Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔥 Prolog 🔥

-To już pięć miesięcy...-mruknęłam cicho wzdychając, popatrzyłam w ciemne niebo, z którego lada chwila miało padać.

Wracałam właśnie ze szkoły rozpamiętując śmierć mojego brata bliźniaka, który zginął w wypadku. Nienawidziłam swojego ojca, który męczył mnie i jego codziennymi treningami. Oczywiście od początku dzieliła nas niemała różnica. Toya odziedziczył słabsze ciało po naszej matce. Z kolei ja posiadałam silne ciało.
Przez tą właśnie różnicę ojciec go odrzucił tak samo jak pozostałą dwójkę rodzeństwa. Jednak mnie nadal trenował i wyraźnie widziałam, że ojciec chciał jeszcze jednego potomka podobnego do mnie. W końcu urodził się Shoto i po pięciu latach, ojciec zaczął go trenować, mimo jego sprzeciwów. Tylko ja z rodzeństwa kontaktowałam się z małym, pozostali nie mogli, ponieważ byli uważani "porażkami" przez ojca.

Podrapałam się po karku trochę znudzona tą szkołą. Ale już niedługo, jeszcze pięć dni do końca tego szaleństwa. I w końcu pójdę do Liceum U.A! Wreszcie spełnią się moje i zmarłego brata marzenia. Weszłam do domu zdejmując buty i od razu się przywitałam z Fuyumi, która na przywitanie, przytuliła się do mnie. Pogładziłam ją po głowie z lekkim uśmiechem.

Zrobiłam tak samo z przybyłym Natsuo, który na mnie skoczył zawieszając się na mnie. Zaśmiałam się cicho nie robiąc nic z braku tlenu. Natsuo miał mocny uścisk.

-Gdzie Shoto?-zapytałam rodzeństwa i natychmiast dostałam odpowiedź, kiedy usłyszałam krzyk brata dochodzący z kuchni.

Nie przejmując się ciężarem na ciele pobiegłam do kuchni, skąd słyszałam krzyki najmłodszego brata. Zauważyłam płaczącego Shoto łapiącego się za lewą stronę twarzy. Ujrzałam również matkę, która trzymała jednocześnie czajnik i trzymała się za usta przerażona.
Skojarzyłam szybko te fakty i zsunęłam Natsuo z siebie i odepchnęłam lekko matkę od Shoto. Warknęłam cicho do siebie delikatnie łapiąc rękę brata, którą odsunęłam od jego twarzy, zobaczyłam mega zaczerwienioną skórę.

-Nie zbliżaj się do niego matko-powiedziałam chłodnym głosem, zauważając ruch matki kątem oka.

Z drobną pomocą młodszej siostry opatrywałam ranę brata, który ciągle płakał. Po założeniu opatrunków, wzięłam brata na ręce nie patrząc na sprawczynię tego wszystkiego. Gdzieś w głębi serca obwiniałam ją za krzywdę Shoto, ale w pewnym sensie ją rozumiałam.
Lewa strona przypominała naszego ojca, a ona znienawidziła naszego ojca. Mnie jakoś tolerowała, ale też jej jego przypominałam.

Zaczęłam uspokajać brata prawie płacząc. Nienawidziłam tego co się dzieje w naszej rodzinie. Nie mogłam nic na to poradzić. Ojciec dążył do celu, nawet po trupach. Usiadłam na podłodze tuląc do siebie małego mieszańca. Drgnęłam niezauważalnie jak usłyszałam trzask drzwi. Ojciec wrócił. I w dodatku obudził się najmłodszy.

-Nigdy ci tego nie wybaczę!-wrzasnęłam do ojca mając w objęciach płaczącego najmłodszego brata, pogładziłam jego mieszane włosy próbując go trochę uspokoić-To twoja wina!

-Zważaj dziecko do kogo mówisz.-usłyszałam na co zagryzłam wargę nerwowo, wyciągnęłam w stronę ojca lewą rękę, u której pojawiły się niebieskie płomienie i właśnie owe płomienie wystrzeliłam w stronę seniora-MARI!

Wzięłam na ręce Shoto i uciekłam do swojego pokoju, zamknęłam drzwi na klucz. Położyłam brata na swoim łóżku i zaczęłam opatrywać jego drobne ciałko. Że też nie widziałam tych ran, które nabył po treningu z ojcem. Że też ma na swoich barkach ogromny ciężar, który nie da rady sam udźwignąć.
Uśmiechnęłam się lekko w stronę chłopca i wytarłam płynące po policzkach łzy. Ucałowałam brata w czółko.

-Nie płacz Sho... Jesteś pięknym chłopcem, w dodatku silnym... Pamiętaj, że to twój dar i możesz zrobić z nimi wszystko, uratować wszystkich-powiedziałam z głupim uśmiechem trykając chłopca w nosek-Pamiętaj o tym maluchu

-Dobrze siostrzyczko!-uśmiechnęłam się na słowa młodego, który na moje słowa się rozweselił i wtulił się we mnie. Zauważyłam, że chłopiec usnął na co ja zaśmiałam się cicho, nie chcąc go obudzić.

-Nie dam cię więcej skrzywdzić, obiecuję Sho...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro