Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 2

Zuzia, Janek i Tadeusz szli ramie w ramie mała uliczką między starymi kamienicami.

-Jacek Tabęcki zginął za zerwanie głupiego plakatu. Był bezbronny, bo NAM nie wolno posiadać broni-odezwał się w pewnym momencie Zośka.

-Przecież nawet jeśli by ją miał to prędzej strzelił by sobie w stopę niż trafił by Niemca-powiedział Rudy śmiejąc się przy tym. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko.

-Orsza cię za mną przysłał?-zapytał Tadek. W tym momencie Janek stanął na środku drogi.

-Masz wątpliwości. Spokojnie, wszyscy przez to przechodzili-powiedziała blondynka podchodząc do niego i kładąc dłoń na jego ramieniu. Ten spojrzał w jej oczy i lekko się uśmiechnął.

-Mam coś dla ciebie-zwrócił się Zośka do Bytnara sięgając ręką za swoją marynarkę, wyciągając zza niej pałkę- Zdobyczna -dodał i uderzył nią żartobliwie Rudego w brzuch. Janek wziął od niego biały kij i oddał mu ciosem w plecy. Zawadzki zaczął uciekać, a Rudy go gonił.

-Jak dzieci...-powiedziała dziewczyna do siebie stojąc w miejscu, spuszczając ramiona. Po chwili jednak ruszyła sprintem za nimi. W konkurencjach na bieganie zawsze była najszybsza wśród swoich koleżanek, ale nigdy za to nie dorównywała chłopcom takim jak właśnie ta dwójka. Była pewna, że ich nie dogoni, lecz wiedziała, że w pewnym momencie się zatrzymają i na nią poczekają. Tak się właśnie stało.

-No ile można?-spytał żartem Rudy.

-Biegłam jak najszybciej mogłam jakbyś nie zauważył-odpowiedziała zdyszana, wskazując ręką na swoją twarz.

-No dobrze, dobrze-zaśmiał się chłopak. Ruszyli dalej szybkim krokiem wzdłuż już bardziej zatłoczonej ulicy.

-Jakieś plany na jutro?-zapytała Brzoza, bo taki właśnie Zuzanna Broniewska miała pseudonim. Kiedyś ktoś w szkole, jeszcze przed wojną, pomylił się i zamiast Broniewska powiedział Brzoziewska. Znajomi zaczęli mówić do niej Brzoza i tak się przyjęło.

-Co masz na myśli?-powiedział Tadeusz.

-Oh Tadziu, doskonale wiesz o co chodzi-zaśmiała się dziewczyna-Czy idziemy jutro na polanę-wyjaśniła.

-Umm... Przecież wiedziałem o co ci chodzi. J-Ja się tylko tak droczyłem-Zawadzki próbował tłumaczyć się, jednak pozostała dwójka młodych ludzi zdążyła wpaść już w śmiech.

-Ciszej, bo wplączecie nas zaraz w jakieś tarapaty-dodał po chwili Zośka. Ich spotkania we trójkę zawsze wyglądały tak samo. Zuza i Janek ciągle ze wszystkiego się śmiali, a Tadeusz próbował ich uspokoić, żeby nie zwrócić na nich uwagi szkopów.

-Już spokojnie, spokojnie-uspokajała go blondynka nadal lekko się śmiejąc.

-Co do jutra to ja z chęcią przyjdę-powiedział Rudy. Podchodzili już do miejsca gdzie ich drogi się rozchodziły.

-Jak zwykle? Kwadrans po drugiej?-spytała dziewczyna gdy stanęli w miejscu, aby się pożegnać.

-Jak zwykle-powiedzieli chłopcy w tym samym czasie z uśmiechami na twarzach. Każdy poszedł w inną stronę kierując się do swoich domów.

***

Sobotni poranek był piękny. Idealny na spotkanie z przyjaciółmi na łonie natury. Było bardzo ciepło, a w dodatku wiał lekki, przyjemny wietrzyk, który umilał przebywanie na świeżym powietrzu. Przez chwilę można by pomyśleć, że coś takiego jak wojna nie istnieje, lecz rzeczywistość była inna. Na ulicach jak zwykle dało zauważyć się SS-man'ów chodzących w trójkach nurtując wzrokiem każdego przechodnia. Widać było, że są trochę zaskoczeni tym ile ludzi postanowiło wyjść z domów jak gdyby nigdy nic, ale trudno się dziwić iż nawet pod czas wojny człowiek potrzebuje trochę słońca i ciepła.

Zuzanna jak co dzień zasiadła do śniadania wraz ze swoim tatą. Było ono ubogie przez oczywiście okupację panującą w kraju, ale dziewczynie do szczęśliwego początku nowego dnia wystarczała obecność swego ojca. W pewnym momencie zerwała się na równe nogi.

-Nie wierzę! Jak ja mogłam zapomnieć!-mówiła głośno.

-Co się stało?-spytał Broniewski przełykając to co miał w buzi.

-Jak to co. Zapomniałam poinformować Halę, Basię i Alka o spotkaniu na polanie.

-Spokojnie, do czternastej jeszcze sporo czasu. Zdążysz do nich zadzwonić-uspokajał córkę.

-Masz rację-zgodziła się blondynka i już zmierzała w stronę przedpokoju w którym stał telefon, jednak została zatrzymana.

-Ale po śniadaniu. Usiądź i zjedz na spokojnie-powiedział mężczyzna.

Gdy obydwoje dokończyli posiłek, a kuchnia wysprzątana przez dwudziestolatkę lśniła czystością, dziewczyna podeszła do sprzętu w przedpokoju i wykręciła pierwszy numer. Był on do jej najukochańszej przyjaciółki Hali Glińskiej. Dziewczyna po drugiej stronie słuchawki odebrała natychmiastowo jakby czekała na ten telefon. Zuzia zaprosiła ją na wspólne spędzenie popołudnia i przeprosiła za zwłokę. To samo zrobiła dzwoniąc do Macieja Dawidowskiego i Basi Sapińskiej, ale okazało się, że Alek został poinformowany o wydarzeniu przez Janka, a Basia dowiedziała się o tym naturalnie właśnie od Maćka. Broniewska była bardzo podekscytowana, bo wszyscy mogli przyjść. Wiedziała, że to będzie najwspanialszy pierwszy dzień upałów.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro