Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•5•

Szliśmy już od jakichś pięciu godzin.
Nogi bolały mnie niemiłosiernie, jednak Cole wydawał się nie wzruszony.
- Powiedz - Wydyszałam - Jest taki moment w twoim życiu w którym się męczysz?

Cole uśmiechnął się do mnie
- Nie, jeśli się wyśpię. Jak chcesz możemy przystać - Pokiwałam głową i zgodnie z tym co powiedział zrobiliśmy sobie małą przerwę.
Znajdowaliśmy się na jakiejś polanie koło małej rzeczki.
- Chcesz? - Podał mi wodę.
- Dzięki

Nastała grobowa cisza której nikt nie śmiał przerwać, jednak nie była ona krępująca. Była wręcz przeciwnie, kojąca. Brunet co chwila zerkał na mnie z pod przymrużonych powiek, a ja sama leżałam i wpatrywałam się w śmiesznie formujące się chmurki na niebie o ile pozwalało mi na to rażące w oczy słońce.
- To co się zdążyło w ostatnim czasie - Postanowiłam przerwać ciszę. - To dla mnie za dużo.

- Rozumiem cię - Chłopak spojrzał na mnie a ja na niego.
- Dobrze wiedzieć - Uśmiechnęłam się

- Chciałbym wreszcie odnaleźć swój dom - Powiedział - Wiem że nie powinienem, ale zazdroszczę ci rodziny - Uśmiechnął się smutno.

- Coś w tym jest - Potwierdziłam a Cole spojrzał na mnie z niezrozumieniem
- Też ci zazdroszczę - Wyznałam i zwróciłam się z powrotem do podziwiania chmur

- Czego?

- Oprócz tego że się nie męczysz? - Zaśmiałam się a chłopak mi zawtórował
- Masz odwagę - Westchnęłam - Nie boisz się nowych wyzwań i wiesz jak postąpić w danej sytuacji, a ja? Omal nie zemdlałam jak przekułam się igłą przy pierwszym szyciu - Uśmiechnęłam się na samo wspomnienie tego wydarzenia

- Coś w tym jest - Powtórzył moje słowa ze śmiechem. - Nikt nie jest idealny - Powiedział a ja potaknęłam.
I znowu nastała cisza

Nagle ni stąd ni z owąd zaczął padać grad.
- Dobra zbieramy się - Cole podał mi rękę

- No wiesz ty co? Ja sobie jednak chętnie poleżę w tym gradzie - Powiedziałam z sarkazmem

- No...jak chcesz - Podrapał się po karku  z udawanym zakłopotaniem. Zaraz po tym wybuchliśmy śmiechem a Cole podał mi dłoń bym mogła wstać.

Nawet zaczynałam go lubić...

••••

Dochodziła siedemnasta a z tego co mówił Cole "To dopiero połowa drogi". Także chodzimy od kolejnych godzin po różnych polanach, lasach i miastach bez żadnego postoju. Nogi aż pieką mnie od kolejnych kroków. Na dodatek zrobiło się naprawdę gorąco, stawiała bym jakieś 30°C w cieniu.
I mimo że Cole nadal wydawał się nie wzruszony to i tak można było ujrzeć na jego czole małe kropelki potu.
- Umieram - Wychrypiałam ponieważ wyschło mi w gardle.
Niestety z wody nic nie zostało, nawet butelka ucierpiała.

- Mówiłam żeby wziąć dwie butelki
- Spokojnie - Zaśmiał się. On się zaśmiał. Skąd on bierze na to jeszcze siłę? - Jak chcesz to zrobimy jeszcze jeden postój, tym razem na kilka nocy.

Oznajmił co przyjęłam z otwartymi ramionami
- Nareszcie! - Na pewno wyglądałam w tamtej chwili naprawdę komicznie, ponieważ skakałam z rękami w górze jak bym co najmniej wzywała deszcz.
- Dobra uspokój się. - Zaśmiał się Cole - Zatrzymamy się u jednego z moich znajomych. - Potaknęłam tylko na to głową, było mi wszystko jedno, ważne bym dostała coś do picia i spania a reszta jakoś ujdzie.

Po jakiś  kolejnych dwudziestu minutach stanęliśmy przed dużym jednorodzinnym domem. Był w barwach biało-niebieskich. Gdzieniegdzie pod oknami znajdowały się żółto namalowane motylki. Jednym słowem, dom jak z bajki. Same drzwi przypominały ogromne wrota a gdy Cole zapukał, przeszła mnie gęsią skórka.
- Idę! - Usłyszałam głos jakiegoś chłopaka. Przez ściany słychać było głośną muzykę.
Gdy drzwi się otworzyły stanął w nich niebieskooki chłopak z blond czupryną. Ubrany był w podziurawione spodnie z paskami przy kieszeniach i w długą kremową koszulę sięgającą mu poniżej pasa.
- Cole! Kopę lat! Ile to już? Pięć? - Naskoczył na nas w progu.
- Hej Riddley - Uśmiechnął się Cole.
- Hej - Odezwałam się a źrenice niejakiego Riddley'a, gdy tylko spojrzał na mnie niebezpiecznie się poszerzyły
- A ty to...- Spytał poganiając mnie ręką
- Vivian- Odpowiedział za mnie Cole zanim zdążyłam otworzyć usta

- Miło mi - Wystawiłam rękę a chłopak ją ujął.

- A więc...co was tu przywiało? - Przeniósł wzrok tym razem na mojego towarzysza.

- Potrzebujemy noclegu, o ile masz tam jeszcze miejsce - Cole wskazał coś za chłopakiem. Gdy podążyłam za jego ręką ujrzałam tłum ludzi.
- Jasne że mam! - Blondyn machnął ręką. - Coś się znajdzie, wchodźcie!

Niespiesznie podążyliśmy za chłopakiem.
- Znajomego? Czy znajomych? - Spytałam szeptem bruneta w drodze za Riddley'em

- Skąd miałem wiedzieć że jest tu cała ekipa? - Przewrócił oczami

••••

Otworzyłam oczy przecierając je ręką i odruchowo rozglądając się po pomieszczeniu w którym się znajdowałam.
Riddley okazał się naprawdę równym gościem i jak się okazało ma jeszcze parę wolnych pokoi.

- Wstałaś już? - Dobiegł mnie stłumiony głos chłopaka
- Tak! - Odkrzyknęłam

Usłyszałam jeszcze krótką wymianę zdań, zapewne z Cole'em i kroki  skierowane w stronę schodów.
Z westchnieniem usiadłam na łóżku.
- Wow - Wyrwało mi się mimowolnie. Wcześniej nie przykładałam jakoś większej uwagi do wystroju pokoju, ponieważ byłam już wykończona.
Pomalowane kremową farbą ściany  ozdobiły półki z jasnego drewna na których widniały rzeczy pokroju zdjęć, kwiatków, pluszaków bądź jakichś książek. Nie było to wielkie pomieszczenie ale na tyle duże by pomieściło ono szklany stolik do kawy, kanapę, łóżko na którym spałam i trzy szafki. Wszystko było bardziej w jasnych kolorach. Przeważnie górował tutaj kremowy i biały.

Gdy otrząsnęłam się po pierwszym szoku zebrałam się w sobie by zejść na dół do nowo poznanych.
Oczywiście zapamiętałam tylko część imion ale i mimo to zdążyłam już wszystkich polubić.

- Dzień Dobry - Przywitałam się na co odpowiedzieli mi chórem.

Zaczęłam się bacznie rozglądać w poszukiwaniu mojego “partnera„, lecz nigdzie go nie dostrzegłam
- Gdzie Cole? - Spytałam, przecież mnie nie zostawił. Prawda?

- Poszedł z Edwardem na górę - Odpowiedziała mi jedna z dziewczyn.
Akurat jej imienia nie zapamiętałam.
- Zaraz powinien zejść.

Pokiwałam głową i ruszyłam na górę do łazienki. Wzięłam szybki prysznic, ponieważ nie wzięłam nic ze sobą, ubrałam te same ubrania, a zęby umyłam palcem.


Tak gotowa zeszłam na dół, gdzie dla odmiany stał Cole obgadują coś z rudowłosym chłopakiem, podejrzewam że był to Edward.
Podeszłam do nich i machnęłam im ręką na przywitanie.
- Hej
- Hej - Cole uśmiechnął się na mój widok. - Wyspana? - Spytał a przez jego twarz przepłynął cień smutku.

Coś nie tak?

- Wszystko ok? - Jeśli będzie spróbował się wykręcać to osobiście przysięgam go gnębić do końca życia.
- Tak - Podrapał się po karku. - Dlaczego pytasz? -

Za kogo on mnie ma?
- No chyba widzę że coś jest nie tak - Założyłam ręce na piersi
- Gadaj, o co chodzi. To coś związanego ze mną? - Dopytywałam

- No...- Zaciął się - Tak jakby...
- Wiedziałam! - Naskoczyłam na niego - Gadaj, ale to zaraz!

- Cole...chodź już - Odciągnął go Edward.

Zaraz co?!

- To, widzimy się później - Brunet pomachał mi ręką i wycofał się w stronę drzwi.
Fuknęłam na nich i sama skierowałam się do mojego pokoju.
Dowiem się co tu jest grane choćbym musiała zapytać o to pół planety ziemskiej! No może trochę przesadzam
Pół kraju!

••••

Zaczynało się ściemniać a jego nadal nie było, zaraz po naszej małej wymianie zdań Cole ruszył na górę po czym wyszedł wraz z Ed'em. Z czasem coraz mniej rozumiem co tu jest grane ale staram się nie zadawać za wiele pytań.

Leżałam właśnie w łóżku i próbowałam pozbierać myśli. Co mogło się stać że Cole był taki niezapokojony i nieobecny?

Westchnęłam cicho gdy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Zerwałam się na równe nogi mając przed oczami Cole'a stojącego w progu. Gdy jednak otworzyłam drzwi stała w nich jasnowłosa dziewczyna. Na oko miała jakieś siedemnaście lat.
- Hej - Przywitała się cicho.
- Hej? - Bardziej zapytałam niż stwierdziłam, jednak szybko odrzuciłam od siebie resztki zawiedzenia i z uśmiechem zaprosiłam dziewczynę do środka.
- Jestem Tessa - Podała mi dłoń którą bez wahania przyjęłam
- Dziewczyna Riddley'a

- Vivian - Uśmiechnęłam się co odwzajemniła.
- Potrzebujesz czegoś? - Spytałam chowając ręce do kieszeni.

- Tak szczerze mówiąc to przyszłam się tylko przywitać

- Oh - Tylko na tyle było mnie stać

- No i przy okazji spytać się o coś

- Tak? - Tessa wydała się zakłopotana, jednak po chwili spojrzała mi w oczy

- Jesteś z Cole'em? - Wytrzeszczyłam oczy.

Ja i Cole trzymający się za ręce...
Ja i Cole słodzący sobie na każdym kroku...
Ja i Cole spędzający ze sobą całe dnie...
Ja i Cole czujący do siebie cokolwiek...

- Co? Że niby ja i...nie - Ostatni wyraz przeciągnęłam.- Jesteśmy dla siebie tylko kolegami. - Zawahałam się trochę między "kolegami" a "przyjaciółmi" chyba nie zaszliśmy w naszej relacji tak daleko, prawdę mówiąc znamy się naprawdę bardzo krótko, jednak wszystkie jest na dobrej drodze.

- To dlaczego tu jesteś? - Dlaczego ta dziewczyna zadaje tak bardzo nie wygodnie pytania? Już mi zaczynała działać na nerwy.
- Bo...- Zawahałam się
- W sumie sama się wiem, ktoś zaatakował mój dom i musiałam uciec z Cole'em. Podejrzewamy że mogli to być trzej napastnicy.-

Wydawało mi się że gdy wypowiedziałam kogo podejrzewamy Tessa zrobiła się niebezpieczne spięta.
- Coś nie tak? - Zbliżyłam się trochę bardziej do dziewczyny chcąc dodać jej otuchy, jednak ta szybko się cofnęła mrucząc pod nosem coś na kształt "oni wrócili" lub "wrócili by się zemścić" Zmarszczyłam brwi i chciałam dopytać o szczegóły jednak dziewczyna zaraz zniknęła za drzwiami.

Co tu się dzieje?!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro