🔥 13 🔥
Revanche nie czuje się za dobrze, przez to co się stało, pragnie jeszcze bardziej się uwolnić za wszelką cenę...
~Ssenkrad0716
Chcę się uwolnić z mojego więzienia. Chcę być wolna. Lescanthe była niezadowolona z tego, że odrzuciłam jej propozycję. Sama się do tego przyczyniła. Stara dobra Revanche najwidoczniej musi zacząć działać!...
-Kiken, Kiraku i Hari... Musicie się jak najszybciej połączyć. Jutro wychodzę na powierzchnię, a przed tym zamykam Mari w innym ciele...-powiedziałam spokojnie wpatrując się w przestrzeń, w której latały łańcuchy. Przeczuwały moją ucieczkę.
-Tak jest!-uśmiechnęłam się lekko. Uwielbiałam jak dziewczyny mnie słuchały. Natychmiast spoważniałam. Pora się zająć ważniejszymi sprawami niż głupotami.
Zaczęłam szukać. Szukałam i szukałam. Nie mogłam znaleźć odpowiedniego naczynia dla Mari. Jeśli ona odzyska kontrolę nad sobą, a zarazem nade mną. Będzie ciężko ją pokonać. Więc muszę zacząć poszukiwania jak najszybciej. Usiadłam w siadzie skrzyżnym i zacisnęłam na kolanach ręce. Zamknęłam oczy i odpłynęłam.
Znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Wszędzie były drzewa sakury. Szłam spokojnie leśną dróżką w kierunku drewnianej świątyni. Tylko ja miałam tu prawo wejść. Zmrużyłam oczy, kiedy zobaczyłam mój cel. Budowla wydawała mi się jeszcze bardziej potężniejsza niż była. Ale to chyba moje wrażenie.
-Revanche Etsuko Todoroki, otwierać-powiedziałam bezuczuciowym głosem stojąc przed wejściem. Kiedy się otworzyło, ja wkroczyłam do środka.
W środku było dokładniej to samo co u mnie. Te same łańcuchy. Ale o wiele groźniejsze. Otóż były nasączone najniebezpieczniejszymi truciznami. Końce łańcuchów wbijały się w sufit, ściany i podłogę. Było ich nieskończenie wiele.
Na środku klęczała ciemna postać o łuskowatej skórze, na ramionach miała puchate ochraniacze. Strój sięgał od końca szyi do ud. Strój miała ten z niedźwiedziej skóry. Wokół niej walał się puch i nieprzyjemny morski zapach. Palce postaci zadrżały jakby mnie ostrzegały przed sobą.
-Well, well, well... A któż to mnie zaszczycił swoją obecnością? Pieprzony ghul...-postać podniosła swoją schyloną głowę. Włosy miała krótkie, zaledwie sięgały do początku szyi. Włosy miała kruczoczarne. Otworzyła oczy i popatrzyła na mnie swoimi czerwonymi ślepiami. Wykrzywiła usta w szyderczym uśmieszku.
-Witaj... Mari...-powiedziałam obojętnie patrząc na kolana postaci. Wolałam nie patrzeć w jej oczy-Wiem, że się wkrótce uwolnisz... Naprawdę pragniesz zniszczyć miejsce, w którym spędziłaś 27 lat życia?
-Doskonale wiesz, że żyje o wiele dłużej~ ale masz rację... Chcę zniszczyć wszystko na czym ci zależy! Wiem po co tu jesteś... Ale i tak cię zniszczę!-kiedy poruszyła rękoma łańcuchy więżące ją zacisnęły się wokół niej. I to wcale nie delikatnie. Za brutalnie jak dla mnie. Wyglądała jak balon, który miał zamiar zaraz pęknąć. Trucizna zaczęła działać.
-Zrobię co do mnie należy... Ja i ty posiadamy osoby, za które byśmy oddały własne życie... Twoja siostra... się o ciebie martwi-co za pieprzone rodzeństwo. Jedna gwałcicielka i diablica. A druga psychopatka i demonica. Duo idealnie dobrane!
-No i? Spadaj stąd zanim cię rozniosę.-musiałam się jej posłuchać. Ona jest szalenie niebezpieczna i w dodatku jest zdolna do złamania tych łańcuchów.
W tej chwili już wiedziałam kogo wybrać, żeby Mari do niej przenieść. Uśmiechnęłam się szerzej. Niedawno urodzony syn Michelle Afton. Wiem, że Nathan może się okazać w przyszłości zagrożeniem. Rodzina Aftonów jest niebezpieczna, ale to lepsze niż rodzina Emily. Mari przystosowuje się do swojego właściciela. U mnie była kobietą, a u Nathana będzie facetem. Jej imię także się zmieni.
Mari wybiera dzieci z interesującymi przodkami i umiejętnościami. Kiedy się jedno dziecko urodziło, ona wraz z nim. Mówiła mi kiedyś, że ostatnie "dziecko" pamięta 28 lat temu... Człowiek w którym była Mari nazywał się, Kotaro Shimura.
Umarł w wieku 32 lat. Był ojcem Tsubaki, Hany i Tenko... Nie rozumiałam jednego. Znudziła się i opuściła go, kiedy się o mnie dowiedziała? Powiedziała również, że go cały czas obserwowała i jest on wyjątkiem, w którym przebywała z własnego wyboru.
Kiedy już wiem, w którym dziecku zapieczętuję tego potwora, mogę w spokoju go odszukać i go porwać, żebym to zrobiła. Ale najpierw dziewczyny muszą się połączyć. Nastąpiła drobna zmiana planów i nie mogłam pozwolić, żeby współpracowały z Mari.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro