. Ten odór już mi kręci w nosie.
- Jak miałam wiedzieć, że tam jesteś? Nie jestem wszechwiedząca! - Dopiero teraz na mnie popatrzył. Przejechał mnie od góry do dołu. Trochę to krępujące nie powiem.- Może, zamiast mnie podziwiać, to się przesuniesz, bo chciałabym iść coś zjeść.- To go chyba otrzeźwiło. Stał na samym środku drzwi, więc co miałam zrobić? O dziwo posłuchał i zrobił mi miejsce, cały czas patrząc na mnie szeroko otwartymi oczami. Dupek.
Udałam się w kierunku pań kucharek. Z wszystkiego, co zobaczyłam, wzięłam zwykłą kanapkę z szynką i sok pomarańczowy. Rozejrzałam się za jakimś wolnym miejscem. Bingo. Pusty stolik w ciemnym rogu sali. Pospiesznie tam poszłam, by nikt mi go nie zajął. Każdy mój krok był obserwowany przez grupki znajomych. Słyszałam szepty typu ,,Kto to jest?" Albo ,,Niezła". Próbując udawać, że tego nie słyszę ich rozmów, co nie było łatwe, dotarłam do cud miejsca.
Zaczęłam pałaszować moje jedzenie. Brałam kolejny kęs, kiedy usłyszałam rozmowę wampirów. A dlatego, że jestem dość ciekawa, zaczęłam słuchać uważnie. Trafię kiedyś za to do piekła.
●Mike ty wiesz, kto to jest?● zaczyna się.
●Nowa. Jakaś Diana, przeprowadziła się nie dawno● Odpowiedział jej zapewne ten Mike.
●Nie czuć od niej żadnego zapachu. Czy ona jest...●Nie skończyła.
●Człowiekiem. Zajra mówiła to na lekcji. Znowu nie słyszałaś?● Ten głos był taki sam jak tej dziewczyny, która zadała mi pytanie.
●Ciekawe, jaką ma grupę krwi?● I tu już zaczynam się buzować. Popatrzyłam na nich. Chłopak siedzący obok niej zabijał ją spojrzeniem.
Teraz już wiem na kogo mam uważać. Skierowałam wzrok na inne osoby. Dostrzegłam blondyna zmierzającego w moją stronę. Proszę skręć, błagam. Nie wolał się dosiąść do mojego stolika, uśmiechając się jak głupi do sera.
- Hej. - Serio kolo na tyle cię stać? Trochę po tajemnie próbowałam wyczuć jego rasę. Trafiłam na anioła. Przynajmniej wiem, że musi być miły. - Jestem Sam. A ty Diana?- Skąd on zna moje imię?
- Skąd ty...
- Za dużo osób o tobie gada kochanieńka.- Uniosłam jedną brew do góry. Ten popatrzył na mnie i odparł.- Do siadłam się, żebyś nie siedziała sama pierwszego dnia.
- Samotność mi nie przeszkadza, a jeżeli chcesz mnie poderwać to wiedz, że ci się nie uda.- Oparłam i założyłam ręce na klatce piersiowej.
- Nie o to mi chodzi. Nie interesujesz mnie w taki sposób. Ale anioły pomagają, a ty byłaś sama, więc wiesz?
- Jesteś aniołem? To przynajmniej mam pewność, że nie kłamiesz.- Czy to dziwne, że imię tak łatwo kłamać? To chyba mój ukryty talent. Usłyszałam, jak ktoś go woła, ale on nic sobie z tego nie robił. - Ktoś cię chyba woła.- Wskazałam w kierunku osoby wołającej.
- Przepraszam cię na chwilę.- Powiedział i poszedł do grupki znajomych.
Korzystając z okazji, odniosłam tacę i wyszłam niepostrzeżenie ze stołówki. Udałam się korytarzem na kolejną lekcję. Ile ja dzisiaj jeszcze osób spotkam? Jestem tu dopiero cztery godziny. Zaraz się okaże, że w jeden dzień poznam połowę populacji męskiej w tej szkole. Fakt jestem ładna i wysoka, no ale bez przesady. Niech wezmą się za te malowane laki. One na pewno będą zadowolone.
\_Some time later_/
Na całe szczęście do końca zajęć nikt nie chciał ze mną gadać. Czyli przez dwie godziny. Nie to, że nie chcę mieć znajomych, ale na początku wolę się nie wychylać. Jeszcze ktoś zacząłby podejrzewać, że kłamię w kwestii mojej rasy. A tego bym nie chciała.
Kieruję się na parking do mojego skarbami. Wokół niego zauważam dużo gapiów. Faceci. Nie umieją przejść obojętnie obok motocykla. Przepycham się przez tłum i gdy już siedzę na maszynie, odzywa się jakiś koleś z tłumu.
- Laska, może poczekasz na właściciela. Bo sama tego nie ruszysz, nie masz nawet kluczyków.
Wyciągam z kieszeni kluczyki i prezentuję mu.
- No patrz, nie muszę czekać na właściciela, skoro to ja nim jestem.
Założyłam kaski i odjechałam. Ile bym dałaby zobaczyć ich miny, ale muszę się skupić na drodze. Postanawiam sobie skrócić drogę i wjeżdżam do lasu. Jest tu droga dla aut, więc nie będzie problemu, by jechać czymś mniejszym. Droga zajmuje mi dziesięć minut. Chowam motor do garażu i wchodzę do domu.
Nikogo w środku nie ma. Idę do kuchni, by coś zjeść, bo trochę zgłodniałam. Otwieram lodówkę i widzę tylko karton mleka i kilka plasterków szynki. Czyli tata pojechał na zakupy. Całe szczęście.
Wchodzę na górę i biorę się za odrabianie lekcji. Gdy przyjeżdża tata, razem jemy kolację, po czym zaczynam wieczorną rutynę, żeby na koniec odpłynąć w ramiona Morfeusza.
♧~∆--------∆~♧
~ = jak mówi wewnętrzny wilk Diany
● = rozmowy telepatyczne wampirów
Pogrubiona czciąga = Diana jak mówi do swojego wewnętrznego wilka.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro