•2•
Vivian
Nadeszła przed ostatnia pauza, kto by pomyślał że w tak krótkim czasie Cole stanie się taki popularny.
Nie gadałam z nim od tej sytuacji z Elise. Może wstydzi się ze mną pokazywać? Albo może co gorsza ktoś na opowiadał mu dziwacznych historyjek o mnie i teraz on też uważa mnie za szkolne dziwadło? Sama już nie wiem, jednak ta sprawa bardzo mnie niepokoi ponieważ Cole był jedynym uczniem, który odezwał się do mnie od jakiś kilku lat! Poza rodziną oczywiście.
Przemierzałam właśnie szkolny korytarz szukając jakiejś kryjówki przed wszystkimi oczami.
Nie to że się boję czy wstydzę. Po prostu to denerwujące kiedy za każdym razem kiedy koło kogoś przechodzisz, ten ktoś patrzy na ciebie z góry lub szydzi z ciebie, bezczelnie się na ciebie patrząc.
Wydawało mi się że z każdym moim kolejnym krokiem, rozmowy stają się głośniejsze co jest wprost nie do wytrzymania.
Jednak brnąc w to dalej niestety wpadłam na kogoś przez co upadłam na ziemię.
- Jezu, wszystko ok? - Usłyszałam nad sobą głos.
Podniosłam się chwytając za rękę jakiejś dziewczyny po czym wreście na nią spojrzałam.
Była to niska brunetka z lekkim makijażem i zielonymi oczami.
- Tak myślę. - Powiedziałam. - Chociaż nie przypominam sobie żebym cię kiedyś widziała. - Dodałam posyłając dziewczynie lekki uśmiech.
- Tak, jestem tu nowa - To wszystko wyjaśnia
- Noemi - Po raz kolejny tego dnia podała mi rękę.
- Vivian - Uścisnęłam ją.
- To...- Zaczęła - Może pokażesz mi w takim razie gdzie jest sala od Biologii? Trochę zabłądziłam - Zaśmiałam się na słowa dziewczyny, jednak posłusznie wskazałam właściwą drogę.
Po krótkiej wymianie zdań, każda ruszyła w swoją stronę. Właśnie kierowałam się pod sale matematyczną gdy nagle zza rogu wyszedł Cole.
- Vivian - Uśmiechnął się - Jak leci?
Nie wiedziałam do końca co odpowiedzieć więc tylko wzruszyłam ramionami.
- Wszystko ok? - Poza tym że nie jestem zbytnio mile widziana w szkole? To chyba tak.
- No...Tak - Omijanie prawdy to chyba nie kłamanie. Prawda?
- Skoro tak... - Podrapał się po karku.
- To ja już muszę lecieć - Wyminął mnie i poszedł. Tak po prostu...
Jeszcze chwilę stałam tak w miejscu nieco zdezorientowana, po czym ruszyłam do klasy.
••••
Siedzę już w domu kolejną godzinę przy lekcjach, ale nadal mi się nic nie udaje rozwiązać. Moją głowę zaprząta Cole. Bo niby nie znamy się w ogóle, ale jednak przejęłam się tym że nie chciał ze mną gadać. Wiem że powinnam się już przyzwyczaić, ale to mimo wszystko zabolało.
- Już jestem! - Dobiegł mnie z dołu głos rodzicielki.
- W pokoju! Odkrzyknęłam uprzedzając pytanie mamy.
Po niecałych pięciu minutach, tak jak się spodziewałam, kobieta wychyliła sie zza drzwi.
- Co robisz? - Spytała
- Usiłuję odrobić angielski - Odpowiedziałam - Ale jakoś kompletnie mi to nie idzie. -
Mama podeszła do biurka przy którym siedziałam i bacznie przyjrzała się zadaniom.
- Ile już przy tym siedzisz? - Zwróciła się do mnie.
Zerknęłam na zegarek i obliczyłam sobie godziny w głowie.
- Jakieś trzy i pół godziny - Sapnęłam
- I nie mam już siły na więcej! - Opuściłam ręce wzdłuż ciała w geście bezsilności.
- No dobra, co powiesz na gofry? - Rodzicielka uniosła jedną brew. I za to ją kocham! Mogę być nie mal pewna że w tej chwili oczy świecą mi się jak brylanty. Kocham gofry!
Od razu przytaknęłam na propozycję matki i słusznie odeszłam od lekcji na należytą przerwę. Zeszłam do kuchni zaraz za kobietą gdy wtem usłyszałam dzwonek do drzwi.
Jednak gdy je otworzyłam moje zdziwienie wzrosło do minimum. Za drzwiami stał Cole...
- Co ty tu robisz? - Naskoczyłam na niego w progu.
- To tak się u was wita gości? - Uniósł jedną brew - No to ciekawie tu macie.
- Skąd wiesz gdzie mieszkam? - Nie przestawałam zadawać pytań. Było to dla mnie dziwne. Chłopak który gadał ze mną tylko dwa nędzne razy, Teraz przychodzi do mojego domu i do licha, skąd wziął mój adres?
- Nie wszystko naraz Edwards - Skąd on zna moje nazwisko? Dobra to się robi coraz bardziej dziwne.
A jako że ja jedno myślę, drugie mówię, a trzecie robię, zanim się obejrzałam drzwi zamknęły się z hukiem przed nosem Cole'a.
- Vivian? Kto to? - Dobiegł mnie z kuchni głos matki. Szybko Viv myśl!
- Listonosz! - Serio? Listonosz? Brawo geniuszu...
- Przyniósł coś? - Spytała mama pojawiając się nagle za moimi plecami.
- Tak, to znaczy nie! Niee pomyłka - Uśmiechnęłam się sztucznie. Za sztucznie... A niech to! Moja matka to istny wykrywacz kłamstw. Zmrużyła gniewnie oczy ale nie odezwała się co znaczy ze odkryła moje kłamstwo, ale puści to mimo uszu.
Wyjrzałam przez okno. Cole'a już nie było. Ciekawe czego chciał...
Gdy nareście zasiadłam do stołu by skonsumować przygotowaną przez mamę porcję gofrów, mój telefon zawibrował. Moje zdziwienie było ogromnie gdy zobaczyłam smsa od nieznanego numeru
Od 1421 4070366*
Zrobiłem coś nie tak?
Zastanowiłam się długo czy odpisać, zorientowałam się już że to Cole.
Skąd ma mój numer?
Ostatecznie wystukałam więc wiadomość i dokończyłam posiłek.
Ja
Pogadamy jutro, jak mnie znowu nie olejesz
Dostałam jeszcze w odpowiedzi wiadomość pokroju “O czym ty mówisz” ale już się tym tak mocno nie przejęłam.
••••
Leżałam w łóżku rozmyślając o dzisiejszym dniu. Dużo się stało...
Spojrzałam na zegarek, dochodzi północ.
Zastanawiam się czy pójść dzisiaj na dwór, w końcu muszę się wyspać na jutro.
Wstałam i podeszłam do balkonu. Raczej się nie opłaca. Niebo było zachmurzone więc i tak bym nic nie zobaczyła.
Wytężyłam wzrok próbując resztkami sił przebić się przez chmury, by ujrzeć chociaż jedną gwiazdę na poprawę samopoczucia. Skupiałam się na to z całych sił i nagle, wszystkie chmury się rozstąpiły ukazując skrawek nieba i w tym kolejną spadającą gwiazdę.
To już przewyższyło miarkę. Co jest ze mną nie tak?
Najpierw spadająca gwiazda, co swoją drogą chyba nie było takie dziwne, później ten dziwny napis na lustrze, dwóch nowych uczniów, w tym jeden zna moje miejsce zamieszkania, numer i nazwisko i kolejna spadającą gwiazda! Przecież to się kupy nie trzyma!
Gdy tylko jednak spuściłam wzrok, niebo znowu stało się pochmurne i szare.
I...albo się przewidziałam albo tam się coś poruszyło! Spojrzałam z przerażeniem na krzak rosnący jakieś parę metrów od mojego domu.
Dobra, popadam w paranoję. Wróciłam do łóżka i spróbowałam zasnąć na nowo. Jednak w ogóle mi to nie wychodziło. Albo ja jestem dziwna albo te wszystkie rzeczy których niestety nie da się wytłumaczyć, są ustawione.
×××××××××××××××××××××××××××××××××
*Ten numer to losowo wystukane liczby, także raczej nie do dzwonicie się Cole'a XD
Alexiss xx
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro