Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7. Spotkanie.

Po wszystkich 3 lekcji pożądania wyszliśmy z sali.

-Nadal nie ogarniam tej lekcji.- Powiedział Raph.- A tak w ogóle to co teraz mamy?- Dodał.

-Teraz lekcja z orientacji w terenie.- Odparła Nilsa.

-Słuchajcie dziewczyny. Ja idę z Raphem na chwile do szafki.- Powiedziałam i wzięłam Rapha za rękę. Poszliśmy do łazienki.- Łazienki w szkole są dla wszystkich.- Powiedziałam i wyjęłam czarne lustro.

-Co to jest?- Spytał się zaciekawione. Wyjaśniłam mu dokładnie do czego służą czarne lustra.- Czyli jak pomyśle o jakieś osobie to zobaczę ją w tym lustrze?- Spytał, a ja przytaknęłam głową. Podałam Raphowi lustro. Mój ukochany zaczął przeglądać coś w lustrze. Po chwili w jego oczach zebrały się łzy.

-Raphi co się stało?- Spytałam głaszcząc Rapha po policzku.

-M-Moja d-dziewczyna Mona o-ona...- Słyszałam jak jego głos się łamał. Przytuliłam go. Po chwili uspokoił się. Wyjęłam telefon i napisałam do Abizu, że idę z Raphem się przejść.

-Chodź.- Powiedziałam i nałożyłam na jego głowę kaptur. Złapałam go za rękę i wyszłam z nim ze szkoły. Poszłam z nim do naszego pokoju w internacie. Raph cały czas się nie odzywał. Mój ukochany położył się na łóżku.

-Jak ona mogła?- Spytał się sam siebie Raph.

-Masz jej numer telefonu?- Spytałam, a Raph od razu wyjął swój telefon. Zadzwonił do kogoś przez Skype. Po chwili ta cała Mona odebrała.

-O hej Raphaelu. Jak tam u ciebie kochany?- Powiedziała kiedy podeszłam i usiadłam koło Rapha gdy ten usiadł.

-Kochanie?! Kiedy miałaś zamiar mi o tym powiedzieć?!- Krzyczał cały wściekły.- Kiedy chciałaś ze mną zerwać?!- Na minie dziewczynie widziałam szok.

-O co ci...- Nie dałam jej skończyć.

-Czyli nie wiesz, że Raph mieszka w piekle? Heh. No tak. Pewnie pieprzyłaś się z tym idiotą. No cóż. Twoja cnota twoją sprawą.- Powiedziałam i rozłączyłam połączenie. Spojrzałam na Rapha.

-Oprowadzisz mnie skarbie? Musze... Odreagować.- Powiedział wstając z łóżka. Również wstałam.

-Pewnie. Zam miejsce gdzie się wyżyjesz.- Odparłam i chwyciłam go za rękę. Zaczęłam iść z nim na drogę pokutną. Kiedy weszliśmy tam zauważyłam ojca.

-O kogo moje oczy widzą? Moja mała Zureńka.- Powiedział mój ojciec podchodząc do nas.- Uuu... Randka na pokucie? No, no, no.- Dodał z zadziornym uśmiechem.

-Tato!- Powiedziałam lekko wściekła.- Ehh... Raph to mój tata. Tato to Raph.- Powiedziałam kiedy Raph zdjął kaptur.

-Miło mi.- Powiedział mój ojciec. Już mieliśmy zamiar iść dalej kiedy mój ojciec dodał.- Tylko mi jej nie skrzywdź.- Po słowach ojca poszłam z Raphem na pokutę.

-O kurde. To Shredder?- Spytał pokazując na jednego z więźniów.

-Taa. To on. Pewnie chłopakom się nudziło. No wiesz. Za torturowanie dostajemy kasę więc mamy korzyści z tego.- Odparłam. Podeszłam z Raphem do innego z grzeszników. Wyjęłam nóż.- Wbijaj mu go w dziąsła wyrywając zęby.- Powiedziałam na co Raph od razu wbił nóż w krtań.- Woo prosto w krtań.- Powiedziałam roześmiana. Po około godziny oboje zarobiliśmy sporo kasy.

-Tęsknie za braćmi.- Powiedział gdy wyszliśmy z pokuty.

-Chodź.- Powiedziałam i chwyciłam go za rękę. Stworzyłam portal i wbiegłam z nim do portalu. Po chwili byliśmy na jakimś dachu. Zaczęliśmy spacerować. Nagle usłyszałam rozmowę rodziny Rapha. Poszliśmy tam.

-Tęsknie za Raphem.- Odparł mutant w pomarańczowej przepasce.

-Nie tylko ty Mikey.- Powiedział nastolatek w masce hokejowej.

-Dzięki za troskę.- Powiedział Raph kiedy wyszedł z ukrycia. Jego bracia przytulili go.- Tak, tak. Też was kocham.- Powiedział z lekkim uśmiechem.

-Ty... Kim jesteś i co zrobiłeś z moim ziomem?- Pytał hokeista.

-A chcesz w ryj Jones?- Spytał Raph gdy bracia przestali go przytulać.- Musicie poznać moją nową dziewczynę.- Powiedział patrząc w moją stronę. Wyszłam z ukrycia.

-Że co?!- Wykrzyknęli jednocześnie.

-Pstro. Czy wam się podoba czy nie. Ja i Raph będziemy razem. Chyba, że chcecie by na zawsze zamieszkał ze mną w Askalonie.- Odparła tuląc się do ręki ukochanego. Wtedy mutant w pomarańczowej bandanie zaczął oglądać tatuaże Rapha.

-Zajefajne dziary Raphi. Ja też chce.- Mówił nakręcony

-Za młody jesteś Mikey.- Zażartował mój ukochany.

-Skoro Raphi jest szczęśliwy to ja też.- Powiedział z bananem na twarzy Mikey.- Jeśli Rapha nie będzie to komu będę dokuczał?- Spytał machając rękoma we wszystkie strony i mówiąc dziecinnym głosem. Wszyscy się zaśmialiśmy. Następnie wszyscy poszliśmy do domu Rapha i jego braci. Od  razu przy wejściu przywitała nas upadła anielica.

-Raph?! A- Ale jak ty...- Nie dałam jej skończyć.

-Nie ma za co.- Odparłam.- Poza tym niektóre upadłe anioły mieszkają w piekle. To powinnaś wiedzieć.- Dodałam przez co na twarzy dziewczyny pojawiło się zaskoczenie.

-N- Nie wiedziałam...- Odparła i poszła do innego pomieszczenia.

-Porozmawiam z nią.- Powiedziałam i poszłam do pomieszczenia w którym była upadła anielica. Zaczęłam z nią rozmawiać. Wytłumaczyłam jej, że tym bardziej groźnym demonom nie za bardzo wolno ufać. Zrozumiała to. Po czasie poszłam z Iris do Rapha i reszty. Raph objął mnie ramieniem. Zaczęliśmy rozmawiać. Zaś po czasie wszyscy poszliśmy spać. Byłam szczęśliwa, że bliscy Rapha zaakceptowała nasz związek. Zasnęłam wtulona w ukochanego.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro