Rozdział 5. Pocałunek śmierci.
Minął miesiąc od mojej rozmowy z Raphem. Od tego czasu spotykamy się codziennie. Shredder o nic mnie nie podejrzewa. No i słusznie. Wiem już co nabroił więc po śmierci będzie miał wiele lat tortur. Od pewnego czasu czuje do Rapha coś więcej niż tylko przyjaźń. Ale nie mówię mu o tym. Z resztą. Demonica niepowinna zakochiwać się w śmiertelniku. Obecnie jestem na spacerze oczywiście z Raphem. Gadaliśmy sobie w najlepsze. Ostatnio słyszałam jak Shredder chce mnie wykorzystać jako "przynętę" na jednego z żółwi.
-Raph chce ci coś poda...- Nie dokończyłam, ponieważ Raph mnie popchnął w bok przez co. Następne co usłyszałam to jego krzyk. Spojrzałam na Rapha. Byłam przerażona. Shredder przebił go na wylot swoimi ostrzami. Wstałam i wydarłam się jak demon. Shredder puścił prawie martwego Rapha na ziemie. Zaczęłam podchodzić do niego i jego sługusów. Rzuciłam we wszystkich z Klanu Stopy zaklęciem które powodowało, że byli pod moją kontrolą. Poczułam dłoń na ramieniu. Spojrzałam na właściciela dłoni. Stał tam mój ojciec. Podeszłam do ciała Rapha który patrzył na mnie gasnącym wzrokiem. Pocałowałam go. Nagle pojawił się Hunter. Przeszłam z ojcem przez portal. Pojawiliśmy się w moim pokoju w internacie.- Wyjdź. Chce być sama.- Powiedziałam, a po chwili usłyszałam jak drzwi od pokoju się zamknęły. Położyłam się na łóżku. Nie mogłam uwierzyć, że Raph nie żyje. Bałam się, że Raph pod czas rozmowy z Bogiem wybierze niebo. Trudno musiałabym to zrozumieć.
-No ale mówię ci, że jutro albo i dziś idę torturować tych nowych. Musze zarobić trochę kasy.- Usłyszałam głos Abizu potem dźwięk zamykanych drzwi. Usiadłam na łóżku i spojrzałam na przyjaciółki.- Zuria!- Wrzasnęła Abizu i mnie przytuliła.
-Cześć Abizu. O jakich nowych mówisz bo nie wiem.- Powiedziałam gdy Abizu mnie puściła. Wstałam z łóżka. Podeszłam do toaletki i zaczęłam czesać włosy.
-No bo tacy jedni się pojawią. Jeden z nich zabił swoją ukochaną bo ta zasłoniła ciałem męża.- Od razu domyśliłam się, że to Shredder i jego ludzie.
-Oj dużo będzie miał tortur.- Powiedziała Nilsa jak spojrzałam w lustro.
-Jak myślicie jak bym wyglądała z czerwonymi włosami?- Spytałam się dziewczyn patrząc z niewielkimi rumieńcami.
-Ty... Ona się zakochała.- Powiedziała Abizu przez co jeszcze bardziej zrobiłam się czerwona. Na to Abizu i Nilsa zaczęły się śmiać.
-Kim on jest?- Spytała Nilsa kiedy przestała się śmiać. Już chciałam coś powiedzieć ale przerwał mi w tym Diablos który wbiegł do pokoju.
-Laski chodźcie zaraz oni będą.- Na te słowa ja, dziewczyny i Diablos pobiegliśmy na drogę pokutną. Nagle pojawił się Shredder i jego ludzie wraz z... Raphem! Serce zaczęło mi szybko bić na jego widok. Wtedy podszedł do nich Ofis.
-No i macie problemy. Poza Raphaelem.- Powiedział Ofis. Raph wydawał się być zaskoczony tym.- Zuria oprowadzi cie po twoim nowym "domu"- Słysząc swoje imię podeszłam do nich. Raph i ja zaczęliśmy iść.
-Czyli teraz nie żyje?- Powiedział smutny Raph.
-Raph wiem, że cię to boli. Bedzie dobrze.- Powiedziałam i przytuliłam go.- Na jakiś czas będę twoją "opiekunką".- Powiedziałam puszczając go.
-Ej! Ja już jestem dorosły.- Powiedział zadziornie Raph. Zaśmiałam się cicho. Zaczęłam iść i oprowadzać go. Kiedy doszliśmy do mojego pokoju w internacie od razu do niego weszliśmy. No i klasycznie Abizu, Nilsa, Diablos oraz Valax musieli jarać papierosy.
-Elo!- Krzyknął Valax.- Ooo... Ty to ten nowy?- Spytał Valax podchodząc do nas.
-Tak. Raph jestem.- Powiedział Raph kiedy ja i Raph usiedliśmy obok siebie.
-Raph to moi przyjaciele. Abizu, Nilsa i Valax oraz jebnięty kumpel mojego taty. Diablos.- Powiedziałam gdy Valax zaczął się śmiać.- Nie śmiej się bo się udusisz idioto.- Powiedziałam na co chłopak zaczął jeszcze bardziej się śmiać.
-Zarąbistych masz znajomych.- Powiedział rozbawiony Raph.
-A tak na marginesie jak było podczas buzi buzi?- Spytał się Diablos. Zrobiłam się czerwona.
-A chcesz w mordę?- Spytał Raph na co chłopak się zaśmiał.
-Nieźle. Umie się bić?- Zapytał się ten idiota Diablos na co Raph nie spodziewanie zabrał ze stołu papierosa i zapalniczkę. Włożył papierosa do ust i zapalił. Za pierwszym wciągnięciem papierosa zaczął kaszleć. Valax się zaśmiał. Gadaliśmy jeszcze kilka minut. Po chwili dziewczyny razem z chłopakami opuścili pokój zostawiając mnie i Rapha samych. Siedzieliśmy tak w ciszy.
-Zuria?- Spojrzałam na Rapha kiedy usłyszałam jego głos.
-Tak? Coś się stało?- Spytałam się z troską.
-No bo... Jak tu jest z miłością?- Jego pytanie mnie zaskoczyło. Jednak postanowiłam mu powiedzieć o ty.
-Więc... Tu jest tak, że chłopacy mogą sobie zaklepać jakąś dziewczynę.- Powiedziałam co spowodowało zaskoczenie na twarzy Rapha.- A czemu pytasz?- Dodałam zaciekawiona.
-Emm... t-tak jakoś.- Widziałam jak Raph odwraca wzrok by zasłonić czerwone policzki. Sama się zrobiłam czerwona. Milczeliśmy tak jeszcze większą chwilę.
-Muszę ci coś powiedzieć.- Powiedziałam jednocześnie z Raphem patrząc na siebie.
-Ty pierwsza.- Powiedział Raph.
-Emm... B-Bo... C-Chyba się w tobie zakochałam.- Powiedziałam jąkając się. Spuściłam głowę. Wiedziałam, że może być w szoku. Poczułam jak chłopak unosi mój podbródek. Uśmiechał się.
-Ja ciebie też Zuria.- Powiedział i pocałował mnie w czoło. Czułam się szczęśliwa. Jak by całe zło zniknęło. Położyłam się na swoim łóżku robiąc miejsce Raphiemu. Położył się obok mnie. Wtuliłam się w niego. Raph cały czas głaskał mnie po głowie. W taki sposób zasnęłam u jego boku.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro