Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

•4•

Słyszałam zrównany oddech Cole'a na sąsiednim łóżku. Spał. Ja jednak męczyłam się już drugą godzinę i oczekuję tylko na to by zmrużyć powieki i odpłynąć.
Jak widać Morfeusz ma co do mnie inne zamiary.

Wstałam z westchnieniem z łóżka i podeszłam do okna. Gwiazdy błyszczały na granatowo-czarnym niebie. Uśmiechnęłam się sama do siebie. Cole się chyba nie obrazi jak wyjdę na parę minut? W końcu muszę poukładać myśli.

Wyszłam z sypialni i biorąc kurtkę wyszłam z domku.
Od razu zrobiło mi się lepiej. Uczucie zimnego powietrza na mojej skórze, mimo to że pobudziło mnie jeszcze bardziej, jest naprawdę przyjemne.
Postanowiłam się przejść. Przede mną rozpościerał się ogromny las w którym się znajdowaliśmy.

Błądząc pomiędzy wielkimi drzewami rozmyślałam nad dzisiejszą sytuacją.  Co z moimi rodzicami? I co się stało? Kto nas napadł? I przede wszystkim, czym był głos w mojej głowie?

Szłam tak przez jakąś godzinę, może dwie? Odwróciłam się spowrotem w domku, jednak ten już dawno zniknął mi z oczu.

Ups?

Spojrzałam znowu w górę. Była pełnia. Kolejne coraz to większe chmurki pokrywały niebo. Rozejrzałam się dookoła za jakąkolwiek poszlaką. Za czymś co pomoże mi wrócić do chatki.
Jednak lasy były zwykle słynne z tego że wszystko wyglądało tak samo. W tym przypadku nie było inaczej.

Postanowiłam więc zawrócić w stronę z której przyszłam.
Gdy przechodziłam obok jednego z identycznych drzew które mijałam niedawno, zakręciło mi się w głowie. Z nieba nie pozostało nic, nie było już widać tego nieba dla którego w ogóle wyszłam na dwór.

W końcu po drugiej stronie ścieżki odnalazłam główny powód moich poszukiwań.
Domek znajdował się dokładnie jakieś dziesięć metrów przede mną. Ruszyłam biegiem gdyż sytuacja w której się znajdowałam nie za bardzo mi się podobała.
- Vivian! - Usłyszałam za sobą głos.
Odwróciłam się by ujrzeć Cole'a.
- Co ty tu...
- Vivian! - Usłyszałam drugi głos. Odwróciłam się do chatki gdzie stał...Cole?

Coś mi tu nie gra.
To jest ich dwóch?
- Chodź do mnie - Usłyszałam głos za sobą - To manipulator! Musimy uciekać! - Cole za mną miał przerażoną minę lecz jego oczy były puste.

Miałam jednak wątpliwości. Jak miałam wybrać skoro oboje są podobni?
- Nie! Vivian! - Krzyknął ten koło chatki - Proszę nie słuchaj go!

Spojrzałam jeszcze raz na Cole'a stojącego za mną. Jego oczy przybrały kolor intensywnego czerwieniu. Patrzył na mnie mroźnymi oczami z groźnym uśmieszkiem.

- Uciekaj! - Usłyszałam za sobą. Nie musiałam długo zwlekać z wyborem. Rzuciłam się biegiem w stronę domku gdzie stał ten “prawdziwy„ Cole. Gdy tylko wpadłam w jego ramiona nastała ciemność...

••••

Obudził mnie ktoś kto przeraźliwie mocno targał moje ramię.
- Vivian! - Otworzyłam oczy. Leżałam w swoim łóżku a nade mną stał przerażony brunet.
- Cole? - Spytałam, już naprawdę mam wątpliwości czy to ten prawdziwy.
Chłopak odetchnął z ulgą.

- Miałaś koszmar - Bardziej stwierdził niż spytał.

Koszmar? Nie wiecie jaką ulgę poczułam. Przetarłam ręką oczy ręką spowrotem opadając na poduszkę.
- Wszystko dobrze? - Spytał.
Rozejrzałam się po pomieszczeniu całkowicie ignorując jego pytanie.
- Vivian? - Wstałam z łóżka i powolnym krokiem skierowałam się do okna. Coś mi tu nie pasowało.
- Vivian! - Krzyk Cole'a sprowadził mnie na ziemię. Odwróciłam się do chłopaka jednak było za późno. Coś z hukiem walnęło mnie w tył głowy ówcześnie wybijając szybę w oknie...

- Vivian! - Obudziłam się z krzykiem.
Nie wiem w ogóle skąd zdobyłam się na jakikolwiek odgłos.
Spojrzałam na Cole'a
- Jesteś prawdziwy? - W głowie miałam mętlik. Nienawidzę snów w snach. To jest wręcz depresyjne, każdy mój najmniejszy wyczyn mógł okazać się snem.
- Tak, co ci się przyśniło?

Odpowiedziałam chłopakowi wszystko nie pomijając ani jednego szczegółu.
Pod koniec brunet przytulił mnie by dodać mi nieco otuchy. I nie skłamie, pomogło.

Teraz siedzimy na “śniadaniu„ głównie składającego się z owoców leśnych.
- To co? Wyruszamy zaraz po zjedzeniu?- Z rozmyślań wyrwał mnie głos Cole'a.
Spojrzałam na niego pytająco
- Tak wcześnie? - Potaknął

- Musimy wyjść wcześniej by zdążyć przed zmrokiem. - Wytłumaczył

- Gdzie zdążyć?
- Do schronienia - Przewrócił oczami- chyba że chcesz żywic się tym wcale nie tuczącym czymś.

Uśmiechnęłam się lekko. Jednak nadal miałam nadszarpnięte myśli. To wszystko działo się zdecydowanie za szybko.
- A czy nie lepiej wyruszyć wieczorem by móc się dobrze ukryć?- Chłopak zastanowił się chwilę po czym posłał mi ciepły uśmiech.
- Lepiej - Potwierdził - Ale w nocy nie znajdę należytej drogi - Powiedział a ją potaknęłam.
- A tak poza tym w nocy kręci się duzo nie przyjemnych typków. - Zmrużył oczy.

Zbliżała się dwunasta. Szliśmy w ciszy.
Co jakiś czas Cole kopał kamienie leżące mu na drodze.
- To...- Wreście postanowiłam odezwać się pierwsza.
- Wiesz kto nas zaatakował?- Wiedziałam że wie, ale chciałam usłyszeć to z jego ust.

- Tak. - ściągnął brwi jakby zastanawiał się czy mi powiedzieć.
- To byli oni. A dokładniej było ich trzech - Przystał - Nazywają ich trzema napastnikami. Ich imiona to o ile pamiętam Clarence, Aaron i jest jeszcze dziewczyna - Zniżył głos. - Clementine.

-

Ah - Tylko na tyle było mnie stać.
— Każdy z nich...- Zaczął - Ma jakąś swoją "moc".
Clarence potrafi stać się niewidzialny, potrafi zamaskować swój zapach i schować się nawet w miejscu w którym najmniej się go spodziewasz. A Aaron kiedy obierze sobie jakiś cel -
Spojrzał na mnie - Będzie dążył do jego spełnienia i nic go nie powstrzyma, nawet piekielne tortury.

- To musi być straszne - Postanowiłam się odezwać.

- Jest

- Co potrafi Clementine? - spytałam nie do końca wiedząc czy chce wiedzieć.

- No cóż - Wypuścił powietrze z płuc
- Clementine jest dość...giętka, potrafi wedrzeć się gdzieś szybko i zwinnie zanim zdołasz wykonać jakikolwiek ruch.

Zamarłam. Przed oczami stanął mi obraz mnie wypadającej z okna.
- To ona mnie wypchnęła... -  Wyszeptałam a Cole potwierdził.

- Tylko ona potrafi wejść na najbardziej strome góry lub nawet ściany. - Wytłumaczył - Ale nie rozmawiajmy już o tym

Pokiwałam głową i już więcej się na ten temat nie wypowiedziałam

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro