Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

🔥 13 🔥

Revanche nie czuje się za dobrze, przez to co się stało, pragnie jeszcze bardziej się uwolnić za wszelką cenę...


~Ssenkrad0716



Chcę się uwolnić z mojego więzienia. Chcę być wolna. Lescanthe była niezadowolona z tego, że odrzuciłam jej propozycję. Sama się do tego przyczyniła. Stara dobra Revanche najwidoczniej musi zacząć działać!...

-Kiken, Kiraku i Hari... Musicie się jak najszybciej połączyć. Jutro wychodzę na powierzchnię, a przed tym zamykam Mari w innym ciele...-powiedziałam spokojnie wpatrując się w przestrzeń, w której latały łańcuchy. Przeczuwały moją ucieczkę.

 -Tak jest!-uśmiechnęłam się lekko. Uwielbiałam jak dziewczyny mnie słuchały. Natychmiast spoważniałam. Pora się zająć ważniejszymi sprawami niż głupotami.

Zaczęłam szukać. Szukałam i szukałam. Nie mogłam znaleźć odpowiedniego naczynia dla Mari. Jeśli ona odzyska kontrolę nad sobą, a zarazem nade mną. Będzie ciężko ją pokonać. Więc muszę zacząć poszukiwania jak najszybciej. Usiadłam w siadzie skrzyżnym i zacisnęłam na kolanach ręce. Zamknęłam oczy i odpłynęłam. 

Znalazłam się w zupełnie innym miejscu. Wszędzie były drzewa sakury. Szłam spokojnie leśną dróżką w kierunku drewnianej świątyni. Tylko ja miałam tu prawo wejść. Zmrużyłam oczy, kiedy zobaczyłam mój cel. Budowla wydawała mi się jeszcze bardziej potężniejsza niż była. Ale to chyba moje wrażenie.

-Revanche Etsuko Todoroki, otwierać-powiedziałam bezuczuciowym głosem stojąc przed wejściem. Kiedy się otworzyło, ja wkroczyłam do środka.

W środku było dokładniej to samo co u mnie. Te same łańcuchy. Ale o wiele groźniejsze. Otóż były nasączone najniebezpieczniejszymi truciznami. Końce łańcuchów wbijały się w sufit, ściany i podłogę. Było ich nieskończenie wiele.
Na środku klęczała ciemna postać o łuskowatej skórze, na ramionach miała puchate ochraniacze. Strój sięgał od końca szyi do ud. Strój miała ten z niedźwiedziej skóry. Wokół niej walał się puch i nieprzyjemny morski zapach. Palce postaci zadrżały jakby mnie ostrzegały przed sobą. 

-Well, well, well... A któż to mnie zaszczycił swoją obecnością? Pieprzony ghul...-postać podniosła swoją schyloną głowę. Włosy miała krótkie, zaledwie sięgały do początku szyi. Włosy miała kruczoczarne. Otworzyła oczy i popatrzyła na mnie swoimi czerwonymi ślepiami. Wykrzywiła usta w szyderczym uśmieszku.

-Witaj... Mari...-powiedziałam obojętnie patrząc na kolana postaci. Wolałam nie patrzeć w jej oczy-Wiem, że się wkrótce uwolnisz... Naprawdę pragniesz zniszczyć miejsce, w którym spędziłaś 27 lat życia?

-Doskonale wiesz, że żyje o wiele dłużej~ ale masz rację... Chcę zniszczyć wszystko na czym ci zależy! Wiem po co tu jesteś... Ale i tak cię zniszczę!-kiedy poruszyła rękoma łańcuchy więżące ją zacisnęły się wokół niej. I to wcale nie delikatnie. Za brutalnie jak dla mnie. Wyglądała jak balon, który miał zamiar zaraz pęknąć. Trucizna zaczęła działać.

-Zrobię co do mnie należy... Ja i ty posiadamy osoby, za które byśmy oddały własne życie... Twoja siostra... się o ciebie martwi-co za pieprzone rodzeństwo. Jedna gwałcicielka i diablica. A druga psychopatka i demonica. Duo idealnie dobrane!

-No i? Spadaj stąd zanim cię rozniosę.-musiałam się jej posłuchać. Ona jest szalenie niebezpieczna i w dodatku jest zdolna do złamania tych łańcuchów. 

W tej chwili już wiedziałam kogo wybrać, żeby Mari do niej przenieść. Uśmiechnęłam się szerzej. Niedawno urodzony syn Michelle Afton. Wiem, że Nathan może się okazać w przyszłości zagrożeniem. Rodzina Aftonów jest niebezpieczna, ale to lepsze niż rodzina Emily. Mari przystosowuje się do swojego właściciela. U mnie była kobietą, a u Nathana będzie facetem. Jej imię także się zmieni. 

Mari wybiera dzieci z interesującymi przodkami i umiejętnościami. Kiedy się jedno dziecko urodziło, ona wraz z nim. Mówiła mi kiedyś, że ostatnie "dziecko" pamięta 28 lat temu... Człowiek w którym była Mari nazywał się, Kotaro Shimura.
Umarł w wieku 32 lat. Był ojcem Tsubaki, Hany i Tenko... Nie rozumiałam jednego. Znudziła się i opuściła go, kiedy się o mnie dowiedziała? Powiedziała również, że go cały czas obserwowała i jest on wyjątkiem, w którym przebywała z własnego wyboru.

Kiedy już wiem, w którym dziecku zapieczętuję tego potwora, mogę w spokoju go odszukać i go porwać, żebym to zrobiła. Ale najpierw dziewczyny muszą się połączyć. Nastąpiła drobna zmiana planów i nie mogłam pozwolić, żeby współpracowały z Mari. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro